Forum DDN+. Duch, Dusza i Serce znajdą tu Natchnienia, świadectwa i pomoc.
https://www.drogowskazydonieba.com/

MAMA, MACIERZYŃSTWO - BEZCENNY DAR
https://www.drogowskazydonieba.com/viewtopic.php?t=50721
Strona 1 z 1

Autor:  Admin_DDN [ 10 mar 2015, o 18:56 ]
Tytuł:  MAMA, MACIERZYŃSTWO - BEZCENNY DAR

MAMA, MACIERZYŃSTWO - BEZCENNY DAR

Jesienią 1980 roku okazało się, że jestem w ciąży.
Mieliśmy już troje dzieci, trzech chłopców, w wieku od 3 do 9 lat.
Oboje pracowaliśmy zawodowo, do opieki nad dziećmi zatrudnialiśmy opiekunkę.
Narodziny następnego dziecka nie wchodziły w rachubę.
Powodów było mnóstwo: niezbyt duże możliwości finansowe, niepopularność wielodzietności w środowisku, w którym żyliśmy.
Już po porodzie trzeciego dziecka spotykałam się z docinkami, musiałam znosić uwagi szefa, które głęboko mnie dotykały.
Również z medycznego punktu widzenia narodziny następnego dziecka były niepożądane, ponieważ mieliśmy konflikt krwi.
Mój mąż uważał, że powinniśmy mieć tyle dzieci, na ile nas stać.
W dzieciństwie cierpiał niedostatek, nie chciał, by spotkało to jego dzieci.
Najmłodszy nasz syn urodził się po burzliwych dyskusjach i poważnych rozważaniach.
Jako autorytet w sprawach ewentualnej aborcji służyła nam znajoma położna z długoletnią praktyką, deklarująca się jako wierząca katoliczka.
Twierdziła, że Kościół robi niepotrzebny problem z powodu aborcji.

Pomimo tych wszystkich argumentów nasze czwarte dziecko chciało żyć.
Od pierwszych dni wiedziałam, że jestem w ciąży.
Bardzo źle się czułam, gnębiły mnie bóle.
Trzeba było jak najszybciej podjąć decyzję, przeprowadzić stanowczą rozmowę z mężem.
Zdanie męża było jednoznaczne:
To dziecko nie może się urodzić.
Przez dwa tygodnie, w nocy, gdy dzieci spały, prowadziliśmy dramatyczne rozmowy.
Mąż był nieugięty.
Natomiast ja nawet przez moment nie pomyślałam o usunięciu ciąży.
Tajemnicza siła dodawała mi mocy i odwagi, by wytrwać.
Czułam to ponieważ z natury jestem słaba i zbyt licząca się z otoczeniem, aby zdzierżyć przeciwności.
Uświadomiłam sobie, że odrzucenie tego dziecka będzie równoznaczne z wykreśleniem z mojego życia Boga.
Były to pierwsze lata pontyfikatu naszego Papieża, który tak wiele mówił o zaniechaniu aborcji.
Nie mogłam go zawieść.

Aby uciąć małżeńską dyskusję, ogłosiłam znajomym, iż będziemy mieli następnego potomka.
Wówczas rozpoczął się najtrudniejszy chyba okres w moim życiu.
Mąż nie rozmawiał ze mną, w pracy darzono mnie docinkami i nie szczędzono uwag o świadomym macierzyństwie.
Wykonywanie pracy zawodowej przysparzało mi wiele kłopotów.
W domu czekał ogrom obowiązków związanych z wychowywaniem trójki ?urwipołciów?.

Pan Bóg pomógł mi pokonać wszystkie trudy i szczęśliwie dotrwałam do dnia rozwiązania.
Rodziłam w domu.
Mąż nie zechciał wezwać położnej.
Musiałam sama dotrzeć do odległego telefonu.
Urodziłam zdrową, śliczną córeczkę.
W tamtym momencie płeć była dla mnie nieważna.
Położna, gdy ujrzała dziewczynkę, objęła mnie zalewając się łzami radości i powtarzając:
Boże, co za cud!
W dwadzieścia minut po porodzie pokój był pełen ludzi.
Każdy spieszył z gratulacjami. Rozentuzjazmowani sąsiedzi podawali sobie wiadomość z ust do ust, przez płoty.
Nasz dziesięcioletni syn wkroczył z wielkimi bukietami ogrodowych kwiatów, przykrywając nimi moje i dzieciątka łóżko.
Było to niezwykle wzruszające.
Przyszedł również mąż z nietęgą miną, bardzo poruszony.
Naocznie stwierdził, że jest ojcem córki.
Lody zaczęły topnieć.
Wieczorem zaproponowałam mężowi wspólną modlitwę dziękczynną.
Potem, na kolanach, przyrzekłam, że nigdy nie będę robiła mu wymówek na temat jego postawy w okresie ciąży.
Na pewno Duch Święty podpowiedział mi to posunięcie w tamtej chwili.
Nigdy później nie byłabym w stanie tego zrobić.
Byłam pełna goryczy i chęci zemsty w stosunku do męża, jednakże czułam zobowiązanie wobec Pana Boga, który żądał ode mnie wybaczenia mężowi.
Zaufałam Panu, że pomoże mi dotrzymać tej obietnicy.

Za każdym razem, gdy spoglądałam na niemowlę, brałam je na ręce, wielbiłam Boga.
Składałam Mu największe dzięki za wszystko.
Za zdrowe dziecko, śliczną dziewczynkę, za ten bezcenny podarek.
Za trudy i zmagania, które przybliżyły mnie do Niego, kształtowały charakter.
Mój stosunek do Boga uległ zmianie.
Uświadomiłam sobie, że wszystko zależy od Niego.
On jest Największy, Najlepszy, Jedyny.
Życie naszej rodziny zmieniło się całkowicie i zaczęło opierać się na głębokiej wierze w Pana Boga.

Wbrew wszelkim zapowiedziom i oczekiwaniom, to właśnie mąż wychowywał córkę.
Niebawem po urodzeniu Ani odeszła opiekunka.
Któreś z nas musiało zrezygnować z pracy.
Mąż sam podjął decyzję zwolnienia się z pracy.
Było to zupełnie wbrew jego naturze i ambicjom.
Poświęcił się dla dziecka, zajmował się maleństwem jak najlepsza niańka.
Miłość ojca i córki do dzisiejszego dnia jest wielka.
Niezwykły jest też fakt, że z tym dzieckiem mieliśmy najmniej kłopotów.
Prawie nie chorowała, zawsze była bardzo samodzielna, doskonale się rozwijała.
Nawet koszty jej utrzymania były minimalne, ponieważ zawsze przychodziła jakaś nadzwyczajna pomoc.

Nasza historia pokazuje, jak wielkiego cudu dokonuje Bóg w rodzinie, która obroni życie swego poczętego dziecka.
Chciałabym wołać na cały świat, do wszystkich matek, które obawiają się urodzenia poczętego dziecka:
Zaufajcie Bogu!
On wam pomoże, obroni i wynagrodzi stokrotnie.
ELŻBIETA.



Autor nieznany ? zebrał ks. Antoni Wac

Strona 1 z 1 Strefa czasowa UTC+01:00
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Limited
https://www.phpbb.com/