Dar przemiany
Katechizm Kościoła katolickiego uczy: ?Ci, którzy umierają w łasce i przyjaźni z Bogiem, ale nie są jeszcze całkowicie oczyszczeni, chociaż są już pewni swego wiecznego zbawienia, przechodzą po śmierci oczyszczenie, by uzyskać świętość konieczną do wejścia do radości nieba? (KKK 1030). To oczyszczenie zwane jest czyśćcem. Jasno i przekonująco uzasadniał jego potrzebę ks. Aleksander Woźny: ?Wyobraź sobie, że zrobiłeś coś złego, wywołałeś pewne zgorszenie, umarłeś, a ono wciąż trwa; jesteś zbawiony; czy potrafisz wyobrazić sobie, że będziesz w pełni szczęśliwy z Bogiem, wiedząc o tym, że to przez ciebie uczynione zgorszenie jeszcze trwa i przynosi szkodę innym ludziom? (...) Jeśli nawet przez żal i pokutę pojednałem się z Bogiem, to przecież nie oznacza to, że wszystkie skutki mojego grzechu i słabości zostały usunięte z tego świata. Dlatego mówimy o karze doczesnej, która w tym świecie musi się skończyć, ona nie może trwać w nieskończoność. Ale jest czymś, co boli człowieka nawet pojednanego z Bogiem w śmierci?.
Kościół w swoich oficjalnych wypowiedziach na temat czyśćca jest bardzo oszczędny. O wiele więcej mówią o nim niektórzy mistycy, jak chociażby św. Jan od Krzyża, św. Katarzyna Genueńska, św. Teresa od Jezusa, św. o. Pio oraz ci święci i wybrani przez Boga, którym Pan Bóg pozwolił na kontakty z duszami czyśćcowymi.
Czym zatem jest czyściec? To stan duchowej przemiany, oczyszczenia i dojrzewania duszy, aby mogła wejść w pełnię Boga. W odniesieniu do czyśćca często jest używany termin ?ogień?. Jest to ogień Bożej miłości, który oczyszcza duszę z wszystkiego, co stanowi przeszkodę do zjednoczenia z Nim; uwalnia od resztek przywiązań do rzeczy i stworzeń, z którymi ją łączyła miłość naturalna. Tak jak ogień fizyczny trawi wszystko, co spotka w swoim zasięgu, tak Boski ogień pochłania wszystko, co w duszy czyśćcowej sprzeciwia się jeszcze Bogu, wszystkie pozostałości grzechów, które jak rdza do niej przywarły i utrudniają połączenie się ze Stwórcą.
Jednym z obrazów, jakim posługuje się św. Katarzyna z Genui w celu przedstawienia procesu oczyszczenia czyśćcowego, jest wytop złota. Jak pod wpływem ognia fizycznego pozbywa się ono wszelkich zbędnych domieszek, tak dusza wystawiona na działanie Boskiego ognia uwalnia się od brudu i rdzy grzechowej, aż osiągnie możliwy dla siebie stan doskonałości. Dokonuje się to w wielkim cierpieniu, o którym św. Katarzyna mówi: ?Dusze w czyśćcu znoszą tak straszne cierpienia, że nie masz języka dla ich wypowiedzenia ani umysłu, który by mógł wyrobić sobie o tym choć słabe pojęcie, chyba że szczególna łaska Boga pozwoliłaby mu poznać te męki?.
Cierpieniem przenikającym dusze do głębi jest także stan oddzielenia od Boga, czasowa niemożność oglądania Go, głód Boga. One nie mają już poza Nim innej tęsknoty ani pragnienia. Kiedy św. siostra Faustyna podczas wizji czyśćca zapytała dusz czyśćcowych, jakie jest ich największe cierpienie, odpowiedziały jej, że jest nim tęsknota za Bogiem (por. Dz. 20), tęsknota, która wzrasta, a nie może być spełniona.
Mimo tych cierpień dusze poddane oczyszczeniu przeżywają radość, co dla nas żyjących na ziemi jest trudne do zrozumienia. Św. Katarzyna zanotowała: ?Sądzę, że szczęście dusz czyśćcowych da się porównać chyba tylko ze szczęściem świętych w niebie. Z każdym dniem szczęście to wzrasta przez to, że Bóg udziela się tym duszom w miarę, jak znika w nich przeszkoda tamująca ów Boski wpływ?. Ta radość dusz czyśćcowych ma źródło w Bogu. One wiedzą, że są ocalone i znajdują się na drodze do nieba. Radują się także tym, że są wolne od grzechów, nie obrażają już Boga, są całkowicie poddane Jego świętej woli, pragnąc jedynie tego, czego pragnie dobry Bóg. Ogarnia je Boży pokój i trwają w czystej miłości. Przedmiotem wszelkich ich pragnień jest tylko Bóg i nic nie może ich już od Niego oderwać.
Czyściec jest również procesem dojrzewania i wewnętrznej przemiany. Ogień, który pali i oczyszcza, przemienia duszę w naczynie bez skazy, aby mogło zostać wypełnione wieczną radością. Dzieje się tak dzięki bezgranicznemu miłosierdziu Bożemu. Człowiek sam z siebie nie byłby zdolny ani oczyścić się, ani przemienić. Dokonuje tego łaska Boża. Czyściec ze strony Boga jest więc nie tyle karą, ile darem przeobrażającej przemiany, a równocześnie wymaganiem Jego miłości.
Poza czasem i przestrzenią
W czyśćcu nie ma czasu, nie ma także dającego się zidentyfikować miejsca. Czyściec nie może więc być liczony w jakichkolwiek doczesnych miarach: dniach, latach, stuleciach. Dusza ludzka po rozdzieleniu się od ciała wchodzi w całkiem inny rodzaj trwania, poza czasem i przestrzenią, w którym nie ma już ?przed? i ?po?, charakterystycznych dla naszego rozumienia czasu. Stan oczyszczenia ma wymiar duchowy, chodzi w nim o zbawczą wolę Boga względem każdego człowieka. Znany teolog Yves Congar mówi, że czyściec ma swoje własne trwanie, a sam fakt, że jest z istoty swej oczekiwaniem, wystarczy, żeby to trwanie wydawało się bardzo, a nawet nie do zniesienia długie. Skądinąd jednak, dopóki żyjemy na ziemi, czyli w konkretnym czasie i przestrzeni, przełożenie procesu oczyszczenia na ?nasz? język czasu wydaje się pożyteczne dla lepszego jego zrozumienia. Musimy jednak pamiętać o ograniczoności takiego rozumowania.
Wypalone ślady
Czyściec to także stan pokuty i wynagradzania. Czas próby i zasługi kończy się w momencie śmierci, trwa tylko na ziemi. Zło nienaprawione za życia pozostaje do odpokutowania po śmierci. Kościół zawsze nauczał o możliwości przyjścia z pomocą tym, którzy cierpią w czyśćcu, łącznie z możliwością wyproszenia dla nich u Boga skrócenia czasu tych cierpień. Człowiek po śmierci sam sobie już pomóc nie może. Jest zdany wyłącznie na pomoc innych ? tych, którzy żyją na ziemi lub przebywają w niebie. To łaska dla nich i dla nas, że możemy im pomagać, ale także być przez nich wspomaganymi. Prawda ta wynika z tajemnicy świętych obcowania, która stanowi przedmiot wiary katolickiej.
Czasami Pan Bóg pozwala, aby zmarli dawali żyjącym jakiś znak od siebie, czego dowodem są liczne świadectwa. Możliwość pojawiania się zmarłych wypływa również z prawdy wiary o świętych obcowaniu. W historii Kościoła takich przypadków było wiele. W Rzymie do dziś istnieje powstałe na początku XX w. muzeum dusz czyśćcowych, w którym można oglądać przedmioty, przede wszystkim ze śladami wypaleń, np. z odciskami palców, szczególnie na modlitewnikach. Znajdują się one zazwyczaj na określonych stronach, tak jakby zmarła osoba usiłowała zwrócić uwagę na konkretne modlitwy. Jednym z ciekawszych eksponatów w tym muzeum są kartki niemieckiego modlitewnika należącego do konkretnej osoby, której ukazał się zmarły brat. Dotknął modlitewnika i pozostawił ślady palców na tekście modlitwy za zmarłych. Wszystkie eksponaty są wiarygodne, posiadają bowiem odpowiednią dokumentację. Do tego rodzaju świadectw należy zaliczyć także korporał z wypalonymi śladami dłoni kapłańskiej, znajdujący się w zbiorach Jasnej Góry.
Przyjaciele dusz czyśćcowych
Wielu świętych i wybranych przez Pana Boga osób miało żywy i bezpośredni kontakt z duszami czyśćcowymi. Należy do nich m.in. św. o. Pio, którego pojawiający się zmarli prosili o modlitwę, jak chociażby staruszek, który znalazł się w jego celi późnym wieczorem. Na pytanie, kim jest i skąd przyszedł, ujawnił swoje imię i nazwisko, jak również okoliczności śmierci. Przed laty spowodował on od papierosa pożar, w którym poniósł śmierć. Prosił o. Pio o odprawienie mszy św. w jego intencji. Po sprawdzeniu okazało się, że historia opowiedziana przez niego była autentyczna.
W życiorysie św. Mikołaja z Tolentynu czytamy, że pewnego razu pokazał mu się zmarły malarz, prosząc go, aby kupił i zniszczył jeden z jego obrazów, który jest gorszący. Dodał, że dopóki ten obraz nie zostanie zniszczony, dopóty on za to zgorszenie będzie poddany cierpieniom czyśćcowym.
Szczególny kontakt ze zmarłymi poddanymi oczyszczeniu miała służebnica Boża, karmelitanka Anna Lindmayer. Kiedy po raz pierwszy zaczęła przychodzić do niej pewna zmarła osoba, poprosiła Pana Boga na modlitwie: ?Jeżeli jest to dla większej chwały Bożej i ocalenia tej duszy, niech ona przyjdzie i pozwoli się poznać, abym nie była oszukana?. Prośba jej została wysłuchana. Rzeczywiście, jeszcze tej nocy zmarła przyszła i dotknęła jej nogi jakby płonącym palcem, co wywołało u niej oparzenie gojące się przez kilka tygodni.
Dusze ukazywały się Annie w sposób charakterystyczny dla ich duchowego stanu. Pisze ona: ?Bóg mi objawił, czego brakuje biednym duszom i jak można im pomóc. Pewne dusze przychodziły do mnie płacząc. One prosiły mnie, abym czyniła za nie pokutę, czuwając nad moim wzrokiem i unikając ciekawości. Inne pojawiały się głodne, wycieńczone, w stanie nie do opisania. Te prosiły mnie o zachowanie w ich intencji postu o chlebie i wodzie, by w ten sposób naprawić ich uchybienia popełnione w czasie ich życia przez nadmiar jedzenia i picia.
Inne jeszcze pozwoliły mi zrozumieć przez swe zachowanie, że cierpią za gniew i niecierpliwość. Prosiły mnie, abym zechciała im pomóc przez akty cierpliwości i łagodności. Dusze, które na ziemi były twardego serca i bez litości, mogły być tylko wspomagane przez dzieła miłosierdzia i wspaniałomyślność?.
?Pewnego razu ? pisze Anna ? modliłam się, jak to było moim zwyczajem, przed obrazem Zwiastowania w naszej kaplicy NMP w kościele
św. Michała. Nagle pojawił się pewien człowiek, który wyglądał tak jak za życia. Był smutny i płakał, a w ręku trzymał kieliszek do wina, pokazując mi w ten sposób, jak grzeszył w życiu. Był to jeszcze młody człowiek. Powiedział mi, że jeżeli nie pomogę mu, będzie musiał cierpieć jeszcze 40 lat za skrócenie sobie życia z powodu nadużywania alkoholu. (?) Pościłam 40 dni o chlebie i wodzie i ofiarowałam przez ręce Matki Bożej w jego intencji moje modlitwy, spowiedzi, komunie święte, odpusty, jakie zyskałam, oraz jałmużny. Pod koniec tych 40 dni dusza ta ukazała mi się w chwale?.
Anna opisuje wiele spotkań ze zmarłymi. Niosła im pomoc na różny sposób: modlitwą, odpustami, podejmowała w ich intencji różnorodne umartwienia i pokuty, ofiarowała swoje cierpienia i upokorzenia.
Inną wielką przyjaciółką dusz czyśćcowych była beatyfikowana w 2004 r.
Anna Katarzyna Emmerich. Jej kontakt z nimi nasilał się zwłaszcza w okolicach Dnia Zadusznego. Dane jej było zrozumieć, że stan dusz w czyśćcu jest zróżnicowany w zależności od wielkości i rodzaju przewinień. W czyśćcu wizjonerka oglądała miejsce ogromnych katuszy, które odpowiadały grzechom popełnionym na ziemi. Znosiły głód, pragnienie, zimno, upał, trwogę, opuszczenie. Cierpienia duchowe zależały od rodzaju grzechów, były to męczarnie sumienia i serca. O pomoc prosili ją także zmarli innych wyznań: protestanci i żydzi. Wielokrotnie słyszała słowa podziękowania płynące od zmarłych. Dane jej było poznać, że nieodpokutowane i nienaprawione przewinienia powodują wręcz nieobliczalne skutki, dlatego ofiarowała w ich intencji liczne pokuty, modlitwy, umartwienia.
Do wspomagania cierpiących w czyśćcu zachęcali ją święci, Anioł Stróż. Było jej dane poznać, ?jak wielkie pocieszenie otrzymują dusze czyśćcowe, gdy ofiarujemy za nie nawet coś drobnego albo w czymś niewielkim przezwyciężamy samych siebie?.
Kinga Helena Szczurek WDC
Magiczne zabawy
Halloween dobrze zadomowił się w naszym kraju. Jest obchodzony w domach kultury, szkołach i często łączy się z propagowaniem okultyzmu. Myślenie i działanie okultystyczno-ezoteryczne koncentrują się nie tylko na sprawach dotyczących ziemskiego życia, ale sięgają znacznie dalej ? w duchową sferę człowieka, otwierając go na niebezpieczną rzeczywistość, która prowadzi do utraty relacji z Bogiem, samym sobą i innymi ludźmi. Czym jest zatem propagowane przez media ?święto? Halloween, które w polskich realiach wyraźnie kontrastuje z chrześcijańską tradycją Wszystkich Świętych?
Pierwotnie zwyczaj ten nawiązywał do magiczno-satanistycznych kultów celtyckich kapłanów (druidów) praktykujących spirytyzm (kontakt z duchami zmarłych osób), a nawet składanie ofiar z ludzi ku czci bóstwa śmierci. Niektóre hipotezy wiążą go ze starożytnym świętem ognia, gdy na wzgórzach palono wielkie ogniska, by odstraszyć złe duchy.
Termin ?Halloween? jest skrótem dwóch nazw: All Hallow Day (Dzień Wszystkich Świętych) i All Hallow Evening (Wieczór Wszystkich Świętych). Zwyczajowo obchodzi się go 31 października. Według ludowych przekonań, dusze zmarłych mają tego dnia odwiedzać swoje domy. Z czasem to jesienne ?święto? nabrało ponurych skojarzeń z duchami, wiedźmami, koboldami, czarnymi kotami, czarownicami, demonami, stając się okazją do zjednania sobie nadprzyrodzonych sił rządzących przyrodą. Tę pogańską tradycję zawłaszczyli sataniści, którzy noc Halloween (31 października ? 1 listopada) łączą z czarnymi mszami i seksualnymi orgiami związanymi z kultem demonicznym.
Od czasów średniowiecznych wierzono, że przed piekielną mocą czarownic i wszelkiego rodzaju złem chroni zapalenie świecy w wydrążonej dyni, która po dziś jest symbolem Halloween i jednocześnie zabawnym rekwizytem. Nosi ona nazwę Jack-o-lantern, od przezwiska nocnych strażników lub imienia człowieka ukaranego za paktowanie z diabłem (irlandzka legenda), mającego nosić w jesienne noce latarnię z dyni aż do dnia Sądu Ostatecznego.
Pozornie więc Halloween wydaje się niewinnym ?świętem?, zaspokajającym jedynie potrzebę tajemniczości. Intryguje rzeczami budzącymi grozę, strach, lęk. Przyjęło się też, że jest odpowiednim momentem dla wróżb dotyczących małżeństwa, szczęścia, zdrowia i śmierci.
Dlaczego tak łatwo i bezkrytycznie przyjmujemy obce nam kulturowo pogańskie zwyczaje?
Otóż, tajemnica tkwi w kondycji duchowej współczesnego człowieka, który degradując znaczenie religii, zastępuje ją magią. Jak pisze ks. Aleksander Posacki SJ w książce ?Ezoteryzm i okultyzm ? formy dawne i nowe?, człowiek naszych czasów chce ?doświadczać?, a nie wierzyć. Nie chce się trudzić i kształtować siebie przez długotrwałą pracę nad sobą, ale przez techniki psychologiczne czy ezoteryczne, które, jak sądzi, przyniosą oczekiwany efekt szybko i bezboleśnie. Pragnie jednocześnie doświadczać niezwykłości, obcować z rzeczywistością o charakterze okultystycznym, ezoterycznym. Poszukuje szczęścia osobistego ?tu i teraz?. I wreszcie najbardziej niepokojący fakt ? człowiek współczesny odrzuca osobowego Boga na korzyść energii, mocy, czegoś nieokreślonego.
Halloween może zatem stanowić formę wtajemniczenia w świat okultystyczno-demoniczny. Będąc sztucznym tworem, zlepkiem różnych tradycji obcych chrześcijaństwu, oswaja niebezpieczne wierzenia i kulty oraz budzi konotacje satanistyczne. Terminy towarzyszące temu ?świętu?, jak śmierć, krew, duchy (przebieranie się w kostiumy ma na celu zmylenie duchów nawiedzających ludzi), otwierają na duchową rzeczywistość, która przekracza wymiar psychologiczny, odnosząc się do sfery światopoglądowej czy religijnej.
Tę duchowość absorbują nauczyciele, rodzice, którzy następnie przenoszą ją na nieukształtowane umysły dzieci i młodzieży. Przeżywanie takich ?świąt?, jak Halloween, dostarcza pożywki dla akceptacji wymienionych zachowań i zmiękcza naturalny dystans do tego co magiczne, tajemnicze czy zakazane.
Zastanówmy się, czy warto tak się ?bawić?.
Ks. Grzegorz Daroszewski
Mocni w wierze nie ulegniemy demonicznym wpływom
Niektóre techniki i ćwiczenia wydają się lub uchodzą za neutralne, bez żadnych odniesień do jakiejś obcej religii czy zabobonu, a w rzeczywistości to tylko inaczej nazwane praktyki okultystyczne czy magiczne. Tak bywa z niektórymi zabiegami medycyny niekonwencjonalnej. Lecz i w takich wypadkach dochodzi zwykle do niepokoju duchowego, załamania psychicznego, a nawet destrukcji osobowości. Mamy do czynienia z klasycznym wilkiem w owczej skórze.
Polska jest dziś zalewana falami bałwochwalstwa, okultyzmu i satanizmu przez propagandę fałszywych religii oraz wprowadzanie zabobonnych poglądów i praktyk jak wróżbiarstwo, magia, czary, wywoływanie duchów, rzucanie klątw, uroków, numerologia, astrologia, horoskopy, parapsychologia, medycyna niekonwencjonalna, radiestezja, bioenergoterapia, homeopatia, metoda Silvy, reiki, kabała, Halloween, gnoza, muzyka techno, Harry Potter, pornografia, regresing, wahadełko, tarot, rebirthing, amulety, talizmany, pierścień Atlantów, ufologia, sekty satanistyczne, hinduistyczne, buddyjskie. Poza tym niektóre wschodnie techniki walki, joga i jej różne odmiany: mantrajana, medytacja transcendentalna, zen, taoizm, sufizm, a szczególnie okultystyczna wiara w reinkarnację, zwłaszcza w teozoficznej wersji Heleny Bławatskiej oraz antropozofii Rudolfa Steinera propagowanej w jego szkołach waldorfskich.
Wiedza tajemna
Wiedza ta dotyczy przede wszystkim tajemniczych istot oraz mocy w świecie duchowym, w kosmosie i w człowieku, które są ukryte dla zmysłów i rozumu, pozarozumowych zdolności człowieka, które rzekomo umożliwiają poznawanie oraz panowanie nad tymi istotami i mocami, praktyk medytacyjnych i rytuałów magicznych opartych na tej wiedzy. A są nią wierzenia, przekonania oraz ideologia bazująca na pseudonaukowych, subiektywnych wyobrażeniach i kontaktach z istotami demonicznymi. Dlatego Bóg swoim wyznawcom zakazał praktyk okultystycznych (por. Pwt 18,10?14).
Okultyści nieposłuszni Bogu lub nieznający Jego prawa mają swoje organizacje, stowarzyszenia i instytucje. Zakładają ośrodki szkoleniowe i miejsca praktykowania swoich obrzędów. Działają wykorzystując metody i normy postępowania lekceważące Boże prawo. Posługują się znakami, symbolami, amuletami i talizmanami, przez które reklamuje się i rozpowszechnia wszelkiego rodzaju bałwochwalstwo. Ludzie je kupują i noszą, ponieważ albo są nieświadomi ich znaczenia, albo faktycznie wierzą w reklamę ich sprzedawców, że mają one działanie magiczne, które może ich uchronić od różnego rodzaju nieszczęść oraz zapewnić witalność organizmu i uaktywnić ponadnaturalne zdolności, a tymczasem narażają się na wpływy demoniczne.
Egzorcyści ostrzegają, że noszenie wymienionych okultystycznych znaków jest świadomą lub nieświadomą reklamą demonicznej duchowości oraz mogą być początkiem okultystycznej inicjacji, czyli połączenia się z istotami demonicznymi i uzależnienia się od nich. Okultystyczne uzależnienie deprawuje duchowość danego człowieka i hamuje jego dążność do duchowej doskonałości. Objawia się to w niechęci do modlitwy, awersji do sakramentów świętych, a nawet we wrogości względem Boga i Kościoła, co bez nawrócenia się prowadzi do apostazji i stoczenia się na drogę wiodącą do potępienia.
Etapy okultyzmu
Kto usiłuje poznać tajemnicze istoty i moce, uprawia gnozę. Kto usiłuje na nie wpływać i wykorzystywać, uprawia magię. Kto usiłuje nawiązać kontakt z duchami, uprawia spirtytyzm.
Gdy wtajemniczanie i uprawianie gnozy, okultyzmu, magii i spirytyzmu dokonuje się w zamkniętych kręgach dla wybranych, mamy do czynienia z ezoteryzmem.
Wszystkie wymienione fale okultyzmu, gnozy, magii i spirytyzmu łączą się dziś w jeden nurt zwany New Age, będący zlepkiem elementów najróżnorodniejszych wierzeń, filozofii, religii, zabobonów i pseudonauki. New Age to współczesne bałwochwalstwo i neopogaństwo, które urasta do rangi religii globalnej, kształtującej duchowe oraz polityczne oblicze jednoczącej się Europy i świata. Propagatorzy New Age ogłaszają koniec ery chrześcijańskiej i początek nowej, stąd nazwa: New Age (Nowa Era, Nowy Wiek, Nowa Epoka). Szczególnie ostrej i bezwzględnej krytyce poddają Kościół katolicki. Kościołowi głoszącemu naukę Jezusa Chrystusa jako ostateczną i pełną prawdę dla całej ludzkości zarzuca się fanatyzm i nienawiść. Negatywny stosunek do Kościoła sprawia, że coraz więcej niedokształconych, a sugestywnych wiernych odchodzi od chrześcijaństwa, by stać się wyznawcami obcych religii i uprawiać bałwochwalstwo, praktykować okultyzm, magię, spirytyzm itp. Tacy ludzie na miejsce Boga Żywego i Prawdziwego stawiają samych siebie oraz tajemnicze moce, energie, anonimowe duchy, a nawet szatana, i oddają im cześć. Wszystko to urąga rozumowi, niszczy wiarę opartą na Bożym Objawieniu i łamie pierwsze przykazanie Boże oraz prowadzi do duchowego zniewolenia, osaczenia lub opętania, a w końcu do potępienia.
Dwuznaczne symbole
Okultyści zaadaptowali sobie pewne znaki z chrześcijańskiej ikonografii, zmieniając ich znaczenie. Przykładem tego jest tęcza, która jako znak biblijny oznacza przymierze człowieka i ludzkości z Bogiem, pokój i zbawienie, ale w naszych czasach tęcza stała się symbolem homoseksualistów. Tym symbolem posługują się oni w czasie swoich parad równości. Również oko w trójkącie, które oznacza wiarę, że Bóg w trzech osobach czuwa nad światem, pewne kręgi okultystów zinterpretowało na swoje potrzeby jako tzw. trzecie oko, oznaczające zdolności wizjonerskie.
Niektóre techniki i ćwiczenia wydają się lub uchodzą za neutralne, bez żadnych odniesień do jakiejś obcej religii czy do zabobonu, a w rzeczywistości to tylko inaczej nazwane praktyki okultystyczne czy magiczne. Tak bywa z niektórymi zabiegami medycyny niekonwencjonalnej. Lecz i w takich wypadkach dochodzi zwykle do niepokoju duchowego, załamania psychicznego, a nawet destrukcji osobowości. Mamy do czynienia z klasycznym wilkiem w owczej skórze. Łatwo go zdemaskować w świetle reguły św. Ignacego o rozeznawaniu duchów: dana metoda, praktyka, zachowanie itd., do których istnieją wątpliwości, będą tylko wówczas dobre, jeżeli ich początek, środek i koniec są dobre i czyste.
Zakłamana reklama
Ludzie kupują i noszą drogie amulety, talizmany i różne magiczne znaki, bo wierzą reklamie, gdyż ich sprzedawcy kłamliwie przekonują, że stanowią one energetyczną tarczę ochronną dla noszącego, neutralizują działanie klątw, złego oka czy uroków. Ponadto pomagają uporządkować sprawy i relacje karmiczne oraz otworzyć się na pomoc i prowadzenie aniołów, uaktywniają procesy samoleczenia organizmu i są pomocne przy dolegliwościach żołądkowych, wątrobowych, sercowych, bólach głowy, zaburzeniach gospodarki wodnej, obniżają gorączkę itd. Dodatkowo pomagają zrozumieć i zaakceptować nieprzyjemne sytuacje życiowe, dają poczucie stabilności i zrównoważenia, znoszą stany depresyjne, pobudzają energię życiową, rozwijając ciekawość świata, oczyszczają krew, regulują ciśnienie i tamują krwotoki, wzmacniają system odpornościowy i regulują biologiczne cykle kobiet.
Nabywcy wierzą, że te symbole aktywizują zdolności paranormalne, a działając na podświadomość, otwierają wrota do zjawisk wykraczających poza trzeci wymiar.
Tymczasem Kościół katolicki naucza: ?Wszystkie praktyki magii lub czarów, przez które dąży się do pozyskania tajemnych sił, by posługiwać się nimi i osiągać nadnaturalną władzę nad bliźnim ? nawet w celu zapewnienia mu zdrowia ? są w poważnej sprzeczności z cnotą religijności. Praktyki te należy potępić tym bardziej wtedy, gdy towarzyszy im intencja zaszkodzenia drugiemu człowiekowi lub uciekanie się do interwencji demonów. Jest również naganne noszenie amuletów. Spirytyzm często pociąga za sobą praktyki wróżbiarskie lub magiczne. Dlatego Kościół upomina wiernych, by wystrzegali się ich. Uciekanie się do praktyk medycznych nie usprawiedliwia ani wzywania złych mocy, ani wykorzystywania łatwowierności drugiego człowieka? (KKK nr 2117).
Przeciwstawiliśmy się fali szatańskiej
Kto przyjął chrzest, publicznie i uroczyście oświadczył: ?Wyrzekam się szatana i wszystkich spraw jego?. Następnie wyznał wiarę w Boga Ojca Wszechmogącego, w Jezusa Chrystusa i Ducha Świętego.
To wyrzeczenie się szatana i wszystkiego, co prowadzi do grzechu, i wyznanie wiary w Boga Żywego uroczyście powtarzamy w każdą Wielką Sobotę.
Poznaliśmy prawdziwego i żywego Boga. Należymy do Kościoła, który w Jezusie Chrystusie otrzymał dla całej ludzkości ostateczną prawdę i pełne zbawienie, prawdę uniwersalną i ostateczną, jedynego Pośrednika i Drogę Zbawienia, ostateczne samoobjawienie się Boga, Słowa Wcielonego.
Ale jeżeli ktoś sam odwraca się od Chrystusa i powraca na drogę bałwochwalstwa przez uprawianie okultyzmu, magii i spirytyzmu, do takiego człowieka Bóg mówi:
?Obrzydliwy jest dla Pana każdy, kto to czyni? (Pwt 18,12).
?Nie możecie pić z kielicha Pana i z kielicha demonów;
nie możecie zasiadać przy stole Pana i przy stole demonów? (1 Kor 10,21).
?Duch zaś otwarcie mówi, że w czasach ostatnich niektórzy odpadną od wiary, skłaniając się ku duchom zwodniczym i ku naukom demonów? (1 Tm 4,1).
Eucharystia źródłem mocy
W Eucharystii sam Chrystus jest naszą Drogą, Prawdą i Życiem. Idąc tą Drogą, nie zatracimy się w kosmicznej energii czy bezosobowej nirwanie, ale w pełnym świetle poznamy Boga i samych siebie. Spełni się wówczas odwieczne pragnienie każdego serca ludzkiego, które wyraził św. Augustyn: ?abym poznał Ciebie i abym poznał siebie?.
Tej Drogi nie można i nie wolno mylić z drogami proponowanymi przez naukę i technikę, obiecującymi jakiś raj na ziemi, czy konsumpcjonizmem i hedonizmem oferującym narkotyki i różne używki jako źródło urojonej i sztucznej szczęśliwości. Podobnie ma się sprawa z filozofią i mistyką Wschodu oraz wywodzącymi się z niej wschodnimi technikami i różnymi praktykami, których syntezą i klasyczną formą jest joga i zen. Nie dajmy się zwieść przeróżnym prądom i nurtom od ezoterycznych form duchowości począwszy, poprzez różne formy medytacji transcendentalnej czy samokontroli umysłu Silvy, aż na homeopatii, bioenergoterapii, reiki, niekonwencjonalnych metodach leczenia i radiestezji skończywszy.
W rzeczywistości są to bezdroża prowadzące w ciemność i śmierć poprzez utratę osobowości, rozpłynięcie się w anonimowej pustce (nirwanie). Co gorsza, najbardziej skrajne formy magii i praktyki okultystyczne wystawiają człowieka na bezpośrednie działanie ducha ciemności, który jest zabójcą.
Gdy ktoś swoje racje, poglądy, postulaty czy działalność uzasadnia i wyjaśnia tzw. poprawnością polityczną można być pewnym, że masz do czynienia z nową ideologią-religią ? New Age. ?Poprawność polityczna?, ?New Age? to hasła, które funkcjonują nie tylko w języku filozoficznym, ale w radiu i telewizji, nawet w programach rozrywkowych, i przedostają się do codziennego żargonu.
Jezus Chrystus proponuje drogę życia i światła, na której człowiek staje się coraz bardziej sobą w pełnej wolności z Bogiem i w Bogu, a równocześnie we wspólnocie wierzących. Człowiek nie może rozwijać się duchowo w całkowitej izolacji i samotności. Nie może być sobą, osiągnąć swojego celu, być prawdziwie szczęśliwy poza wspólnotami, jakimi są Kościół, zgromadzenie liturgiczne i rodzina. Rozpoznanie i rozróżnienie prawdziwych dróg od bezdroży jest możliwe tylko w świetle, którego źródłem jest Słowo Boże i Eucharystia.
s. Michaela Pawlik OP
Rozpoczęła pracę jako pielęgniarka w lubelskim szpitalu klinicznym, następnie skończyła Instytut Wyższej Kultury Religijnej na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Jako świecka pielęgniarka i wolontariuszka przez 13 lat pracowała w Indiach. By lepiej zrozumieć tamtejsze problemy społeczne, studiowała również w tym czasie socjologię na Uniwersytecie Karnatak w Dharwad. Po powrocie z Indii wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Dominikanek Misjonarek Jezusa i Maryi. Pracując wiele lat wśród najuboższych, dogłębnie poznała relacje społeczne oraz mentalność ludności indyjskiej, stała się również znawczynią hinduizmu. Siostra Michaela jest autorką wielu książek, m.in. ?Złudna wiara w reinkarnację?, ?Nie dajcie się uwieść?, ?Zwodniczy mistycyzm orientu?, ?Utopijny Raj ? New Age?.
Świadectwo Piotra z Warszawy
Nie wywołujcie duchów!
Traktowałem ten seans spirytystyczny jako zabawę, jednak już niebawem okazało się, że dotknąłem czegoś, co z zabawą nie ma nic wspólnego. Po seansie poczułem się lepszy, bo zdałem sobie sprawę, że dotknąłem sfery, o której większość ludzi nie ma pojęcia. To mnie cieszyło. Czułem, że to nie pierwsza i nie ostatnia próba. Chciałem więcej, a następne spotkania przebiegały podobnie. Jednak zaczął pojawiać się strach.
Kiedy miałem 21 lat, rozstałem się z moją dziewczyną. Nie mogłem sobie poradzić sam ze sobą, straciłem sens życia i zaczęły mnie nękać myśli samobójcze.
To nie była zabawa
Zapragnąłem doświadczyć w życiu czegoś innego, choć sam do końca nie wiedziałem, czego oczekuję. Przyszło mi do głowy wywoływanie duchów. Dlaczego akurat to? Sam nie wiem. Zapytałem kolegę ze szkoły, czy zna kogoś, kto się tym zajmuje, a on potwierdził i po paru dniach spotkaliśmy się w grupie ok. sześciorga osób, aby rozpocząć seans. Miał się on odbyć u Rudej, której mama wywoływała duchy. Przypuszczam, że swoją wiedzę przekazała córce, dlatego Ruda na spotkaniu mówiła nam, co mamy robić. Traktowałem ten seans spirytystyczny jako zabawę, jednak już niebawem okazało się, że dotknąłem czegoś, co z zabawą nie ma nic wspólnego.
Naszym założeniem było wywołanie dobrego ducha. Liczyłem, że dzięki niemu moje życie się zmieni i stanie się dla mnie owocne.
Przygotowaliśmy plansze, litery, cyfry, talerzyk i rozpoczęliśmy seans. Po chwili talerzyk zaczął się poruszać i w pierwszym momencie myśleliśmy, że Ruda nim kieruje, ale kiedy podniosła rękę, a talerzyk sam jeździł po stole, wiedzieliśmy już, że to nie jest sztuczka. Talerzyk poruszał się po planszy, jednak nie pokazywał niczego konkretnego.
Wszechogarniające przerażenie
Po seansie poczułem się lepszy, bo zdałem sobie sprawę, że dotknąłem sfery, o której większość ludzi nie ma pojęcia. To mnie cieszyło. Czułem, że to nie pierwsza i nie ostatnia próba. Chciałem więcej. Następne spotkania przebiegały podobnie, jednak zaczął po nich pojawiać się strach, który z seansu na seans narastał. W pewnym momencie był tak duży, że nie mogłem sam zasnąć. Musiałem mieć zapalone światło i wciąż czułem przy sobie czyjąś obecność. Ten strach mnie zniewalał. Bałem się ciemności, nie chciałem przebywać sam. Idąc do łazienki, śpiewałem pieśni religijne, aby w ten sposób zagłuszyć lęk. Pomimo tego kontynuowaliśmy spotkania. Chcieliśmy, aby ktoś się wreszcie z nami skontaktował i przemówił do nas.
Po kilku spotkaniach talerzyk zaczął się przemieszczać po literach i można było odczytać całe zdania. Zadawaliśmy pytania, a ktoś na nie odpowiadał. Jedna osoba, która uczestniczyła w seansie, zapisywała wszystkie pytania i odpowiedzi w zeszycie.
W pewnej chwili podczas seansu odczuliśmy ogromny strach, byliśmy przerażeni. Zrozumieliśmy, że przyszedł do nas zły duch. Zaczęliśmy się modlić, aby od nas odszedł. Po modlitwie postanowiliśmy wraz z Mariuszem i Magdą pojechać do księdza, którego znaliśmy z lekcji religii w szkole zawodowej. Był to ks. Mirosław. Wszyscy mieliśmy do niego zaufanie. Wiedzieliśmy, że uczestniczy w modlitwach o uwolnienie duchowe. Jeszcze tego samego dnia znaleźliśmy się u niego w Łowiczu.
Przyznaliśmy się księdzu, że wywoływaliśmy duchy. Opowiedzieliśmy o naszym strachu oraz że przyszedł do nas duch o takim a takim imieniu. Gdy je wymówiliśmy, ksiądz krzyknął przerażony: ?O rany boskie, co wy żeście narobili?!?. Pokazaliśmy księdzu zeszyt, w którym zapisywaliśmy rozmowę z duchem. Ksiądz zapytał, przez którą z osób duch udzielał odpowiedzi. My na to, że kontaktował się przez talerzyk. Ksiądz się nieco uspokoił, dał nam obrazek Jezusa Miłosiernego z koronką do Miłosierdzia Bożego i powiedział, byśmy poszli do spowiedzi. Po kilku dniach po przystąpieniu do sakramentu pokuty poczułem, że jestem innym człowiekiem. Towarzyszyła temu niesamowita radość, poczułem Bożą miłość. Wszyscy moi znajomi, którzy brali udział w wywoływaniu duchów, mieli podobne odczucia.
Wyzwolenie
Zacząłem codziennie uczęszczać na mszę św. Nadal prześladował minie strach, ale nie był on już tak silny i nie miał już nade mną takiej władzy jak przedtem. Ale konsekwencje dotknięcia spirytyzmu ciągnęły się latami, długo po epizodzie z wywoływaniem duchów pojawiały się momenty, w których czułem obecność złej istoty. Wiedziałem jednak, że Jezus i Matka Boża strzegą mnie i że diabeł nie jest mi w stanie nic zrobić.
Pewnego dnia poszedłem do kościoła, który znajduje się przy pl. Szembeka w Warszawie. Przed mszą św. uklęknąłem przed figurą Matki Bożej i poprosiłem z głębi serca o pomoc. Po mszy św. podeszła do mnie pani Hania ? bo tak miała na imię, jak się potem okazało ? i opowiedziała mi o wspólnocie ?Jezus żyje?, działającej przy kościele św. Stanisława Kostki w Warszawie na Żoliborzu. Wspólnota organizowała wyjazdy do sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach, w którym odbywały się sobotnie wieczerniki. W czasie jednego z tych nabożeństw przyjąłem szkaplerz święty i od tego dnia odczuwam przeogromną opiekę Matki Bożej.
W końcu znalazłem swoją drogę, którą podążam w zgodzie z Bogiem. Jednym z jej etapów jest zespół pieśni religijnej Sursum Corda, powołany przeze mnie wraz z moimi przyjaciółmi ? Moniką, Agnieszką i Piotrem. Możecie spotkać nas raz w miesiącu na wieczerniku w sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach.
http://www.gazetapolska.pl/24571-hallow ... spirytyzmu