cd(5): ?Gdy w Otchłani, pogrążony w mękach, podniósł oczy, ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie? (16,23)
Przebywający w Otchłani bogacz ujrzał szczęśliwego Łazarza na łonie Abrahama. Ujrzał, mimo iż dzieliła ich ogromna, nie do przebycia, bezdenna przepaść. Jakże więc to było możliwe, że ujrzał z tak niewyobrażalnie dalekiej odległości? A jeżeli ujrzał, to czym i z jakiego powodu ujrzał? Zanim odpowiemy sobie na te pytania, przyjrzyjmy się jak ta sprawa wygląda w czasie naszego ziemskiego życia w ciele. Na tym świecie, to co jest widzialne postrzegamy dzięki zmysłowi wzroku, dzięki naszym oczom; choć można też żyjąc w ciele widzieć to, co jest niewidzialne oczami duszy, tak jak to np. było w przypadku św. S. Faustyny, o czym wielokrotnie wspomina w swoim ?Dzienniczku?. Można ujrzeć coś na własne oczy ? czyli zobaczyć samemu, być naocznym świadkiem czego. Można widzieć coś, kogoś z bliska i z daleka. Można ujrzeć w oddali pasmo gór, można spoglądając w górę ujrzeć w pogodny wieczór czy w pogodną noc rozgwieżdżone niebo, na niebie gwiazdy, ciała niebieskie. Ale przy pomocy przyrządów optycznych lornetki czy teleskopu możemy dostrzec wyraźniej i lepiej obserwowane oddalone przedmioty czy ciała niebieskie. Wtedy jakby znajdowały się bardzo blisko przed naszymi oczami, choć w rzeczywistości są bardzo daleko. A co powiedzieć o telewizji, dzięki której widzimy przesyłane na odległość, często bardzo wielką, mierzoną w tysiącach kilometrów, ruchome obrazy przedmiotów, rzeczy za pomocą fal elektromagnetycznych. A przecież jakość tych obrazów i formy ich przekazywania są coraz bardziej unowocześniane. Włączamy telewizor i podnosząc wzrok na ekranie telewizyjnym widzimy z bliska często to, co dzieje się od nas bardzo, bardzo daleko. I to, co jest tak bardzo daleko możemy ujrzeć, zobaczyć z bardzo bliska naszymi oczami (np. lądowanie i pobyt astronautów amerykańskich na księżycu). Zauważamy wtedy, że jakby ta odległość nie istniała, że nie jest ona przeszkodą, uniemożliwiającą ujrzenie czegoś, kogoś z bardzo daleka. To wszystko możemy ujrzeć naszymi cielesnymi oczami dzięki ?ziemskiej? telewizji. Idąc tym torem myślenia, nie byłoby błędnym stwierdzenie, że istnieje też Boża, ?niebieska? telewizja, dzięki której ? jak możemy o tym wielokrotnie przeczytać w Piśmie Świętym ? prorocy czy apostołowie (a szczególnie św. Jan) mieli nadprzyrodzone wizje, oglądając różne obrazy ukazujące się ich oczom duszy; obrazy rzeczy, które działy się w odległych miejscach bądź miały się dziać w dalekiej przyszłości. A zatem zdarzyło się, że bogacz podniósł swe oczy i na ?niebieskim? ekranie telewizyjnym ujrzał Abrahama i Łazarza na jego łonie. ?Nie mógłby, podnosząc oczy ? powiada św. Augustyn ? dojrzeć go, gdyby tamten nie był wyżej, w miejscu pełnym pokoju i szczęścia, on zaś niżej, w piekle, gdzie cierpiał męki?. Zaś św. Grzegorz Wielki tak się wyraził: ?Bogacz z dala wznosi oczy i widzi Łazarza, gdyż niewierni, będąc za karę potępieni, pozostają w głębi i przed dniem sądu widzą ponad sobą wiernych zażywających pokoju; później ich szczęścia w żaden sposób widzieć nie mogą. Bardzo dalekie jest to, co widzą, ponieważ nie mają zasług, aby się tam mogli dostać?
Pogrążony w piekielnych ciemnościach ten mieszkaniec kraju pełnego ciemności (Hi 10,21) podniósł swe oczy ku Niebu, które zobaczył jakby w blasku błyskawicy, w ułamku sekundy. Ku Niebu, którego niewysłowione piękno pozostało w nim obecne, a teraz już na całą wieczność utracone, ażeby stać się dodatkową udręką pośród doznawanych straszliwych cierpień. Zobaczył w górze Abrahama, jaśniejącego i szczęśliwego, może zasiadającego na jakimś tronie chwały, a na jego łonie równie szczęśliwego, w blasku chwały Łazarza, niegdyś biednego, pogardzanego przez niego Łazarza, odrażającego w jego oczach. A teraz? Teraz jakby rażony piorunem, pełny zdumienia ujrzał go takim, jakim jest (był) naprawdę, pięknego dzięki światłu Boga i Jego świętości, bogatego w miłość Bożą, podziwianego nie przez ludzi, lecz przez aniołów Bożych. Tak, to widzenie spadło na niego jak grom z jasnego nieba i wywołało w nim tylko ból i wściekłość.
Opowiadając swoim synom i wychowankom straszny, a zarazem pobudzający do nawrócenia i bojaźni Bożej swój sen o piekle, w którym przebywał św. Jan Bosko w pewnym miejscu tak mówił: ?Zrobiłem parę kroków naprzód i zobaczyłem, co przeżywają ci nieszczęśni i biedni potępieni chłopcy. Wtedy nagle cały sufit piekielnej pieczary stał się przejrzysty jak kryształ. Ukazał się skrawek nieba, a w nim ich koledzy radujący się szczęściem wiekuistym. Na ten widok biedni zatraceńcy płonęli wściekłością w szalonym gniewie i zieli zazdrością, bo kiedyś wyśmiewali się ze sprawiedliwego. Przypomniałem sobie wtedy słowa psalmu: ?widzi to występny, gniewa się, zgrzyta zębami i marnieje? (Ps 112,10). ?Dlaczego nie słyszę żadnego głosu?? ? zapytałem przewodnika. Podejdź bliżej ? doradził. Poprzez kryształową szybę usłyszałem krzyki i szlochy, bluźnierstwa i przekleństwa pod adresem świętych. Głosy ich zlewały się ze sobą w myśl słów Pisma: ?złością buchają usta występnych?(Prz 15,28). Gdy uprzytamniają sobie błogosławiony los swoich dobrych kolegów ? powiedział mój przewodnik ? muszą wręcz wykrzyknąć: ?To ten, co dla nas głupich niegdyś był pośmiewiskiem i przedmiotem szyderstwa: jego życie mieliśmy za szaleństwo, śmierć jego ? za hańbę. Jakże więc policzono go między synów Bożych i ze świętymi ma udział? To myśmy zboczyli z drogi prawdziwej? nasyciliśmy się na drogach bezprawia i zguby, drogi Pańskiej nie poznaliśmy?(Mdr 5,4-7). Takie to są ich tragiczne zawodzenia, które powtarzać się będą przez całą wieczność. Lecz ich krzyki, skargi i wszelkie wysiłki są daremne, bowiem ?owładnie nim przerażenie i siła nieszczęścia? taki jest los odstępcy od Boga, dziedzictwo przez Boga mu przyznane? (Hi 20,22b.25c.29). ?Już nie istnieje dla nich czas. Jest tylko wieczność?. cd(6)n
cd(6): ??I (Wtedy) zawołał (głośno) : ?Ojcze Abrahamie, ulituj (zmiłuj) się nade mną i poślij Łazarza, niech umoczy (aby umoczył) koniec swego palca w wodzie i ochłodzi(ł) mój (mi) język, bo cierpię strasznie (wielkie męki) w tym płomieniu? (Łk 16,24)
Bogacz błaga, aby Łazarz choć jedną kropelką wody, końcem swego palca, ochłodził i orzeźwił jego straszliwie rozpalony język, pogrążony w płomieniu ognia piekielnego. Taki oto komentarz do tego faktu daje św. Grzegorz Wielki:
?Oto teraz bogacz w swych katuszach chce mieć za orędownika tego, nad którym za swego życia zmiłować się nie chciał. O, jaka dokładność sądów Bożych! Jakaż ścisła wypłata za czyny dobre i złe. Oto wcześniej wyraźnie powiedziano, że Łazarz pragnął otrzymać odrobiny spadające ze stołu bogacza, a nikt mu ich nie dawał, teraz zaś bogacz w swych katuszach pragnie, aby Łazarz końcem palca zwilżył wodą jego usta. Z tego, bracia, zrozumiejcie jak ścisła jest surowość Boga. Ów bowiem bogacz, który biedakowi okrytemu ranami i tego, co najdrobniejsze nie chciał udzielić ze swego stołu, teraz będąc w piekle doszedł do tego, iż sam prosił o to, co najmniejsze. Albowiem prosił o kroplę wody ten, który odmówił drobin chleba. Lecz na to trzeba zwrócić pilną uwagę, co to znaczy, iż bogacz pogrążony w ogniu prosił o zwilżenie swego języka. Pismo Święte ma to do siebie, iż niekiedy co innego mówi, a swymi słowy o czym innym poucza. Powyżej Pan nie powiedział, że ów pyszny bogacz oddawał się wielomówstwu, lecz iż ucztował wystawnie. Nie zaznaczył, iż ów grzeszył gadaniną (zob.Prz 10,19 i 2Tm 2,16), lecz skąpstwem i obżarstwem (por. Syr 14,3). Ponieważ jednak na ucztach zwykle pełno jest próżnej i zgubnej gadaniny, ten, o którym powiedziano, iż źle ucztował, w piekle na swym języku większe, od ognia ponosił cierpienia. Najpierw źle ucztujący dopuszczają się winy gadatliwości, po niej jednak następują płoche zabawy, jak o tym świadczy Pismo Święte mówiąc: ?Usiadł lud aby jeść i pić, i wstali, żeby się bawić?(Wj 32,6). Zanim jednak do zabaw ciało się pobudzi, do żartów i próżnych słów pobudza się język (por. Ef 5,3-4 i Mt 12,36). Cóż więc przez to powiedziano, iż bogacz w katuszach prosił o zwilżenie swego języka, jeśli nie to, iż ponieważ na uczcie więcej grzeszył gadatliwością (Syr 19,6 i 20,5b), za karę sprawiedliwie jego język w ogniu większe ponosił cierpienia?? .
Zaiste dziwną wydawać się może ta prośba bogacza, bo czyż jest mu w stanie pomóc, przynieść ulgę ta odrobina wody? Czy w jakimś, choćby najmniejszym stopniu zmniejszy ona straszliwą moc owego piekielnego płomienia? Czy jest w stanie, choćby troszeczkę, na moment, na chwilkę tylko ugasić, zmniejszyć straszliwą gorączkę jego języka? W żadnym wypadku nie, choć gdyby (za)istniała możliwość dotknięcia rozpalonego języka bogacza ową malutką kropelką wody, to trzeba by wtedy dać odpowiedź twierdzącą, lecz takiej możliwości ? o czym nieco później ? już nie ma i nigdy być nie może. A więc w żadnym wypadku nie, a jednak bogacz błaga o tę odrobinkę litości, o tę kropelkę miłosierdzia.
Pogrążony w otchłani piekielnej bogacz prosi, błaga, by nie powiedzieć, że żebrze o tak niewiele, o ochłodzenie swego straszliwie rozpalonego języka, a nie innego jakiegoś członka swego ciała, bowiem w języku szczególniej daje się odczuć pragnienie. Choć niewątpliwie rzeczą pewną jest to, że bogacz grzeszył językiem (wielomówstwem, pychą, słowami pogardy ? jak o tym mówił cytowany powyżej św. Grzegorz Wielki), to jednak w tekście ewangelicznym nie chodziło o jakiekolwiek, choćby najmniejsze pokrzepienie fizyczne tego członka ciała, ponieważ ciało, z jego zmysłami, jego członki dopiero po połączeniu się z duszą po swym zmartwychwstaniu, po wyroku potępienia na Sądzie Ostatecznym podzieli wieczne, niewyobrażalne cierpienia duszy (J 5,29b). Tak też o tym mówi Bóg Ojciec w ?Dialogu?:
?Gdy potępieni w ostatnim dniu sądu powszechnego usłyszą trzecie napomnienie, gdy sprawiedliwość Moja zawoła: ?Surgite mortui, venite ad iudicium?, to jest ? ?Powstańcie zmarli, stańcie przed sądem?, wtedy odnowią się i wzrosną cierpienia biednej duszy przez zjednoczenie jej z ciałem, pod nieznośnym potępieniem, które przygniata ją pomieszaniem i wstydem?wtedy dusza wróci z ciałem, które w sprawiedliwych będzie uwielbione, a w potępionych udręczone na wieki? W chwili śmierci dusza sama słyszy oskarżenie, lecz na sądzie powszechnym odnosić się ono będzie jednocześnie do duszy i ciała; bo ciało było towarzyszem i narzędziem duszy, w czynieniu dobra i zła, wedle tego, co podobało się woli własnej. Każdy bowiem czyn dobry i zły spełniany jest za pośrednictwem ciała. Toteż słusznie ciała złych będą dzielić ich męki wieczne, gdyż były narzędziem grzechu? Wtedy na głos straszliwy, który usłyszą: ?Idźcie przeklęci w ogień wieczny?, pójdzie ich dusza wraz z ciałem, otoczona całym zaduchem ziemi, żyć z diabłami, bez pociechy nadziei, każda na swój sposób, wedle miary i rozmaitości popełnionych grzechów. Skąpy, pogrążony w smrodzie chciwości płonąć będzie w ogniu wraz z dobrami tego świata, które tak niegodziwie pokochał. Okrutnik płonąć w nim będzie z swym okrucieństwem; rozpustnik ze swą rozpustą i niecnymi pożądaniami; niesprawiedliwy ze swymi niesprawiedliwościami; zawistny i zawzięty na bliźniego ze swą nienawiścią (por. 1Kor 6,7-10!). Ta nieuporządkowana miłość własna, sprzęgnięta z dumą, z której wyszły wszystkie złości, będzie palić i zadawać im mękę nieznośną; tak wszyscy będą ukarani, każdy na swój sposób, zarazem na duszy i ciele? (z rozdz. ?Nauka o Moście?). cd(7)n
cd(7): Zatem ta odrobina, kropelka wody mieszcząca się na samym koniuszku palca, w płomieniu, w ogniu cierpienia (pragnienia), która miała zwilżyć, ochłodzić rozpalony i wyschnięty język bogacza nie byłaby w stanie w żadnym wypadku dać jakiekolwiek, choćby najmniejsze z możliwych pokrzepienie fizyczne. Dla ulżenia ciału, byłoby to niczym, by nie powiedzieć, że byłoby to męką.
Bogaczowi chodziło o choćby najmniejsze pokrzepienie duchowe w tym morzu, oceanie niewypowiedzianego językiem cierpienia, w morzu mąk, których żaden język nie byłby i nie jest w stanie wypowiedzieć, bo żadne słowa nie oddadzą (nie oddałyby) rodzaju tych piekielnych cierpień, straszliwych mąk.
Czym jest piekło? Tak o tym czytamy w ?Świadkach Bożego Miłosierdzia? Anny:
?Bóg jest Miłością. Tam, gdzie nie ma miłości, nie ma Boga. Nienawiść, pogarda, okrucieństwo ? to straszliwa pustka pozbawiona miłości. To aktywny świat duchowy istniejący poza Miłością (?). Ludzie, którzy wybierają w tym życiu drogę odrzucenia miłości, miłosierdzia i w tym stanie wchodzą w wieczność nie giną po swojej śmierci. Istnieją, lecz poza Miłością, włączeni zostają w potworny stan nienawiści ? pustki duchowej, w której żaden stwór duchowy nie może się rozwijać; może tylko cierpieć z niezaspokojonego głodu, pragnienia miłości ? Bóg jest Miłością. Kto nie ma jej nic w sobie, przeszedłszy przez życie, ten zabił w sobie podobieństwo Boże ? nie może tu, w niebie być! Jest obcy do tego stopnia, że znieść miłości nie może, ucieka jak najdalej. Piekło jest brakiem miłości Boga, jest wieczystą udręką, głodem i konaniem z braku obecności tam Boga, ale nie jest pustką ? wypełnia je wszystko, co przed Miłością uchyliło się, uciekło, co nienawidzi Miłości. Jest tam zawiść, pycha. Jest pogarda wzajemna i zadawanie sobie bólu(?). Piekło ? to stan, przed którym zatrzymała się miłość Boga i tam ona nie ma żadnego dostępu; to absolutny brak atrybutów Boga, a więc: współczucia, litości, miłosierdzia, dobroci, solidarności. Nie ma pociechy, nie ma ulgi, nie ma nadziei. I tam są chrześcijanie, wielu, tysiące! Tam są także ci, których na ziemi czci się publicznie, a to jest dla nich męczarnią?.
A zatem owe wołanie potępionego bogacza o choćby najmniejsze ochłodzenie straszliwie rozpalonego i płonącego w płomieniach ognia piekielnego jego języka ? to nic innego, jak tylko błagalna prośba o choćby najmniejszą oznakę, kroplę miłości Bożej, która mogłaby być dla niego, pogrążonego w ogniu ? morzu otaczającej go zewsząd i zawsze nienawiści i pogardy, nadzieją na choćby najmniejszą zmianę swego straszliwego położenia. Ta k r o p l a miłości mogła by mieć postać najmniejszego gestu, aktu litości, współczucia, miłosierdzia, choćby jednego słowa współczucia, pocieszenia, co mogłoby przynieść bogaczowi jakąś ulgę czy nadzieję. I więcej, znaczyłoby to, że on sam miałby w sobie choćby najsłabszy cień, odruch miłości, byłby zdolny do jej wypowiedzenia.
Bóg w sercu każdego człowieka zawarł pragnienie miłości ? swoje znamię. Jedna z dusz czyśćcowych takie oto daje świadectwo nt. potrzeby doświadczania miłości: ?Miłość Boga do nas jest odkryciem, które oszałamia nas na progu śmierci, lub lepiej ? na progu prawdziwego życia. Ty wiesz, jak bardzo wszyscy spragnieni jesteśmy miłości, jak każda k r o p l a miłości ludzkiej ? tak mała i tak rzadka ? dodawała nam ochoty do życia, a jej brak powodował smutek, załamanie, rozpacz. Jak często ów brak społecznej miłości prowadzi ludzi do samobójstwa, odejścia od Boga, do zła, to ja wiem ? tu. A tutaj nagle staje się źródłem, rzeką, morzem płynącej ku nam nieskończenie fali miłości. Stajemy przed możliwością wejścia w Nią i życia w Niej. Jedynym pragnieniem jest rzucić się w tę objawioną ci miłość całkowicie, natychmiast i na zawsze. Ale zatrzymują cię ?szaty? nie dosyć czyste; a brud ich w tym ?świetle? jest ujawniany w całej swej cuchnącej szpetocie. Głód bycia z Panem jest głodem niewyobrażalnym, lecz takaż jest nadzieja i pewność Jego miłości. A przyjaźń i miłość bliskich otacza nas i podtrzymuje?.
Potępiony bogacz w piekle żebrał o jedno, choćby jedyne słowo czy spojrzenie litości, pocieszenia, co byłoby przejawem miłości. Ale w piekle żadnego choćby z możliwie najmniejszych przejawów miłości nie ma, bowiem tam miłość nie ma zupełnie dostępu. Tam jego mieszkańcy konają i cierpią z niezaspokojonego głodu i pragnienia miłości, dla której zostali stworzeni. Że tak jest, świadczą o tym choćby te oto dramatyczne, pełne niewypowiedzianej boleści i rozpaczy wyznania dusz potępionych, zamieszczonych w zapiskach S. Józefy Menendez; która wielokrotnie zwracała w nich uwagę na największą mękę piekła ? pozbawienie duszy zdolności do miłowania:
?To jest moją męką?że chciałabym miłować, lecz nie mogę. Pozostaje mi tylko nienawiść i rozpacz. Gdyby ktoś z nas, tu obecnych mógł raz chociażby uczynić, wypowiedzieć jeden, jedyny akt miłości?nie byłoby to już piekło!?Ale to niemożliwe, my tego nie możemy, żyjemy nienawiścią i złem. Pokarmem naszym jest nienawiść i wzajemny wstręt!? i ?Największą tutaj, tego miejsca męką jest nie móc, jest to, że nie możemy miłować Tego, którego musimy nienawidzić. Och! Jak bardzo trawi nas pragnienie i głód miłości, ale już za późno?Ty też odczujesz ten sam głód, to samo trawiące nas pragnienie: jedynie nienawidzić, złorzeczyć, mieć wstręt i pragnąć zguby dusz?Oto nasze jedyne pragnienie i nic innego już nas tu nie obchodzi!? oraz ?Na zawsze jestem tu, gdzie już nie można miłować!?O, jakże krótka była przyjemność?a za nią wieczne potępienie? Cóż nam pozostaje?? Nienawidzić piekielną nienawiścią i to na zawsze!?
W podobnym tonie wypowiada się potępiona dusza Anity:
?Każde zrozumienie otrzymane w chwili śmierci, każde wspomnienie z życia, które znamy, przemienia się w palący płomień. Wszystko powraca, aby nas dręczyć. Wszystkie te wspomnienia ukazują nam smutną stronę tych łask, które odrzuciliśmy. Jak to nas dręczy! Duchowo przykuci, my potępieńcy przyglądamy się przerażeni naszemu niedoskonałemu życiu, wyjąc i zgrzytając zębami, dręczeni i wypełnieni nienawiścią. Tutaj pijemy nienawiść jak wodę. Nienawidzimy siebie nawzajem. Bardziej niż cokolwiek nienawidzimy Boga. Tamci błogosławieni w niebie powinni Go kochać, ponieważ stale Go widzą w Jego najbardziej majestatycznym pięknie. To czyni ich szczęśliwymi nie do opisania. My to wiemy, a ta wiedza nas rozwściecza. Ludzie na ziemi, którzy poznają Boga poprzez Jego stworzenia i Jego Objawienie, mogą Go kochać, ale nie są zmuszeni, aby tak czynić. Lecz dusza, do której zbliża się Bóg jako straszny Mściciel i Sędzia, ponieważ został przez nią odrzucony, nienawidzi Go tak, jak my Go nienawidzimy. Nienawidzi Go całą siłą swej złej woli. Nienawidzi Go wiecznie, ze względu na fakt, że zakończyła swoje ziemskie życie odrzucając Boga? (?List zza grobu?, Fronda nr 25/26, s. 354/355).
W opisie piekła wg bł. Henryka Suzo, tak m.in. czytamy: ?Pijacy i łajdacy, służący swemu brzuchowi (Flp 3,9), byli niby zgłodniałe wilki, dotknięci niewiarygodnym głodem i nieznośnym pragnieniem. Pragnęli dostać maleńką k r o p e l k ę wody dla odświeżenia języka spalonego ogniem żaru, ale nikt im jej nie dawał?
(źródło: O. Dominique Cerbeland ?Diabeł? a jednak istnieje?; Edycja św. Pawła, Częstochowa 2001).
Ta kropelka wody chyba też ma jakiś związek z tą wypowiedzią Pana Jezusa w czasie Jego przesłuchania, skierowaną do arcykapłana Annasza, w jego pałacu: ?Jeśli przy pomocy o d r o b i n y wody lustralnej i przez ofiarę z barana jest dozwolone, jak się wierzy, usuwanie grzechu, wynagrodzenie za niego i oczyszczenie z niego, to jakże nie mogłoby tego dokonać Moje łzy, Moja krew, Moje pragnienie?? cd(8)n
cd(8):?Lecz Abraham odrzekł: ?Wspomnij, synu, że za życia otrzymałeś swoje dobra, a Łazarz przeciwnie, niedolę; teraz on tu doznaje pociechy, a ty męki cierpisz..(16, 25)
Innymi słowy jakby powiedział: ?- w ziemskim swoim życiu otrzymałeś od kochającego cię Boga takie dobra, które gdybyś nimi mądrze gospodarzył powinny pomóc osiągnąć zbawienie i wieczne szczęście twej duszy, bo na to, zostały ci przecież dane, a ty tymczasem w taki sposób je używałeś, że stały się dla ciebie przyczyną twego potępienia. Możesz mieć tylko żal do samego siebie, bo sam sobie zgotowałeś taki straszny los.
Znany tobie Łazarz, który za swego życia otrzymał niedolę, potrafił z tego daru, z tego nieszczęścia uczynić dobry użytek, dobro, dzięki któremu teraz doznaje wiecznej pociechy, gdy ty tymczasem nie umiałeś przy pomocy twoich dóbr uczynić nic, co nie byłoby złem w oczach Bożych. Dlatego jest sprawiedliwe, ażeby on tu teraz doznawał pociechy, a ty ? żebyś cierpiał. Inaczej nie może być -?.
Abraham zatem w sposób łagodny, ale zdecydowany odmówił zrobienia czegokolwiek w sprawie prośby bogacza, sprawiając mu niejako zawód, ale tylko z pozoru, bowiem bogacz innej odpowiedzi nie mógł się spodziewać i wiedział o tym dobrze, że jego nadzieje pokładane w Abrahamie były złudne. Jeśli Abraham nie kiwnął ? a nie kiwnął ? w sprawie bogacza nawet palcem, nie chcąc w nią angażować również Łazarza, to czyż ? z pozoru ? nie można by dojść do wniosku, że sprawiedliwi i błogosławieni, reprezentowani w osobach Abrahama i Łazarza pozbawieni są odrobiny miłości, że są tak okrutni i nieczuli na straszną niedolę bogacza, że myślą tylko o sobie samych, o swoim szczęściu, a to co się dzieje z ich bliźnimi, zwłaszcza z tymi, którzy podzielają los bogacza nic już nie obchodzi? Czy to jest z ich strony rodzaj ?świętej? zemsty? Kto by taki wniosek wyciągnął i postawił takie właśnie i tym podobne zarzuty błogosławionym, ten minął by się z prawdą i to bardzo. Dlaczego?
Zaraz spieszę z wyjaśnieniem. W przedmowie książki O. F. X. Schuppe poświęconej piekłu tak czytamy: ??Jakże można być szczęśliwym w niebie, wiedząc, o tym że ktoś z najbliższych, ktoś z przyjaciół poszedł na potępienie?? ? to zarzut stawiany często nauce Kościoła o piekle. Odpowiedź nie jest skomplikowana, choć nie może nas w pełni zadowolić, jako że na tej ziemi, nasze pojmowanie prawd wiecznych, wyroków Bożych jest z konieczności ograniczone. Całą prawdę pojmiemy dopiero w niebie, w wieczności, radując się wizją uszczęśliwiającą, czyli oglądaniem Boga twarzą w twarz3. Niemniej już tutaj możemy zrozumieć, że w niebie ujrzymy nieskończone miłosierdzie Boże ofiarowujące swe łaski każdej duszy i pojmiemy przyczyny, dla których pewne dusze z własnej woli odmówiły przyjęcia łaski potępiając się na wieki. Ponieważ Bóg jest najwyższą Doskonałością, łączącą nieskończone miłosierdzie z nieskończoną sprawiedliwością, zrozumiemy dlaczego dusze te utraciły Boga i potwierdzimy doskonałość wyroków Najwyższego, nawet w przypadku duszy bliskich ??.
Że te przypuszczenia są jak najbardziej słuszne, świadczą o tym te oto słowa Boga Ojca, zapisane w ?Dialogu? św. Katarzyny ze Sieny: ?Sprawiedliwi, których życie skończyło się w miłości bliźniego, nie utracili tej miłości, trwając w nim (w niej) wiecznie. Są tak zgodni z Moją wolą, że mogą chcieć tylko to, czego Ja chcę; wolna wola ich jest związana węzłem miłości, że gdy minie czas, stworzenie obdarzone rozumem, które umiera w stanie łaski, nie może już grzeszyć. Wola ich jest tak bardzo zjednoczona z Moją, że gdy ojciec lub matka widzą syna w piekle, gdy syn widzi w piekle ojca i matkę, nie martwią się tym, są nawet radzi widząc, że są ukarani, jako nieprzyjaciele Moi. Nic nie może poróżnić ich ze Mną; wszystkie pragnienia ich są spełnione. Pragnieniem błogosławionych jest widzieć chwałę Moją w was podróżnych pielgrzymach (Hbr 11,13-16), którzy zawsze biegniecie do kresu śmierci. Pragnąc chwały Mojej, pragną zbawienia waszego, przeto zawsze się modlą do Mnie za was. Pragnienie to spełniam, jeśli nie wierzgacie przeciwko miłosierdziu Mojemu? ( z rozdz. ?Nauka o Moście?).
?Wspomnij, że?To słowo ?wspomnij, że? jest bardzo istotne i jak najbardziej na miejscu. Abrahamowi znane było życie bogacza, więc przypomina mu, co był otrzymał w darze od kochającego Boga, by tymi dobrami, używając swojej woli, mógł służyć Bogu i bliźniemu w miłości, by tą drogą mógł się zbawić i radować wiecznym szczęściem i pokojem. ?Wspomnij że? ? staw sobie przed oczy to wszystko, czym cię obdarował Pan, sięgnij pamięcią i wróć myślą do tego w jaki sposób rozporządzałeś tymi darami i jak przez nie wyrażał się twój stosunek do bliźniego.
Czy ta uwaga Abrahama miała na celu doprowadzenie owego potępionego bogacza do skruchy czy żalu za popełnione grzechy, za sprzeniewierzenie darów Bożych, które spowodowało miast błogosławieństwa wieczne przekleństwo, za nienawiść do cnót sprawiedliwości i miłości, z którą ów bogacz zszedł z tego świata? Bynajmniej. Miała tylko na uwadze, potwierdzenie sprawiedliwego wyroku Bożego, że ?Bóg jest daleki od grzechu, Wszechmocny ? od nieprawości, bowiem według czynów każdemu zapłaci, kto na co zasłużył? (Hi 34,10-11), a także uświadomienie bogaczowi, że sam sobie jest winny nieszczęściu, wiecznej niedoli, jakie stały się jego udziałem. Jeśli zaś chodzi o skruchę czy żal za grzechy, to dla duszy potępionego bogacza nie są one już możliwe w jego stanie, bowiem tylko w tym życiu ?dusza strapiona i duch uniżony mogą znaleźć u Pana upodobanie? (Dn 3,39; por. Ba 2,18 i Ps 51,19).
To wspomnienie faktów już nieodwracalnych jest dla duszy potępionej, przeżywaniem na nowo i stale straszliwym bólem i męką, jest straszliwą, ciągle powracającą i nigdy nie mającą końca piekielną udręką, jest nieustannie rozdrapywaną, nigdy nie zagojoną i nie do zniesienia (a jednak znoszoną) piekielną żywą raną, której dotknięcie już tylko myślami powoduje dodatkowe cierpienia, powiększające wieczystą mękę.
Słowem duszę taką ogarnia i przenika wiecznie palący wstyd.
Że tak naprawdę jest, potwierdza to, ten oto fragment wyznania potępionej duszy Anity:
??Wszystko powraca, aby nas dręczyć. Każde zrozumienie otrzymane w chwili śmierci, każde w s p o m n i e n i e z życia, które znamy, przemienia się w palący płomień. I wszystkie te wspomnienia ukazują nam smutną stronę tych łask, które odrzuciliśmy, którymi za życia pogardzaliśmy, z których robiliśmy zły użytek. Jak nas to dręczy! Nie jemy, nie śpimy, ani nie chodzimy na własnych nogach. Duchowo przykuci, my potępieńcy przyglądamy się przerażeni naszemu niedoskonałemu życiu, wyjąc i zgrzytając zębami, dręczeni i wypełnieni nienawiścią?
Bogacz bogato przez Pana obdarowany, albowiem prócz dóbr doczesnych, otrzymał też i dobra duchowe; źle nimi jednak rozporządzał, bowiem sprzeniewierzył się przykazaniu miłości Boga i bliźniego, przestępując i łamiąc istotę Prawa, choć za jego gorliwego wykonawcę i wiernego Panu się uważał, i za takiego był wśród sobie podobnych postrzegany. I w takim to stanie ducha zszedł z tego świata prosto do piekła, gdzie panuje wieczna nienawiść, a wspomnienie o tym, że został stworzony i powołany do praktykowania miłości, którą był odrzucił jest dla niego wieczną męką.
?Odchodzą ode Mnie na zawsze ? mówi Pan ? wielkie ilości ludzi, ale są wśród nich ci, którzy zdecydowanie odrzucili wszelką miłość ? przede wszystkim jednak miłość do swoich braci, ludzi. Niebo jest wspólnotą miłości. Nie mogą tam wejść ci, którzy kochali wyłącznie siebie, gdyż w takim wypadku jest to postawienie siebie na miejscu Boga, a w skutku jest to nienawiść, pogarda lub obojętność dla wszystkich innych ludzi: inaczej, jest to odmówienie swoim bliźnim należnej im troski, współczucia, litości, pomocy. Dlatego najtragiczniejszy jest los ludzi bogatych we wszelkie rodzaje bogactwa wtedy, gdy oni nie tylko odmawiali ludziom pomocy pieniężnej, lecz szacunku, uwagi, czasu lub podzielenia się z bliźnim swoim szczególnym bogactwem, np. talentem, wiedzą, zaradnością, umiejętnościami działania. (?). Gdy człowiek rozwija w sobie złą wolę, nie zauważa momentu, kiedy zostaje zniewolony przez nieprzyjaciela waszego ? szatana ? i już od tej pory jest tylko narzędziem własnej zguby? (Anna ?ŚBM?, cz.2 , s. 286i 287).
Jest jeszcze jeden, dość znaczący powód nie wysłuchania błagalnej prośby pogrążonego w płomieniach ognia piekielnego bogacza, o zwilżenie jedną kroplą wody jego rozpalonego języka, prośby bogacza, ?na którego wspomnienie i cześć ? po jego uroczystym pogrzebie ? ludzie się upijali i objadali, lecz to jego duszy trawionej ogniem piekielnym w niczym nie pomogło i nie ulżyło, bowiem ani jedna kropla nie spadła na jego rozpalony język; ludzie bowiem służą swoim brzuchom, a nie duchom swoich bliskich, i nie dotrze do ducha zmarłych nic innego poza tym, co za życia na ziemi dla siebie uczynili? (Ks. Martin von Cochem ?Cztery sprawy ostateczne? , str. 166; Wydawnictwo Exter ? Gdańsk 2001).
Otóż prośba bogacza nie miała żadnych szans powodzenia i z tego też powodu, że choć wyznał, iż bardzo cierpi, to tak naprawdę tak małą pomoc, gdyby została mu udzielona ? co było niemożliwym ? nie przyjąłby jej, pogardziłby ją! Z powodu nienawiści, którą był on sam nasycony, a także nasyceni są nią wszyscy potępieni. O tym, że tak naprawdę jest, w ten oto sposób wypowiada się potępiona dusza Anity: ?tutaj (tj. w piekle) już nikt nie otrzymuje żadnej łaski. Nawet jeżeli byśmy ją otrzymali, odrzucilibyśmy ją z nienawiścią? .
O tej prawdzie wypowiada się też jedna ze zbawionych dusz w podobny sposób:
?O tych, którzy świadomie wybrali służbę siłom zła i nienawiści, nie mówię. Im nic pomóc nie można, ponieważ NIE CHCĄ żadnej pomocy. Gardzą litością i współczuciem, a nienawiść, która ich otacza, uniemożliwia dostęp miłosierdziu Bożemu. Tam gdzie wybór zła jest świadomy, pomoc nie jest możliwa! Mówię o tych, co są w piekle, natomiast póki żyją, należy prosić Boga o ich nawrócenie, bo mogą z pomocą łaski nawrócić się nawet w ostatniej chwili życia? (Anna ?ŚBM?, z cz. 2) .
Duszom potępionym, a więc i potępionej duszy bogacza nic już nie jest w stanie pomóc, ani dobro uczynione przez te dusze w ich ziemskim życiu(por. Ez 18,24.26), czy też dobro czynione w ich intencjach przez ludzi, żyjących jeszcze w ciele. Potwierdzeniem tego stanu rzeczy, jest też ta oto, wypowiedź Boga Ojca w ?Dialogu?: ?Dopóki się żyje, można kochać i nienawidzić wedle upodobania (Syr 15,17). Lecz gdy umiera się w miłości cnoty, otrzymuje się szczęście, które nie skończy się nigdy; a jeśli umiera się w nienawiści trwa się w tej nienawiści bez końca, otrzymując potępienie wieczne. Odtąd potępieńcy pozbawieni są miłosierdzia Mojego? Ani modlitwy, ani jałmużny, ani dobre uczynki nie mogą im w żaden sposób pomóc. Są oni bowiem członkami odciętymi od Mojej miłości, gdy w ciągu życia nie chcieli zjednoczyć się z posłuszeństwem dla Mych Świętych przykazań w mistycznym ciele świętego Kościoła, pod słodką władzą, która rozdaje wam krew nieskalanego Baranka, Jednorodzonego Syna Mojego. Otrzymują owoc potępienia wiecznego, z płaczem i zgrzytaniem zębów. Są to męczennicy diabła: daje on im taką nagrodę, jaką sam otrzymał? (z rozdz. ?Nauka o łzach?). cd(9)n
_________________ + Z Bogiem i Maryją.
|