Wąwolnica - Bazylika Mniejsza, wątek z informacjami powiązanymi + homilie ks.infułata Jana Pęzioła. - Polecamy wysłuchać wszystkie
W latach 20. XX w., na samym początku II wojny światowej a także w 1947 r., przebywał w Wąwolnicy ks. kard. Stefan Wyszyński.
W latach 1925-29 - jako nowo wyświęcony kapłan - studiował prawo kanoniczne na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Przyjaźnił się wtedy z synem wąwolnickiego organisty ks. Zdzisławem Ochalskim. Wielokrotnie przebywał w jego domu, znajdującym się w bezpośredniej bliskości tamtejszego kościoła.
W Wąwolnicy do dziś stoi drewniany dom, który poświęcał młody ks. Wyszyński. - Dziadek jego obecnych właścicieli - pan Ząbek - żył w wielkiej przyjaźni z organistą. Kiedy kończył budowę domu prosił przyjaciela, by poświęcił mu go jego syn - opowiada ks. infułat Jan Pęzioł. W dniu kiedy to miało nastąpić przyjechał ks. Ochalski. Pan Ząbek wyjechał po niego bryczką. Nie wypadało mu nie zabrać także jego towarzysza - ks. Wyszyńskiego. Pojechali obaj, a kiedy przyszło do święcenia ks. Ochalski - jak na dżentelmena przystało - poprosił o to ks. Wyszyńskiego. A teraz nie chcą tego domu rozebrać, bo święcił go Prymas Tysiąclecia - dodaje Ks. Infułat.
W "Złotej Księdze Łask" znajduje się również interesujący wpis dotyczący Ks. Kardynała dokumentujący zdarzenie, które miało miejsce w 1939 r. na początku II wojny światowej. Opowiedział je Ks. Infułatowi ojciec franciszkanin z Niepokalanowa, który w 1939 r. razem z ks. Wyszyńskim uciekał przez Niemcami i Armią Czerwoną. Według tej relacji ks. Wyszyński miał przebywać w "organistówce" w nocy z 17 na 18 września. Oto co miało się tu wtedy wydarzyć: "We wrześniu 1939 r. Niemcy wprowadzili do kościoła w Wąwolnicy na nocleg 4000 polskich żołnierzy - jeńców". Jeden z żołnierzy "całą noc modlił się do Matki Bożej Kębelskiej o wolność". Kiedy rano Niemcy wyprowadzali jeńców z kościoła, żołnierz rzucił się do ucieczki. Pobiegł za nim niemiecki oficer z pistoletem gotowym do strzału. Uciekinier wpadł na podwórze organisty. W tym samym czasie otworzyły się drzwi "organistówki" i stanął w nich ks. Stefan Wyszyński. Otwarte drzwi zasłoniły żołnierza przed wzrokiem Niemca. Niemiecki oficer podbiegł do drzwi i zobaczył ks. Wyszyńskiego. Gdzieś go schował!? - wrzasnął, sądząc, że kapłan ukrył żołnierza w domu. Ks. Wyszyński stał bez słów naprzeciw Niemca z odbezpieczoną bronią, nie widział bowiem uciekającego żołnierza. Wściekły Niemiec chciał do niego strzelić. Do obu mężczyzn dobiegł wówczas organista. Wytłumaczył Niemcowi, że żołnierz przeskoczył przez płot i pobiegł dalej. Oficer podążył we wskazanym kierunku, ale żołnierza już nie dogonił. "Niemiecki oficer nie mógł wtedy ks. Wyszyńskiego zastrzelić, bo w planach Bożych miał on być Prymasem Tysiąclecia" - podsumował na kartach "Złotej Księgi Łask" ks. infułat Pęzioł.
Franciszkanin nie znał nazwiska żołnierza - bohatera zdarzenia. Ks. Infułat powiązał go z osobą Józefa Piwowarskiego z Zawady Starej k. Radomia, którego córka przybyła do Wąwolnicy w sierpniu 1998 r., by spełnić wolę ojca i podziękować za to, że w miejscu tym został on ocalony z niemieckiej niewoli.
Prymas Tysiąclecia był w Wąwolnicy jeszcze raz - w 1947 r. - wizytując parafię jako ordynariusz lubelski. "Niech się ksiądz stara w Rzymie o koronację Matki Bożej koronami papieskimi, bo jest cudowna" - powiedział ówczesnemu proboszczowi.
fd
źródło: http://www.cudaboze.pl/2005/rozdzial.ph ... rozdzial=2