Forum DDN - Drogowskazy do Nieba.

  



Nowy temat  Odpowiedz w temacie  [ Posty: 12 ] 
Przeszukiwarka poniższego WĄTKU:
Autor Wiadomość
Post: 28 cze 2013, o 10:00 
Offline
1000p
1000p

Rejestracja: 28 gru 2006, o 10:35
Posty: 6445
W roku wiary, 6 lipca 2013 roku,
na Stadionie Narodowym w Warszawie,
spotkajmy się na wspólnym uwielbieniu Jezusa
mocą Ducha Świętego wraz z ks. Johnem Bashoborą.


http://www.kalisz.oaza.pl/index.php/akt ... -bashobora


Spotkanie jest zatwierdzone i polecane przez Kościół katolicki , między innymi warszawsko-praskiego arcybiskupa Henryka Hosera

Polecamy z serca i my prowadzący Forum DDN, to spotkanie z Jezusem w Warszawie 6 lipca 2013r

_________________
+ Z Bogiem i Maryją.


Na górę
Post: 28 cze 2013, o 10:01 
Offline
1000p
1000p

Rejestracja: 28 gru 2006, o 10:35
Posty: 6445
Zapisy zamknięte: 55 tysięcy ludzi uwielbi Jezusa na Stadionie Narodowym w Warszawie

http://www.jezusnastadionie.pl/jezus-na-stadionie-2013

_________________
+ Z Bogiem i Maryją.


Na górę
Post: 28 cze 2013, o 10:01 
Offline
1000p
1000p

Rejestracja: 28 gru 2006, o 10:35
Posty: 6445
Obejrzyjmy nagranie z
modlitw uwielbienia z rekolekcji z ks. Bashoborą w Toruniu

http://www.youtube.com/watch?v=UNt2ahialWY

_________________
+ Z Bogiem i Maryją.


Na górę
Post: 28 cze 2013, o 10:03 
Offline
1000p
1000p

Rejestracja: 28 gru 2006, o 10:35
Posty: 6445
?Jezus zbawia dziś, każdy, kto w Niego wierzy nie zostanie zawiedziony? (1P 2,6).

Rozpoczęły się zapisy na spotkanie, które odbędzie się 6 lipca 2013 na Stadionie Narodowym w Warszawie.

Przeżywając ROK WIARY i ufając Jezusowi poczuj się zaproszony na to niesamowite wydarzenie. Na jeden dzień Stadion Narodowy zamieni się w wielką świątynię naszego Boga. Będziemy razem uwielbiać Pana w mocy Jego Ducha, będziemy modlić się za siebie nawzajem, by doświadczyć Jego miłości.

Poprowadzi nas w tym o. John Baptist Bashobora, katolicki charyzmatyczny kapłan z Ugandy.



Obecny też z nami będzie Bp Marek Solarczyk z diecezji warszawsko-praskiej i wielu kapłanów z całej Polski.
Niech w tym dniu stadion wypełni się po brzegi tymi, którzy chcą przybliżać się do Boga i umocnić swoją wiarę. Niech wspólne uwielbienie wzniesie się z naszych serc do Pana.
Zapiszmy się już dziś, zaprośmy rodzinę i przyjaciół, zorganizujmy przyjazd do Warszawy, by cała Polska zobaczyła duchową siłę katolików. Bądźmy w tym dniu razem na naszym narodowym stadionie, by wspólnie celebrować Rok Wiary i doświadczyć Miłosierdzia Jezusa.


źródło: http://swiatlopana.com/5180/jezus-na-stadionie-2013/

_________________
+ Z Bogiem i Maryją.


Na górę
Post: 28 cze 2013, o 10:05 
Offline
1000p
1000p

Rejestracja: 28 gru 2006, o 10:35
Posty: 6445
Aktualności
List Abp Henryka Hosera w Niedzielę Miłosierdzia
Opublikowano: sobota, 06, kwiecień 2013 10:38


Drodzy Bracia i Siostry!

W Liście Apostolskim Porta Fidei ogłaszającym Rok Wiary, Papież Benedykt XVI napisał: Podwoje wiary (por. Dz 14, 27) są dla nas zawsze otwarte. Wprowadzają nas one do życia w komunii z Bogiem i pozwalają na wejście do Jego Kościoła. Próg ten można przekroczyć, kiedy głoszone jest Słowo Boże, a serce pozwala się kształtować łaską, która przemienia. (Porta Fidei, 1)

Jako Diecezja Warszawsko-Praska poprzez rozmaite inicjatywy duszpasterskie, staramy się otwierać serca na tę łaskę, którą Bóg wylewa obficie w tym czasie na każdego z nas.




Ojciec Święty Benedykt XVI wzywał nas, by otwierać areopagi, przestrzenie wiary i dialogu, jakby echo głosu Błogosławionego Jana Pawła II z początków jego pontyfikatu: Nie bójcie się, otwórzcie, otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi!

Każda okazja jest dobra, by głosić z mocą Słowo Boże. Św. Paweł wzywał wręcz, by nastawać w porę i nie w porę (por. 2 Tm 4,2). Współczesny świat chce przekonać nas, byśmy wiarę ukrywali, ograniczając jej wyznawanie wyłącznie do murów własnych mieszkań albo kościołów. Wierzymy mocno, że nie tego oczekuje od nas Jezus. Mówił On, że jeżeli Jego uczniowie będą milczeć, to kamienie wołać będą! (por. Łk 19,40).

Wychodząc naprzeciw temu wezwaniu organizujemy pod patronatem naszej Diecezji całodzienne spotkanie ewangelizacyjne na Stadionie Narodowym w Warszawie. Odbędzie się ono 6 lipca 2013 roku i przebiegać będzie pod hasłem: ?Jezus zbawia, każdy, kto w Niego wierzy, na pewno nie zostanie zawiedziony? (por. 1P 2,6). Spotkanie będzie dla każdego z nas okazją do dawania świadectwa. Jezus Chrystus pragnie mówić do naszych serc i przez swoje Słowo dawać nam nowe życie. Jego Słowo jest żywe i skuteczne, dlatego zapraszamy wszystkich spragnionych łaski i doświadczenia mocy Słowa, które stało się Ciałem.

Stadion Narodowy nie został wybrane przypadkowo na miejsce skupienia, i nie tylko ze względu na jego pojemność, czy korzystne warunki komunikacji słownej.

Głoszącym konferencje będzie Ks. John Baptist Bashobora, kapłan z katolickiej Diecezji Mbarara w Ugandzie. Wielokrotnie gościł on już w naszym kraju prowadząc rekolekcje z posługą uzdrowienia. Ukończył w Rzymie studia z zakresu teologii duchowości i psychologii. Na co dzień Ks. John pracuje w kurii biskupiej swojej diecezji, jest też diecezjalnym koordynatorem Odnowy Charyzmatycznej oraz zajmuje się tysiącami ugandyjskich sierot. Jego wiara w żywą i realną obecność Jezusa, również w naszych sercach, przyciąga do niego wielu ludzi szukających Boga. Służy swoim kapłaństwem i doświadczeniem, głosi rekolekcje ewangelizacyjne w wielu krajach świata.


W programie spotkania na Stadionie Narodowym zaplanowana jest modlitwa różańcowa, trzy konferencje, wspólne uwielbienie Jezusa, Msza Święta pod przewodnictwem Biskupa Marka Solarczyka i adoracja Najświętszego Sakramentu z modlitwą o uzdrowienie. Wszelkie informacje oraz zapisy na spotkanie dostępne są na stronie http://www.JezusNaStadionie.pl .

Zapraszam wszystkich diecezjan do wzięcia udziału w tym wydarzeniu religijnym. Proszę również kapłanów, by objęli duszpasterską posługą wiernych z całej Polski, którzy zgromadzą się 6 lipca na Stadionie Narodowym. Niech to spotkanie stanie się manifestacją wiary w czasach, gdy Kościół jest tak łatwo osądzany, a wiara tak mało rozumiana.

Warszawa, 4 kwietnia 2013 roku



źródło: http://www.jezusnastadionie.pl/31-list- ... losierdzia

_________________
+ Z Bogiem i Maryją.


Na górę
Post: 28 cze 2013, o 10:15 
Offline
1000p
1000p

Rejestracja: 28 gru 2006, o 10:35
Posty: 6445
Bóg pragnie ?obfitego owocu?. Owoce te mają być dobre

W dniach 27-29.07.2012 ponownie przeżywaliśmy rekolekcje charyzmatyczne z ks. Johnem Bashobora z Ugandy, które zgromadziły na hali sportowej OSIR prawie półtora tysiąca ludzi. Rekolektanci przybyli z całej Europy, a także spoza, np. z Kanady i z Emiratów Arabskich. Rekolekcje poprzedzone były Mszą Świętą z modlitwą o uzdrowienie, która odbyła się w Nowej Cerkwi, pod gołym niebem dzień wcześniej, tj. 26 lipca 2012r. Pogoda dopisała, jednak wszyscy, którzy przybyli na Mszę zostali wystawieni na wielką próbę, mianowicie-dosłownie dopiero kilka minut przed 17.00 udało się naprawić usterkę związaną z brakiem dopływu prądu.
Byliśmy jednak pełni wiary, że Msza się odbędzie i przeszkody będą usunięte i jako posługa muzyczna nie daliśmy za wygraną. Wielbiliśmy Boga wraz z ludźmi zgromadzonymi na boisku, chodząc i śpiewając wśród alejek. Porywaliśmy do uwielbienia kolejno każde sektory, i po jakimś czasie prawie wszyscy na boisku śpiewali i wielbili Boga bez nagłośnienia! Na 4 minuty przed 17.00 prąd wrócił i już do końca bez przeszkód trwała Liturgia pełna miłosierdzia, Bożej mocy przebaczenia i przemieniająca serca.
Na następny dzień rozpoczęły się Rekolekcje. Ojciec John głosił nam Ewangelię bardzo radośnie i z mocą. Mówił, iż większość ataków, jakie doświadczamy jest dlatego, że nie spowiadamy się z naszych grzechów i nie modlimy się. Nie zostaliśmy stworzeni po to, aby grzeszyć. Wiele chorób, jakie mamy są z powodu tego, że grzeszymy. Nie
wykorzystujemy potencjału miłości, jaki otrzymujemy za każdym razem, kiedy możemy iść do spowiedzi i wyznać nasze grzechy.
Bóg pragnie dla nas szczęścia, a my świadomie wybieramy często drogę grzechu, źle postępujemy, a potem odczuwamy ich gorzkie skutki.
Ojciec John bardzo wyraźnie podkreślał, jak ważny jest sakrament pokuty-osobisty, a nie powszechny. Duch Święty szczególnie się w nim udziela.
Przytoczył obraz Ojca, który z wyciągniętymi ramionami powitał syna marnotrawnego, o nic nie pytał, tylko przytulił i kazał go umyć, ubrać, wsadził na palec pierścień i wyprawił na jego powitanie ucztę.
Dla mnie, jako matki ważne były słowa, aby nigdy nie przeklinać swoich dzieci poprzez mówienie: nigdy ci się nie uda, jesteś złym dzieckiem, do niczego się nie nadajesz. Potem w dorosłym życiu taki człowiek odczuwa lęk, brak pewności siebie, wpada w kompleksy, gdyż w głowie ciągle słyszy głos ojca lub matki, który mówi: ?nigdy ci się nie uda!?. W sercu sieje się smutek, żal i lęk. I faktycznie taki lęk rodzi poczucie bycia gorszym, odrzuconym, nie kochanym, co może prowadzić do zachowań agresywnych przeciwko sobie i innym. Błogosławcie swoje dzieci! - wołał Ojciec Bashobora. Codziennie! Wystarczy, że uczynisz dziecku znak krzyża na czole rano i wieczorem! Pójdzie do szkoły i na spoczynek pobłogosławione, napełnione Duchem Świętym.
Ksiądz Bashobora prowadził nas także ku prostej wyzwalającej prawdzie zawartej w Biblii: Jesteś umiłowanym dzieckiem Boga! Jesteś dzieckiem powołanym do Królestwa Niebieskiego! A więc: jestem dzieckiem Boga. Zaistniałem z miłości i dla miłości i daję siebie innym. Jestem również stworzeniem słowa. Mam prawo do mówienia o swoim istnieniu, bo Bóg stwarzając mnie rzekł słowo: STAŃ SIĘ! A więc jestem ?stworzeniem słowa". Teraz, dając siebie, staję się spadkobiercą tego dzieła, w czasie i w konkretnym miejscu, ?tu i teraz". Bo zostaliśmy stworzeni do miłości i przekazywania jej tym, którzy są słabi, cierpią, nie wiedząc, że są przez kogoś kochani. A przecież Bóg stwarzając nas już wówczas nas kochał, gdyż od wieków byliśmy już Jego umyśle i sercu? Z miłości do nas Bóg zesłał swojego Syna. Z miłości do nas upokorzył się i zamieszkał w ubóstwie. Ojciec John bardzo często podkreślał te Słowa: "Ukochałem cię odwieczną miłością" (Jr 31,3). W Chrystusie Bóg wybrał cię przed stworzeniem świata, przeznaczając cię, byś stał się Jego dzieckiem dzięki Jezusowi Chrystusowi (por. Ef 1,4-5). Bóg kochał cię od wieków i będzie cię wiecznie kochał. Wydarzenia i mieszkańcy tej ziemi zmieniają się i przemijają; minie niebo i ziemia, lecz miłość Boża do ciebie nigdy się nie skończy.
Podczas rekolekcji miałam okazję spojrzeć na siebie przez pryzmat moich słabości i zranień życiowych. Wciąż jeszcze niektóre wywołują uczucie smutku, klęski i porażki, pomimo, iż już mi się wydawało, że jestem oczyszczona z przeszłości. Na nowo przebaczałam, na nowo przywoływałam do serca osoby, którym powinnam była wybaczyć i w sercu prosiłam o wybaczenie moich win. Uświadomiłam sobie, że właśnie dzięki moim licznym słabościom i niedomaganiom mogę wzrastać w siłę-przez pokonywanie ich z Chrystusem. Moc bowiem w słabości się doskonali. Dobrze obrazują to słowa, które otrzymałam dzień przed warsztatami: Jeśli chcesz, by Bóg ci błogosławił i używał w wielki sposób, musisz zgodzić się na "utykanie" do końca życia, ponieważ Bóg używa ludzi słabych. Moja łaska wam wystarczy, a moja moc staje się doskonała w waszej słabości. (2 Kor. 12,9)
Ksiądz John prowadził nas także ku refleksji, jacy mamy być, by osiągnąć życie wieczne.
Po pierwsze: dajmy Bogu choć odrobinę władzy nad sobą i swoim losem. Nie bądźmy pyszni, butni, nie liczmy wyłącznie na własne siły. Nie chełpmy się swoimi możliwościami, swoją wielkością. Zdajmy się na Boga i Jego Opatrzność. On chce czuwać nad nami, nad naszym życiem. Uświadommy sobie, że On naprawdę jest i tak wiele od Niego zależy. Po drugie: żyjmy tak, by zasłużyć kiedyś w tych ostatecznych dniach na nagrodę. Jak to robić uczy prorok Daniel: ?Mądrzy będą świecić jak blask sklepienia, a ci, którzy nauczyli wielu sprawiedli­wości, jak gwiazdy przez wieki i na zawsze? (Dn 12,3). Mądrość, sprawiedliwość, miłość, prawda ? to recepta na życie. Po trzecie: niech nasza codzienność będzie nieustannym oczekiwaniem na te ostateczne dni ? czuwaniem wyrażającym się w stałej gotowości, życiem w łasce uświęcającej, w wielkiej przyja­źni z Bogiem. Jeśli tacy będziemy, nie zaskoczy nas ów dzień, w którym ?słońce się zaćmi i księżyc nie da swe­go blasku, gdy gwiazdy będą padać z nieba i moce na niebie zostaną wstrząśnięte? (Mk 13,25). ?Wielu zaś, co posnęli w prochu ziemi, zbudzi się: jedni do wie­cznego życia, drudzy ku hańbie? (Dn 12,2).
Ważnym aspektem, który kilkakrotnie Ojciec podkreślił było zdanie, że jesteśmy powołani do spełnienia misji.
Misja, którą Jezus wykonywał na ziemi, jest teraz naszą misją, ponieważ stanowimy Jego ciało. To, co On czynił w ciele fizycznym, my mamy kontynuować jako Jego ciało duchowe, czyli Kościół. Chrystus zmienił z nas z wrogów w przyjaciół i powierzył nam zadanie zachęcania ludzi, by stali się również Jego przyjaciółmi. (2 Kor. 5,18 ). Słowo "misja" po łacinie znaczy tyle, co "wysłać kogoś". ) Tym samym fakt, że jesteśmy chrześcijanami, jest równoznaczny z tym, że zostaliśmy posłani do świata w charakterze reprezentantów Jezusa Chrystusa. Jezus powiedział: Tak jak Ojciec posłał mnie, tak i ja was posyłam. (J. 20,21)
A co konkretnie mamy robić?-odpowiedź znalazłam w świetnej książce Hose H. Prado Floresa: Formacja uczniów, mianowicie: Bóg żąda ?obfitego owocu?. Owoce te mają być dobre, a nie byle jakie. Niewątpliwie nad nimi wszystkimi góruje owoc miłości. Dlatego tez Chrystus mówi: ?po tym poznają żeście uczniami moimi, jeśli się będziecie wzajemnie miłowali?. Owocem miłości jest także ?czynienie kolejnych mistrzów?. Jesteśmy powołani do formowania kolejnych mistrzów, którzy byliby tacy jak my, a nawet i lepsi-którzy byliby tacy, jak Jezus. Oto nasz cel, który musi być osiągnięty. A wszystko to przy współpracy Ducha Świętego!



źródło: http://chojniceodnowa.blogspot.com/2012 ... .html#more
http://chojniceodnowa.blogspot.com/sear ... /Bashobora





INNE ŚWIADECTWA DZIAŁANIA BOŻEGO




ŚWIADECTWO BASI I MARKA

Jesteśmy z Tucholi, jesteśmy mężem i żoną. Na Mszę świętą z modlitwą o uzdrowienie w Nowej Cerkwi trafiliśmy w kwietniu 2012 r, gdzie przyjechaliśmy z intencją modlitwy za chorą mamę mojej żony. Wcześniej tak jak wielu ludzi chodziliśmy do kościoła, modliliśmy się i uważaliśmy, że jesteśmy ludźmi pobożnymi. Ta msza święta rozpoczęła przemianę naszego życia. Zobaczyliśmy jak pięknie można się modlić, wielbić Pana Jezusa. Na msze z modlitwą o uzdrowienie jeździliśmy co miesiąc i po kilku takich mszach ? w październiku przyjechaliśmy na spotkanie modlitewne Odnowy w Duchu Świętym do Chojnic. Po pierwszym spotkaniu stanęliśmy przed decyzją, czy podjąć uczestnictwo w seminarium Odnowy w Duchu Świętym. Ja początkowo miałem obawy ? bo miało ono trwać 10 tygodni, trzeba czytać Słowo Boże, modlić się, a mamy przecież trójkę dzieci i wiele obowiązków związanych z codziennym życiem. Decyzję podjęła moja żona. Dzisiaj mogę powiedzieć, że była to bardzo dobra decyzja ? udało nam się znakomicie wszystko pogodzić ? modlitwę z życiem codziennym. Co więcej ? to co przeżyliśmy przez te tygodnie ? tego nie da się opisać słowami. Nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, co nas czeka podczas tego seminarium ? było dużo wspólnej modlitwy, napełnienia duchowego, wiele znaków Bożych i wiele radości. Nasze życie stało się innym życiem.
Jesteśmy wdzięczni Panu Bogu za to, że mogliśmy trafić tutaj do chojnickiej grupy Odnowy w Duchu Świętym, mimo iż jesteśmy z Tucholi. Dziękujemy wam wszystkim z tej grupy za to, że pokazaliście nam, jak wspaniale można kochać i wielbić Pana Jezusa.
Chwała Panu.

W piątym tygodniu seminarium, wtedy gdy Słowo Boże nas oczyszczało i uwalnialiśmy się z grzechu ? oddając Panu Bogu swoje grzechy obecne i te z przeszłości, zorientowaliśmy się, że będziemy mieli kolejne ? czwarte dziecko. Nie było to naszą wolą lecz wolą Pana Boga. Przez pierwsze godziny ogarniał nas lęk i obawa czy zdołamy wychować to dziecko, czy będzie zdrowe, że my już jesteśmy za starzy. Podczas wieczornej modlitwy różańcowej wszystko to oddaliśmy Matce Przenajświętszej. Wtedy otrzymaliśmy spokój serca.
Kolejnego dnia rozważając kolejną katechezę naszego seminarium otworzyliśmy Biblię w dowolnym miejscu i tam napotkaliśmy Ewangelię Świętego Łukasza - Zapowiedź narodzenia Jana. Słowa, które przylgnęły do naszych serc, to słowa: ?Weselcie się i radujcie z narodzenia tego dziecka, a wielu będzie również cieszyć się z tego narodzenia?. Wierzymy, że wzrostem naszego dziecka w moim łonie zajmuje się sam Pan Bóg i niczego się nie lękamy ani nie obawiamy.
Dziękujemy za to, że mogliśmy spotkać tę Odnowę i możemy kochać i wielbić Pana Boga.
Bądź uwielbiony Panie Jezu. Tobie chwała i cześć i uwielbienie w Najświętszej Marii Pannie.
Basia i Marek

ŚWIADECTWO A.

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Modlitwa ojca Bashobory nade mną uwolniła mnie z ataku złego na mnie, z czego nawet sobie nie zdawałam sprawy
i nikt z pewnością nie wiedziałby, co się ze mną dzieje, gdybym nie spotkała ojca Bashobory.
Byłam praktykującą katoliczką, ale w młodości ktoś parokrotnie zaprowadził mnie do bioenergoterapeutów.
Zaczęłam wierzyć w horoskopy i inne bzdury, jak linie papilarne na dłoni, wróżby itp., w końcu sama, będąc już dorosłą
kobietą poszłam do gabinetu medycyny niekonwencjonalnej. Zaczęło się bardzo źle dziać u mnie w domu.
Dobry Pan Bóg zlitował się nade mną i posłużył się ojcem Bashoborą, żeby mnie od tego wszystkiego uwolnić
i żebym wiedziała kim jestem, mianowicie Dzieckiem Bożym, które On bardzo kocha.
A.

ŚWIADECTWO DARII
Na imię mam Daria mam 28 lat, urodziłam się i mieszkam w Chojnicach . Od dziecka, a dokładniej od 11-stego roku życia cierpiałam na arytmię, która objawiała się uciążliwym kołataniem serca, tak naprawdę w tamtych czasach żadni lekarze nie wiedzieli co mi jest-oczywiście jeździłam przez jakiś czas do specjalistycznej placówki "Centrum Zdrowia Dziecka", która mieściła się w Bydgoszczy, miałam robione przeróżne badania, z których nic z nich nie wynikało. A ja z biegiem czasu także radziłam sobie z tym problemem coraz lepiej, nauczyłam się jak sobie pomagać, radzić. Nawet przez jakiś czas myślałam, że tego po prostu już nie mam, tak jak lekarze mówili, że może po prostu z tego wyrosnę, ale się pomyliłam. Gdy byłam już nastolatką serduszko zaczęło dawać o sobie znać jeszcze bardziej, niżeli kiedyś, coraz częstsze ataki, w nocy potrafiły mnie przebudzić, a szczególnie latem się nasilały, nawet dochodziło do tego, że robiło mi się słabo, co było okropnym uczuciem i strachem gdzieś podświadomości o własne życie.
I znowu zaczęły się wizyty u kardiologa, badania. Pewnego dnia bardzo źle się poczułam, więc rodzice zabrali mnie do ośrodka zdrowia na dyżur, ponieważ była to sobota, serduszko jak zwykle waliło mi jak oszalałe, a lekarzowi zależało, by w tym momencie było zrobione EKG, bo tylko wtedy będzie mógł stwierdzić, co mi dokładnie jest. Zrobiono mi badanie i z tym wynikiem stawiłam się u kardiologa, diagnoza brzmiała: Częstoskurcz napadowy nadkomorowy, inaczej mówiąc rodzaj arytmii. Niestety, w tym przypadku żadne leki nie pomagały, dostałam więc skierowanie do Akademii do Gdańska celem ustalenia daty zabiegu na sercu, ponieważ lekarz powiedział, że nie ma co z tym zwlekać, że z wiekiem będzie jedynie coraz gorzej, nawet utrata przytomności, omdlenia. Bałam się bardzo, tym bardziej, że taki zabieg (ABLACJA SERCA) odbywa się tylko w znieczuleniu miejscowym z pełną świadomością. Wcześniej brałam także udział w Rekolekcjach z Ojcem Jamesem Manjackalem - prosiłam Boga o to, by mnie uzdrowił, bym nie musiała poddawać się temu zabiegowi, ale niestety ataki się powtarzały jeszcze kilka razy. Bóg miał innym plan, wiec nic innego nie pozostało mi, jak stawić się w tym konkretnym dniu na odział, a było to dokładnie od razu po świętach Wielkanocnych. Pamiętam jaka byłam przerażona, wszystko działo się tak szybko. Leżałam na stole operacyjnym- pamiętam do dziś to niemiłe uczucie i ból, który towarzyszył przy przepychaniu się z tętnicy szyjnej do serca i dwóch żył udowych w których działo się dokładnie to samo, potem czułam już każdy ruch w sercu który wykonywali, wywoływali prądem arytmię by ją uaktywnić i zobaczyć dokładnie w którym miejscu w sercu ona występuje a okazało się, że potrafi być ona naprawdę w wielu miejscach, następnie przypalali prądem miejsce w którym ta arytmia rzekomo występowała, i tak spędziłam na stole ponad 3 godziny, byłam już naprawdę zmęczona, ale niestety arytmia jak była-tak była w końcu pan doktor powiedział, że próbują ostatni raz, ponieważ są zbyt głęboko zbyt blisko pęczka HISA, co grozi na trwałe uszkodzeniem serca i wszczepieniem rozrusznika. Pytał mnie wówczas ile mam lat i stwierdził, że jestem za młoda . Ja przed tą ostatnią próbą zaczęłam wzywać wszystkich Świętych, gdzieś w myślach mówiłam do Boga, dlaczego mnie nie wysłuchałeś? Dlaczego mam przechodzić po raz drugi to samo?! No i niestety zabieg zakończył się niepowodzeniem, co naprawdę zdarza się bardzo rzadko, ja zaczęłam płakać, że za 3 miesiące czekać będzie mnie to samo, ale jakoś co było dla mnie zaskoczeniem od tamtego czasu atak nie powtórzył się ani razu. Miałam leki, które po ablacji musiałam zażywać, by nie obciążać serca. Latem były kolejne rekolekcje z udziałem ojca Jamesa. Wówczas było to ok. 2 miesiące od zabiegu zabiegu i wtedy Ojciec także wspomniał, że przechodził taki sam zabieg na sercu, co było dla mnie znakiem i gdy w czasie modlitwy powiedział dobitnie Daria łaska płynie do Ciebie - jesteś uzdrowiona uwierz !!! ponieważ miałam z tym gdzieś tam problem, ale otworzyłam się na tę łaskę. Potem przyszedł sierpień i zbliżał się kolejny termin zabiegu lekarz do mnie zadzwonił i pytał się jak się czuję, a ja odparłam że dobrze, że jak na razie nie miałam ataku żadnego, co go troszkę zdziwiło i powiedziałam, że jak na razie nie będę się poddawać kolejnej ablacji tym bardziej, że było to lato. Wiec pan doktor się umówił ze mną tak, że jak tylko się atak pojawi, to od razu mam się do niego zgłosić i będziemy natychmiast robić zabieg, no ale atak jak się nie powtarzał tak się nie powtarzał i tak minęło około 2-3 miesięcy, a ja byłam umówiona na wizytę kontrolną, wiec pojechałam. Byłam jeszcze wówczas na lekach nasercowych, po czym pan doktor stwierdził, że być może one po prostu blokują, że nie dochodzi do ataku, próbował mi tłumaczyć, rysował na kartce, jak to wygląda, ale widziałam, że sam nie wierzył w to, co mówił, a chciał mi jako pacjętce wytłumaczyć logicznie wszystko, ale ja i tak wiedziałam swoje. Pytał się mnie, jak często te ataki występowały, wiec powiedziałam, że nawet kilka razy dziennie, że codziennie. Naprawdę był bardzo zdziwiony, wręcz mi nie dowierzał, a wynikało to z doświadczenia innych pacjentów.
Umówiliśmy się wiec tak, że od jutra odkładam tabletki. Zrobiłam to, ale także z takim małym lękiem, co będzie, tym bardziej, że mam bardzo wrażliwą naturę, no ale dalej czułam się dobrze. Ataki się nie powtarzały. Za jakiś czas, za kilka miesięcy znów byłam umówiona na wizytę kontrolną i znów to samo zdziwienie, te same pytania. Znów coś tam próbował mi tłumaczyć, a ja uśmiechnięta tylko siedziałam i słuchałam. Miała być to wówczas moja ostania wizyta, ale gdzieś tam panu doktorowi nie dawało to spokoju i kazał przyjechać mi za pól roku - to miała być już taka proforma, czy na pewno wszystko jest ok. Minęło te pól roku - spotkałam się z panem doktorem i mówię, że naprawdę wszystko jest ok, że ataków nie ma, zakańczając rozmowę zażartował sobie mówiąc, więcej takich nieudanych ablacji .
Obecnie od zabiegu minęło 2,5 roku, a atak nie powtórzył się ani razu, z czego jestem bardzo szczęśliwa.
Dziś wiem, że Pan Bóg miał plan - dopuścił do zabiegu, choć go bardzo nie chciałam, ponieważ inaczej nie ukazałaby się Jego chwała. Uczynił to po to, by mi udowodnić, że lekarze nieraz zawodzą, ale Pan Bóg nigdy! I Chwała Panu za to !!!

Świadectwo Ewy z Sopotu
Moje świadectwo jest o odkryciu Ducha Świętego.
Od 20 lat należę do Ruchu Rodzin Nazaretańskich. Głównym nurtem tego ruchu jest droga do Jezusa poprzez Maryję. Uczestniczyłam w wielu spotkaniach i co roku wjeżdżałam na rekolekcje. Ale w duszy mojej ta wiara była nieożywiona. Odkrywałam swoją nędzę duchową z której się spowiadałam, lecz nie odkrywałam radości z bycia ukochanym dzieckiem Boga. Nie dlatego, że Ruch tak nauczał, ale dlatego ,że wewnątrz mnie było kamienne serce i stary człowiek.
W parafii spotkałam młodzież, która z radością uczestniczyła we Mszy Świętej. Zaczęłam uczęszczać na te msze. Msze na których Pan był wychwalany w radości! Ogłoszono zapisy na "Kurs Filipa". Zgłosiłam się i
poszłam. Wstyd mi dziś powiedzieć- niewiele pamiętam , tak bardzo byłam zamknięta na miłość Boga. Ale Bóg już wtedy dotknął mojego serca, zamontował lont od bomby swej miłości , która miała rozkruszyć skorupę na nim (sercu). Potem były 2 wyjazdy do Medjugorie, następnie do Obór z modlitwą o uzdrowienie; ale moje serce nadal było "martwe".
Uważałam ,że żyję przykładnie jak na obecne czasy. Gdy koleżanka powiedziała mi o rekolekcjach na których będzie modlitwa o uzdrowienie wielopokoleniowe- od razu powiedziałam TAK bo poczułam,że tam muszę być. Moja rodzina bardzo choruje. Opiekuję sie tatą chorym od 30 lat na SM; sama przeszłam nowotwór oka w wieku 2 lat-straciłam je, potem miałam 30 operacji rekonstrukcyjnych bo naświetlania zrobiły duże spustoszenia tkanek; mój brat urodził się upośledzony i zmarł ( miał niecałe 2 lata), babcie umarły na nowotwory...itd Ja choć żyję nie założyłam rodziny.
Zatem będąc przekonana ,że Pan mnie zaprasza na te rekolekcje przyjechałam na nie do Chojnic na spotkanie z O. Jamesem Maniakalem. Drugiego dnia rekolekcji usłyszałam iż te osoby, które dopiero pierwszy raz uczestniczą w rekolekcjach prowadzonych przez O.Maniakala powinny opuścić salę. Poczułam ogromny ból w sercu i zwątpienie- jak to ? Najpierw Bóg mnie zaprosił, a teraz mam wyjść? Tak bez uzdrowienia?!!!!!!!!! ??????
Ale w duchu posłuszeństwa podeszłam do Ks.Jarosława Kaźmierczaka z pytaniem czy mogę pozostać. Otrzymałam błogosławieństwo i zgodę. Podczas uzdrawiania poprzez przebaczenie płakałam jaj bóbr ( lont bomby miłości został przez Boga odpalony). A gdy odbywało się nakładanie rąk po raz pierwszy zasnęłam w duchu. Gdy wstałam ,odczułam wewnętrzny pokój i radość, chciało mi sie płakać i śmiać jednocześnie. Po raz pierwszy z radością zaczęłam klaskać w dłonie i wychwalać Pana. Skorupa serca rozsypała się na dobre! Chwała Panu!!!!
Po powrocie do domu zapragnęłam uczestnictwa we Mszy Świętej codziennej. Po raz pierwszy też poczułam w sercu bardzo mocno, że zraniłam Jezusa. Pan zaczął odsłaniać mój prawdziwy grób pobielany mej duszy. Zaczęłam uczęszczać na spotkania grupy Emaus. Odeszłam z grupy wsparcia przy hospicjum, gdyż dostrzegłam niepokojące metody tzw. relaksacji prowadzone przez terapeutkę. Podczas rozmowy z nią tylko się utwierdziłam w słuszności tej decyzji. ( przykład- opowiedziałam jej o moim uczestnictwie w rekolekcjach ,w odpowiedzi usłyszałam - "tak czułam ,że masz w sobie inną energię", powiedziałam o tym iż
powyrzucałam wszystkie drzewka szczęścia, słoniki itp- odpowiedź- "rozumiem oczyściłaś meridiany")
Dziś 12XI o godz. 15 jest Msza za tą grupę o wylanie łask miłosierdzia Bożego . Nie podobało jej sie to.
Pan uzdrawia mnie nadal, choć szatan zebrał szyki bo poczuł że ja chcę być bliżej Boga. Tuż przed samymi rekolekcjami z O.Bashoborą stanęłam wobec bardzo trudnej sytuacji. Oddałam ją Bogu i wiem ,że tylko będąc z Nim zła się nie ulęknę.
Nie wiem jeszcze jakich łask udzielił mi Bóg na tych rekolekcjach. Z pewnością da mi siłę do przeciwstawianiu się złu. Polecam się modlitwie !
Ewa z Sopotu

Świadectwo Justyny Ś.
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Mam na imię Justyna i chciałabym krótko zaświadczyć o mocy Boga. Podczas Eucharystii, pierwszego dnia rekolekcji kiedy padły słowa, iż Jezus chce teraz przez kapłanów błogosławić i uwalniać od lęku przed głoszeniem Go, z radością wyskoczyłam jak z procy do tej modlitwy. Od kilku miesięcy bowiem nosiłam taką intencję w sercu. Następnie, wracając do domu przed blokiem przyjaciół, gdzie przebywałam, napotkałam trzech mężczyzn pijących piwo, którzy przeklinali, więc zwróciłam im uwagę. To ich zaintrygowało, ponieważ jak mówili stoją tu od kilku lat i jeszcze nikt im uwagi na nic nie zwrócił. Sami zapytali skąd jestem i co ja tu robię. Mówili też, że to bardzo odważne z mojej strony, ze ich upomniałam. Przez następną godzinę rozmawialiśmy o Jezusie. Powiedziałam im, że jeśli próbowali już wszystkiego w życiu to niech teraz wypróbują Jezusa. Oni na to, że nie są materiałem do nawrócenia. A ja na to, że w życiu jest coś więcej niż narkotyki, sex i alkohol, oraz że każdy ma w sobie pragnienie Boga, nawet jeśli sobie tego nie uświadamia. Temu, który mówił najwięcej, zarzekał się, że jest mu dobrze tak jak jest i, że nie wierzy w Boga, odpowiedziałam: ale to, że ciągniesz ten temat, pytasz i chcesz, żeby Cię przekonać świadczy o tym, iż jesteś poszukujący. Zaniemówił wówczas. Padło jeszcze wiele innych słów, chociażby o osobistej relacji z Jezusem. Chcę powiedzieć przez to, iż to sam Duch Św. był inicjatorem i prowadził tę rozmowę. To On sam mówił, nie ja. Czułam, że wkłada mi w usta słowa, które są potrzebne, aby oni je usłyszeli. A kiedy weszłam do domu uświadomiłam sobie, że podczas tej rozmowy nie było we mnie żadnego lęku, absolutnie żadnego, żadnej obawy: czy wystarczy mi argumentów, co sobie pomyślą, itd. Rozmawiając z nimi czułam się bardzo swobodnie i naturalnie. To sam Jezus wyzwolił mnie z tego lęku, bo mam w sobie pragnienie aby głosić Go z mocą zwłaszcza tym, którzy jeszcze o nim nie słyszeli. Dziękuję Ci Jezu. Chwała Panu!!!
Następnego dnia, czyli drugiego dnia rekolekcji dowiedziałam się od osoby, która mnie wtedy odprowadzała (porządkowy), że mężczyźni, z którymi rozmawiałam, to byli recydywiści i dilerzy narkotyków. Zawierzyłam ich Niepokalanemu sercu Maryi, aby Ona przyprowadziła ich do Jezusa.
Piszę również dlatego, aby prosić Ciebie ojcze Johnie, wszystkich obecnych tam Kapłanów i uczestników tych rekolekcji, abyście się modlili za tych młodych chłopaków. Wierzę, że równoczesna modlitwa ponad 1100 serc, zostanie wysłuchana od razu. Ogromnie Bóg zapłać, pozdrawiam wszystkich w Chrystusie Panu
OJCZE JOHNIE BARDZO DZIĘKUJĘ ZA GŁOSZONE SLOWO I MODLITWĘ

Świadectwo Krzysztofa
Przyjechałem na rekolekcję z O.Bashoborą z dość sceptycznym nastawieniem za namową mojej żony.
Pierwszego dnia do południa, widząc i słysząc rozradowany tłum ludzi, zastanawiałem się co ja tu robię. Pewnie, gdyby te rekolekcje trwały w pobliżu mojego domu wyszedłbym i więcej nie wrócił. Jednak odległość ponad 300km spowodowała, że zostałem. Zaczęło coś się zmieniać podczas konferencji o. Bashobory, coś mnie tknęło, jakby ktoś opowiadał o moim życiu. Teraz już nie pamiętam, co to było, ale wiem że słowa docierały do mnie dość mocno. Pierwszego dnia poszedłem do spowiedzi. Poczułem niesamowitą ulgę na sercu, ale jak się później okazało dopiero trzeciego dnia, gdy ponownie przystąpiłem do spowiedzi poczułem niesamowitą lekkość.
Na widok Najświętszego Sakramentu płakałem jak małe dziecko, nie mogłem powstrzymać łez. Trzeciego dnia nastąpiło u mnie uwolnienie, nie wiedziałem co się ze mną dzieje, zacząłem krzyczeć i płakać, a później osunąłem się na krzesło. Teraz już wiem, że to było działanie Ducha Świętego, który uwolnił mnie od strasznego nałogu, jakim była przez długie lata pornografia i wszystko złe, co się z nią wiązało. Do tej pory nie modliłem się prawie nigdy, czasami odruchowo przed snem robiłem znak krzyża, ale przeważnie kładłem się spać myśląc o wszystkim, ale nie o Bogu. W niedzielę na Mszę chodziłem bardzo rzadko, często namawiając do tego żonę, by została w domu i obejrzała ze mną jakiś "ciekawy" film.
W tej chwili minął miesiąc od rekolekcji w Chojnicach. Czuję się uzdrowiony z nałogu, jakim była pornografia. Nie czuję potrzeby sięgania po materiały pornograficzne, które oczywiście od razu po przyjeździe usunąłem z naszego domu, komputera itp. Codziennie modlimy się żoną przed pójściem spać. Nie wyobrażam sobie uczestnictwa we mszy Św. bez przyjęcia komunii Św.
Czuję, że to nie koniec darów, jakie szykuje dla mnie Pan nasz Jezus Chrystus.
Chwała Ojcu, i Synowi i Duchowi Świętemu !!!
Krzysztof
?

Świadectwo Sławka
Rekolekcje, w których uczestniczyłem przywróciły mnie tam ,gdzie kiedyś już byłem. Nie miałem konkretnych oczekiwań w zamian za uczestnictwo w nich. Za to moja kochana Żona ciągle wypominała, że ? po rekolekcjach to już chyba przestanę pić ?. Nie wydawało mi się, abym miał z tym problem, ale też nie wyobrażałem sobie dnia bez ?dawki? alkoholu.
Podczas pierwszego dnia Opaczność Boża sprawiła ,że nie zdążyłem się wyspowiadać. Dlatego drugiego dnia mogłem lepiej się przygotować i po spowiedzi świętej mogłem bardziej się otworzyć na działanie Jezusa .Po trzecim dniu wiedziałem już ,że jestem z tego nałogu uzdrowiony .Żadne słowo nie odda w pełni moich wrażeń jakie odniosłem, podczas kiedy Pan Jezus ?przechadzał? się po hali podczas wieczornych adoracji. Moje życie zmieniło się. Jestem zdrowy . Jestem wolny.
Teraz więcej dostrzegam ?Zdałem sobie sprawę ile osób i różnych spraw mam do otoczenia codzienną modlitwą. Tyle jeszcze do zrobienia?
Za wszystko czego doświadczyłem podczas Rekolekcji i czego nie potrafię opisać.
CHWAŁA OJCU I SYNOWI I DUCHOWI ŚWIĘTEMU!
Dziękuję za ?czwórki? ,które będą się za siebie modlić-to wspaniały wynalazek, który pomoże nam osiągnąć Niebo. Dziękuję wszystkim tym , dzięki którym mogłem to wszystko przeżywać; Ojcu Johnowi, kapłanom, zespołowi Dzieciątka Jezus, organizatorom. I wszystkim, dzięki którym możliwe było to spotkanie z Jezusem.

Sławomir

Świadectwo Tomka
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Chciałbym opowiedzieć Wam, jak mocno przemienił moje życie Pan Bóg i jak wiele w tym życiu czynił i czyni nadal.
Ogólnie w moim życiu różnie było z moją wiarą. Najpierw średnio przykładne wychowanie po katolicku w domu. Później antyklerykalizm, słaby ateizm. Starałem się wracać do Boga od czerwca 2006 roku, kiedy to pierwszy raz samemu, świadomie i dobrowolnie zadecydowałem o swoim życiu, zdecydowałem się przyjąć sakrament Bierzmowania, kiedy to duszpasterze napominali nas, żeby nie sugerować się względami ludzkimi jak na przykład rodzina. Od tamtej pory moje życie zaczęło systematycznie ulegać zmianom.
Następnym bliskim spotkaniem z Bogiem były jedne z rekolekcji parafialnych, na które ? z początku niechętnie ? pojechałem. Tam Bóg pochylił się nade mną wyraźnie. Kiedyś byłem strasznym pesymistą i nieszczęśliwym romantykiem, miałem też kilkakrotnie myśli samobójcze. Od dwóch lat jestem pełnym optymistą - teraz powiedziałbym nawet ? jak w tym kawale ? że widzę na cmentarzu same plusy; czuję się wolny od emocjonalnych zniewoleń: miałem za sobą kilkanaście zakochań zbliżonych do Wertera, od dwóch lat ani jednego takiego. Od tamtej pory jeszcze bardziej starałem się przylgnąć do Chrystusa i Jego nauk.
W tym roku trafiłem do Somianki, na rekolekcje ojca Jamesa Manjackala, misjonarza i charyzmatyka z Indii. Przy zapisach powiedziano mi, że jak nie miałem styczności z tego typu rekolekcjami, to będzie to dla mnie wydarzenie życia. Przyjąłem te słowa z rezerwą, od trzech lat systematycznie wzrastałem w wierze i wydawało mi się wszystko w porządku. Ale miała rację, były to najpiękniejsze i najmocniejsze dni mojego dotychczasowego życia, kiedy Bóg objawił swoją chwałę i niesamowicie mnie przemienił i umocnił.
Wcześniej krytycznie podchodziłem do uzdrowień, twierdziłem, że skoro ktoś jest chory, to to widocznie jego krzyż i należy go nieść. W czasie adoracji i modlitw o uzdrowienie coś mnie tknęło, zacząłem zmieniać swoje nastawienie. Zacząłem coraz wyraźniej w duchu mówić mniej więcej tak: ?Panie Boże, nie jestem jeszcze pewien, ale jeżeli chcesz, to uzdrów mnie proszę z astmy i alergii, ucieszyłbym się. Ty stworzyłeś cały Wszechświat więc żadne uzdrowienie nie jest dla Ciebie trudnym. Ale jeżeli tego nie dokonasz, zaakceptuję to?. Jeszcze tego samego dnia w czasie modlitwy ojciec James kazał nam położyć rękę na sercu, zamknąć oczy i wsłuchać się w głos sumienia, czy bliżej nam do Chrystusa, czy do Szatana. Poczułem niepokój. Myślałem sobie: ?do Szatana na pewno nie, w końcu w poniedziałek byłem u spowiedzi, i nie chcę mieć z nim do czynienia, ale do Chrystusa... coś mi nie pozwala powiedzieć, że jest mi do Niego blisko, czegoś brakuje, coś mi ciąży?.
W piątek zatem najpierw odbyłem spowiedź z całego życia, mówiąc o wszystkim co specjalnie zapominałem albo ciążyło mi na sumieniu, a po niej poszedłem do ojca Jamesa poprosić o modlitwę. Uczyniliśmy znak krzyża, położył na mnie ręce i zaczął się modlić. Nieodpowiednio do tego podszedłem, zamiast skupić się na modlitwie, czekałem, czy zacznę się czuć lepiej, albo czy będę czuł jakieś ciepło w klatce piersiowej gdyż słyszałem, że wielu ludzi w trakcie uzdrawiania czuło ciepło na chorych miejscach. Zauważyłem jedynie że drżą mu ręce i modli się w językach. Po modlitwie ojciec odprawił mnie słowami: ?jesteś uzdrowiony?. Wstałem i poszedłem, targany jednak wątpliwościami. Bałem się, że Bóg mnie nie uzdrowił z powodu mojej postawy. Później wątpliwości zaczęły mnie tak bardzo ogarniać, że poczułem w sercu straszne przygnębienie, że przez trzy lata mojego nowego życia na ścieżkach wiary wierzyłem chyba tylko w sferze rozumu, woli i świadomości, ale to wszystko nie docierało do mojego serca, czułem jak gdyby było zamknięte na to wszystko. Także racjonalistyczne dyskusje sprawiły, że wiele zjawisk uzasadniałem tylko nauką, przez co zabrałem Bogu wszelkie pole do działania w moim życiu. Zacząłem rozpaczać, wierzyłem we Wszechmocnego Boga, a nie potrafiłem uwierzyć w uzdrowienie tylko dlatego, że nic nie czułem! Koleżanka przypomniała, że ojciec James opowiadał, jak był chory na serce i że kiedy był uzdrawiany, też nie czuł ciepła czy czegokolwiek, co by mu sugerowało uzdrowienie. Później jeszcze dotarło do mnie, że ojciec James ma większą wiarę ode mnie i że działa przez niego Duch Święty, co było widać w ciągu tych rekolekcji, więc skoro mówi mi ?jesteś uzdrowiony?, to nie ma powodu bym nie uwierzył. Uwierzyłem więc, stan mojej duszy po zwątpieniach powoli się poprawiał, a dalej pomogły mi w tym modlitwy o uzdrowienie wewnętrzne i wylanie Ducha Świętego. Nie mam teraz wątpliwości, że Jezus mnie uzdrowił. Od 2000 roku chorowałem na astmę i alergię, oddechową i pokarmową. Uczulony byłem na wiele rzeczy, większości dostępnych produktów nie powinienem spożywać. Przez kilka ostatnich miesięcy przed rekolekcjami oddychałem ustami, nie miałem węchu a smak stępiony, nie mogłem nijak nosa udrożnić. Astmę najłatwiej zauważałem po sprincie przez ok. 50m - szybkie tętno i ciężka zadyszka przez 5-10 minut. Jakiś czas temu pytałem lekarza czy można przeprowadzić odczulenie lub wyleczyć mnie z astmy. Powiedział, że tak już zostanie i abym brał leki objawowe. Po rekolekcjach z dnia na dzień zacząłem mieć coraz bardziej drożny nos, dziś mam drobny problem z powodu zapalenia zatok, jednak mogę oddychać nosem. Sprawdzenie uzdrowienia odnośnie astmy nastąpiło niechcący. Chcąc porozmawiać z jedną koleżanką przebiegłem około ośmiuset metrów, z czego ostatnie ok. 30 sprintem, i zadyszka trwała tylko 4 minuty! Chociaż od dawna nie biegałem, a od czerwca nie uprawiałem żadnego sportu.

Kulminacyjnym punktem, w którym Bóg bardzo mnie przemienił, była właśnie modlitwa o uzdrowienie wewnętrzne i modlitwa o chrzest w Duchu Świętym... Doświadczyłem spoczynku w Duchu Świętym, wtedy najwyraźniej poczułem obecność i bliskość Boga. Czułem też potem w czasie modlitw ciepło w dłoniach i klatce piersiowej, którego wcześniej tak żałowałem. Czułem też wyraźne ciepło w oczach tego i następnego dnia. Myślałem, że Pan uzdrawia mój wzrok, ale nic się nie działo. Teraz wiem, że Jezus uzdrowił mój wzrok ale w innym sensie, zaraz do tego wrócę.
To doświadczenie przymnożyło mi radości i pokoju, także wiary. Choć to nie ma dla niektórych wartości poznawczej, to ja jestem w pełni przekonany co do tego, że Bóg istnieje, jest obecny wśród nas i stale w nas działa poprzez Ducha Świętego i wierzę, że tylko Bóg jest mi w stanie tę wiarę odebrać. Odczułem wtedy niesamowicie wyraźnie obecność i bliskość Boga. Od dwóch lat zaczynałem czuć w sercu pokój i radość, teraz jest to jednak mocniejsze.
Nie pamiętam bym od kilkunastu lat powiedział rodzicom, że ich kocham. Być może mój dystans był wywołany piciem mamy oraz ciężkimi i częstymi kłótniami rodziców, kiedy ranili siebie nawzajem, gdzie nawet zdarzyło im się mnie pytać, za kim pójdę, jak się rozwiodą. Chciałem się od tego odciąć i nie cierpieć niepotrzebnie. Nie lubiłem i wzbraniałem się przed mówieniem komukolwiek ?dziękuję?, ?przepraszam?, ?kocham?, czułem się niegodny używać te słowa. I tak okazywałem miłość rodzicom czasem jedynie przez przytulenie, natomiast przez te wiele lat, do czasu rekolekcji, nie wyszło ze mnie tak od siebie ?kocham was?. Po modlitwie o wylanie Ducha Świętego powiedziałem im to przez telefon, a jak wróciłem do domu, powtórzyłem na żywo. Nasze relacje ulegają poprawie.
Po powrocie zauważyłem kolejne trzy rzeczy ? zacząłem szybko zasypiać, po paru minutach od położenia się, nawet jak coś zjem krótko przed snem, choć wcześniej wierciłem się i rozmyślałem przez kilkanaście albo nawet kilkadziesiąt minut przed zaśnięciem. Wcześniej także często miewałem bóle głowy, których nie przerywały tabletki, a które kończyły się długo po północy, gdy zaczynałem wymiotować jedzeniem, które mi zalegało na żołądku. Od powrotu z rekolekcji jak na razie kilka razy mnie bolała głowa, ale ani razu nie miałem problemów z żołądkiem czy snem! Do tego przeważnie jestem bardziej wytrwały na modlitwie, nie kotłują już mi się myśli w jej trakcie, modlitwa jest łatwiejsza i bardzo przyjemna, nie licząc okresów strapienia duchowego.
W wieku 13 lat zacząłem zatapiać się w nałogu masturbacji i pornografii, co potem zezwierzęciło moje spojrzenie na kobiety, byłem ogarnięty nieczystością wzroku i myśli. Kiedy jakaś ładna kobieta szła na ulicy, potrafiłem patrzeć na nią i wymyślać sobie różne rzeczy dopóki nie zeszła mi z pola widzenia, czasem przyspieszałem kroku, by móc dłużej popatrzeć. Gdyby jakaś stanęła albo usiadła obok mnie, myślałbym jak niby przypadkiem zawadzić o nią ręką. Po powrocie do Boga miałem z tym jeszcze większe trudności, często czułem do siebie wstręt, nie chciałem chodzić do spowiedzi wiedząc, że zaraz znów upadnę. Teraz, po 12 tygodniach od rekolekcji widzę, że w tej materii właśnie Bóg uzdrowił mój wzrok. Od tamtej pory ani razu nie miałem pokus by oglądać pornografię, nie mam też problemów w rzeczywistości. Spojrzeć mi się zdarza, to normalne, ale myślę sobie wtedy na przykład ?piękna kobieta, chwała Panu? i tyle! Nie upajam się tym widokiem, nie rozbieram jej w myślach ani nic z tych rzeczy. Także w kościele po powrocie raz usiadła obok mnie kobieta w miniówce. Nie zwracałem jej uwagi że to niestosowne bo jej facet był wyższy i miał krótsze włosy na głowie niż ja. W każdym razie spojrzałem na te nogi raz jak usiadła, i potem nic, nie ciągnęło mnie do tego!
Także Pan uwolnił mnie od introwertyzmu, nieśmiałości i przesadnego dystansu. Jeszcze przed rekolekcjami nie byłbym w stanie powiedzieć o paru sprawach o których dziś mówię, nawet przed znajomymi, na rekolekcjach zaś mówiłem przed pięćsetosobowym gronem obcych ludzi, bez żadnego stresu czy tremy!
Na początku listopada na modlitwie o uzdrowienie wewnętrzne w czasie seminarium odnowy życia w Duchu Świętym prosiłem Jezusa między innymi, by uwolnił mnie od nawyku skubania palców, który dolegał mi od kilkunastu lat, którego przyczyny nie znałem i nie kontrolowałem go, a miałem przez to szpetne, nierzadko obolałe i pokrwawione palce. Nie czułem ? jak przy uzdrowieniu z astmy ? czegoś nadzwyczajnego, ale już zaczynam widzieć prezenty, jakie Jezus mi podarował. Czuję ulgę, spokój, że to złe, co było, już minęło i jest nieistotne, nie ma żadnej mocy w moim życiu dzięki Chrystusowi, teraz pozostaje mi starać się współpracować z Jego łaską. Skubanie ustąpiło, moje palce już nie lgną do siebie.

Zaufałem Chrystusowi i nie żałuję tego, pragnę, by tak już zostało. Chwała Panu!

świadctwo Oli
Powiało Duchem w Chojnicach
14 grudnia 2009, w sobotę wieczorem, przyjechała ekipa Mocnych w Duchu. Anita, moja koleżanka użyczyła im na nocleg swoje wielkie mieszkanie. Ja miałam przyjemność przygotowywania im posiłków, wspólnego przebywania i rozmów. Takiego powiewu Ducha Świętego się nie spodziewałam. Atmosfera w domu była niesamowita, nad wszystkimi unosiła się mgiełka miłości. To można było wyczuć namacalnie prawie. Każdy, kto wchodził do Anity mieszkania był porywany do uśmiechu, życzliwości i miłości. Piękny czas jedności całej naszej wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym. Każdy włożył jakąś cząstkę siebie w to, aby goście mieli co jeść, żeby mieli pod czym spać ( 15 osób to już jest niezła grupka) i żeby się dobrze czuli wśród nas.

Mój mąż dzielnie zajmował się w tym czasie dziećmi-szacun dla ciebie Kochanie. Byłam przez 4 dni wyłączona z życia domowego.
Kiedy pierwszy raz spotkałam Mocnych w Duchu, a było to w Częstochowie w maju tego roku na czuwaniu Odnowy, to byłam urzeczona ich śpiewem-to się dało wyczuć, że śpiewają z wiarą-tzn. był to prawdziwy śpiew z Ducha, a nie popisy artystyczne. Wtedy nawet przez myśl mi nie przeszło, że jeszcze kiedykolwiek ich usłyszę. Potem tak się pięknie złożyło, że pojechałam z koleżankami na Forum Charyzmatyczne do Łodzi, a tam jest Mocnych Ośrodek, więc znowu byłam na "uczcie". Jednak nawet po Forum nie myślałam, że tak szybko się znowu spotkamy. Plany Boże były jednak inne, przyjechali do nas wcześniej, niżby się ktoś spodziewał (plany trasy ewangelizacyjnej mają zaklepane do 2013 roku). U Boga nie ma przypadków!

Teraz, kiedy wyjechali, czas podlewać to, co zasiane. Na Mszy we wtorek, którą prowadzili, autentycznie zstąpił Duch Święty na wiernych, czuło się namacalnie obecność Boga, który patrzył z miłością na swój lud. Ja czułam ogromny spokój i miłość do ludzi. Było mi tak błogo, że gdyby Msza Św. trwała jeszcze z 3 godziny, to pewnie bym tego nie zauważyła. To było, jak przytulanie się Jana do piersi Jezusa podczas ostatniej wieczerzy, albo obejmowanie stóp Mistrza i całowanie ich przez Magdalenę. To była obfita uczta, na którą zaprosił mnie Jezus. Nikt, kto przyjął zaproszenie, nie wyszedł z pustymi rękami.
Jezus działa i żyje wśród nas-teraz w tym czasie, pokazuje swoją moc i przytula do Swojego serca. Otwiera ramiona, żeby przytulić zwłaszcza tych zagubionych i nieszczęśliwych, którzy utracili wiarę w Jego miłosierdzie, którzy w swoim udręczeniu mają tak ściśnięte serce, że już nie potrafią kochać.

Mocni służyli charyzmatem poznania, a Jezus uzdrawiał wielu, którzy przyszli do Niego po pomoc.
Bóg jest Miłością. Wystarczy tylko zapragnąć, otworzyć serce i nie bać się Go, a reszty już On sam dokona.
Ola
Kto ma ochotę i chciałby się podzielić świadectwem uzdrowienia, bądź doznania szczególnej łaski podczas Mszy Św. o uzdrowienie-proszę pisać na maila odnowa.chojnice(małpa)gmail.com


źródło:
http://chojniceodnowa.blogspot.com/p/nasza-odnowa.html

_________________
+ Z Bogiem i Maryją.


Na górę
Post: 28 cze 2013, o 10:20 
Offline
1000p
1000p

Rejestracja: 28 gru 2006, o 10:35
Posty: 6445
Obecny też z nami będzie Bp Marek Solarczyk z diecezji warszawsko-praskiej i wielu kapłanów z całej Polski.

_________________
+ Z Bogiem i Maryją.


Na górę
Post: 28 cze 2013, o 10:25 
Offline
1000p
1000p

Rejestracja: 28 gru 2006, o 10:35
Posty: 6445
Kopia jednego z świadectw dobrych owoców spotkań z Jezusem i kapłanem Johnem Bashoborą opublikowane przez
Krzysztofa





Świadectwo Krzysztofa
Przyjechałem na rekolekcję z O.Bashoborą z dość sceptycznym nastawieniem za namową mojej żony.
Pierwszego dnia do południa, widząc i słysząc rozradowany tłum ludzi, zastanawiałem się co ja tu robię. Pewnie, gdyby te rekolekcje trwały w pobliżu mojego domu wyszedłbym i więcej nie wrócił. Jednak odległość ponad 300km spowodowała, że zostałem. Zaczęło coś się zmieniać podczas konferencji o. Bashobory, coś mnie tknęło, jakby ktoś opowiadał o moim życiu. Teraz już nie pamiętam, co to było, ale wiem że słowa docierały do mnie dość mocno. Pierwszego dnia poszedłem do spowiedzi. Poczułem niesamowitą ulgę na sercu, ale jak się później okazało dopiero trzeciego dnia, gdy ponownie przystąpiłem do spowiedzi poczułem niesamowitą lekkość.
Na widok Najświętszego Sakramentu płakałem jak małe dziecko, nie mogłem powstrzymać łez. Trzeciego dnia nastąpiło u mnie uwolnienie, nie wiedziałem co się ze mną dzieje, zacząłem krzyczeć i płakać, a później osunąłem się na krzesło. Teraz już wiem, że to było działanie Ducha Świętego, który uwolnił mnie od strasznego nałogu, jakim była przez długie lata pornografia i wszystko złe, co się z nią wiązało. Do tej pory nie modliłem się prawie nigdy, czasami odruchowo przed snem robiłem znak krzyża, ale przeważnie kładłem się spać myśląc o wszystkim, ale nie o Bogu. W niedzielę na Mszę chodziłem bardzo rzadko, często namawiając do tego żonę, by została w domu i obejrzała ze mną jakiś "ciekawy" film.
W tej chwili minął miesiąc od rekolekcji w Chojnicach. Czuję się uzdrowiony z nałogu, jakim była pornografia. Nie czuję potrzeby sięgania po materiały pornograficzne, które oczywiście od razu po przyjeździe usunąłem z naszego domu, komputera itp. Codziennie modlimy się żoną przed pójściem spać. Nie wyobrażam sobie uczestnictwa we mszy Św. bez przyjęcia komunii Św.
Czuję, że to nie koniec darów, jakie szykuje dla mnie Pan nasz Jezus Chrystus.
Chwała Ojcu, i Synowi i Duchowi Świętemu !!!
Krzysztof
?




źródło:
http://chojniceodnowa.blogspot.com/p/nasza-odnowa.html

_________________
+ Z Bogiem i Maryją.


Na górę
Post: 5 lip 2013, o 22:38 
Offline
1000p
1000p

Rejestracja: 28 gru 2006, o 10:35
Posty: 6445
"...W sobotę na Stadionie Narodowym w Warszawie przez kilkanaście godzin trwać będzie modlitwa kilkudziesięciu tysięcy katolików z charyzmatycznym kapłanem z Ugandy. Tam, gdzie jest John Bashobora, tam dzieją się cuda. Widziałem to na własne oczy.

Ta modlitwa będzie uwielbieniem Jezusa w Duchu Świętym. Ojciec Bashobora nie jest uzdrowicielem czy bioenergoterapeutą. A tak traktują go niektóre polskie media. Moc, która czasami ujawnia się dzięki jego modlitwie, jest mocą Bożą. Jednak przejawy tej mocy są tak spektakularne, że spotkania z ojcem Johnem przyciągają nie tylko osoby wierzące. Wykupiono wszystkie wejściówki. ? Było tak wielu chętnych do spotkania z księdzem, że postanowiono wynająć stadion. Całkowita liczba uczestników rekolekcji to 57 649 osób. Zapisy zostały zamknięte ? poinformowała we wtorek na konferencji prasowej w Warszawie rzeczniczka rekolekcji Katarzyna Matusz. Sądząc z liczby telefonów z prośbą o ?załatwienie? wejściówki, chętnych znalazłoby się drugie tyle. Co sprawia, że na msze święte z Johnem Bashoborą od kilku lat przybywają w Polsce tłumy?

Siła przebaczenia

Ojciec John Baptist Rubara Bashobora urodził się w 1946 r. Jest kapłanem, charyzmatykiem, doktorem teologii duchowości, psychologiem. Jako dziecko został osierocony przez ojca, którego otruła ciotka. Wychowywała go rodzina wuja. O tym, że nie są oni jego prawdziwymi rodzicami, John dowiedział się dopiero w dniu święceń kapłańskich, mając 26 lat. Ciotka wyznała też, że chciała go otruć, ale ?naczynie z zatrutą owsianką rozpadło się w czasie modlitwy przed posiłkiem, którą odmawiał chłopiec?. Kiedy słuchałem o. Johna, który opowiadał tę historię, zrozumiałem, jak wielką siłę ma przebaczenie. Kapłan stwierdził wprost, że moment, od którego zaczął się modlić o szczęście ciotki, stał się przełomem w jego życiu duchowym. Drugim takim przełomem było spotkanie kapłanów z ruchu Odnowy w Duchu Świętym. Pokora i całkowite poddanie się Jezusowi, których nie można nie zauważyć, obcując z ugandyjskim charyzmatykiem sprawiają, że Bóg w sposób szczególny wysłuchuje jego modlitw. Ludzie odzyskują zdrowie, opisywane są wypadki wskrzeszeń. Jednak dla mnie najważniejsze były uzdrowienia duchowe, których byłem świadkiem, gdy towarzyszyłem ojcu w czasie rekolekcji w kościele Dominikanów na warszawskim Służewiu.

Narodowe rekolekcje

Na Stadionie Narodowym przygotowane są specjalne pomieszczenia dla osób, u których manifestował się będzie zły duch. Nad osobami zdemonizowanymi modlić się będą oprócz ojca Johna egzorcyści, którzy przyjeżdżają z całej Polski. Każdy z nich otrzymał specjalne zezwolenie swojego biskupa na modlitwę o uwolnienie poza własną diecezją. A w czasie spotkań z o. Johnem taka posługa bywa bardzo potrzebna. W czasie rekolekcji w Gdyni, podczas wystawienia Najświętszego Sakramentu u kilkudziesięciu osób zamanifestował się zły duch, który te osoby wcześniej opanował. Wiły się na ziemi, szczekały, gryzły kapłanów po nogach. Po spacyfikowaniu ich modlitwą i przeniesieniu opętanych osób do zakrystii, rozpoczęły się egzorcyzmy. Byłem świadkiem kilkunastu uwolnień. Czasami bardzo spektakularnych.

Ale te narodowe rekolekcje z ojcem Johnem w stolicy Polski mają szerszą perspektywę. ? W sobotę ochrzcimy Stadion Narodowy ? mówi Paweł, jeden z uczestników spotkania. ? Ta modlitwa nie będzie skierowana tylko na problemy osób zebranych na stadionie. To będzie modlitwa za Polskę, za cały świat. Również ojciec Bashobora koncentruje się nie tylko na wymiarze czysto duchowym. Założył w Ugandzie dwie szkoły podstawowe, dwie szkoły średnie oraz dwa sierocińce, w których Fundacja ?Father Bash Fundation? opiekuje się prawie sześcioma tysiącami sierot. W większości są to dzieci, których rodzice zginęli podczas wojny domowej lub zmarli na AIDS, ale są też dzieci porzucone przez swoje matki, a nawet noworodki znalezione na śmietnikach. Ojciec John zapewnia im utrzymanie, opłaca czesne w szkołach...."


źródło: http://niezalezna.pl/43256-ochrzcimy-stadion-narodowy

_________________
+ Z Bogiem i Maryją.


Na górę
Post: 5 lip 2013, o 22:42 
Offline
1000p
1000p

Rejestracja: 28 gru 2006, o 10:35
Posty: 6445
Jezus na Stadionie Narodowym / Radio Maryja

W Roku Wiary 6 lipca na Stadionie Narodowym w Warszawie odbędzie się całodniowe spotkanie modlitewne. W tym dniu wierni spotkają się by wspólnie wychwalać i wielbić Boga w mocy Jego Ducha. Spotkanie poprowadzi o. John Baptist Bashobora, katolicki charyzmatyczny kapłan z Ugandy.

Te wyjątkowe, jednodniowe rekolekcje przebiegać będą pod hasłem Jezus zbawia, każdy, kto w Niego wierzy, na pewno nie zostanie zawiedziony (por. 1P 2,6). Tego dnia stadion zamieni się w wielką świątynię naszego Boga.

Spotkanie wyznawców Chrystusa na warszawskim stadionie odbędzie się w ramach obchodów trwającego Roku Wiary. Poprowadzi je o. John Bashobora, katolicki charyzmatyczny kapłan z Ugandy, który do Warszawy przyjedzie na zaproszenie ks. abp. Henryka Hosera. Swoją obecnością zaszczyci także ks. bp Marek Solarczyk z diecezji warszawsko-praskiej a także wielu kapłanów z całej Polski.

- W Roku Wiary będzie proponowanych wiele inicjatyw, które mają ożywić naszą wiarę. My proponujemy wspólne uwielbienie Jezusa w mocy Ducha Świętego pod przewodnictwem ks. bp. i z prowadzeniem nas przez o. Johna Bashobora. Jako wierzący zgromadzimy się na konferencjach, wspólnym uwielbieniu, Eucharystii i adoracji Najświętszego Sakramentu. Wiemy, że wiara, która jest łaską potrzebuje nie tylko refleksji intelektualnej, ale przede wszystkim trwania na modlitwie przed Panem ? mówiła Katarzyna Matusz, rzecznik prasowy rekolekcji na Stadionie Narodowym.
Wejście na stadion będzie możliwe od godz. 8.00, natomiast rozpoczęcie rekolekcji o godz. 9.00. Program obejmuje m.in. modlitwy uwielbienia, różaniec, koronka do Bożego Miłosierdzia, konferencje prowadzone przez o. Johna Bashobora, msza św. której przewodniczyć będzie i wygłosi homilię ks. bp Marek Solarczyk, adoracja Najświętszego Sakramentu a także modlitwa o uzdrowienie pod przewodnictwem o. Johna. W trakcie spotkania przewidziane są także przerwy na kawę, obiad i kolację. Zakończenie rekolekcji będzie miało miejsce o godz. 22.00.

- Zachęcamy, by zaprosić rodzinę i przyjaciół, by zorganizować przyjazd do Warszawy tak, aby cała Polska zobaczyła duchową siłę katolików. Bądźmy w tym dniu razem na stadionie, by wspólnie celebrować Rok Wiary i doświadczać miłosierdzia Jezusa ? ....."


źródło: http://www.radiomaryja.pl/kosciol/jezus ... narodowym/

_________________
+ Z Bogiem i Maryją.


Na górę
Post: 6 lip 2013, o 14:09 
Offline
1000p
1000p

Rejestracja: 28 gru 2006, o 10:35
Posty: 6445
Dzisiaj 6 lipca 2013 w sobotę na Stadionie Narodowym w Warszawie przez kilkanaście godzin trwać będzie modlitwa kilkudziesięciu tysięcy katolików z charyzmatycznym kapłanem z Ugandy.



http://www.youtube.com/watch?v=VVX-mLOJgGU&sns=em

_________________
+ Z Bogiem i Maryją.


Na górę
Post: 8 lip 2013, o 22:30 
Offline
200p
200p

Rejestracja: 15 lip 2012, o 15:19
Posty: 292
Kilka moich słów które chciałabym Wam przekazać.

Ogrom ludzi w jednym miejscu i modlitwa nas wszystkich to przepiękny widok dla oczu a dla duszy niezapomniana radość, Msza Św. i ilość Kapłanów ''wędrujących'' po sektorach z Komunią Świętą napawał radością ....
To co czuje sie w ''takich '' chwilach to nie dam rady opisać-mam w sercu które dobrze że wytrzymało przez cały czas uwielbienia.


Byliśmy dość wcześnie bo jako jedni z pierwszych ale z każdą chwilą robiło się coraz tłoczniej. Ludzie bardzo życzliwi i organizacyjnie wszystko wspaniale przygotowane.
Najpierw odmówiliśmy różaniec , potem odbyły się trzy konferencje ( z przerwami :wink: ) i już diabeł dał znać że jest pośród !.Trudno pisać co się działo w innych sektorach - widzieliśmy jak księża z wolontariuszami wynosili przeważnie młodych ludzi.
W sąsiednim sektorze ktoś upadł i wydawał straszne krzyki jakby męsko-zwierzęcy głos i telepanie nóg widziałam -trwało to kilka minut i księża z wyciągniętymi dłońmi nad tym człowiekiem ...który okazało się że jest dziewczyną ...młodą i delikatną więc aż mnie zdziwił ten męski ryk że z takiej kruszyny.....dodam że upadła gdy o.John modlił się o opiekę nad ludźmi nękającymi myślami samobójczymi.
Wiele razy ryk był ale dla mnie największa manifestacja złego objawiła się gdy księża ''wyruszyli'' w sektory z Komunią Świętą oraz gdy odmawialiśmy Ojcze Nasz z rozłożonymi rękoma.
Przynajmniej w naszych pobliskich sektorach kilkanaście osób zostało wyniesionych...
Nasz ksiądz też obok miał przypadek mężczyzny który walczył i nie chciał się poddać modlitwom-szarpał się i kopał księży oraz innych którzy pomagali go wyprowadzić. Później w sali odbywały się egzorcyzmy i .....kolejena historia....napiszę co nasz ksiądz powiedział '' ten zły strasznie N I E N A W I D Z I Maryii i modlitw za Jej wstawiennictwem''.

Tłumy w kolejkach do spowiedzi co za widok! ''Na stojąco'' księża spowiadali na korytarzu-a to znowu gdzies ''przykucneli''- a to na plecaku usiedli by tylko służyć....
A kazanie biskupa Marka koniecznie musicie wysłuchać, nagrać i słuchać...słuchać....
A Koronka którą poprowadził do chwili obecnej brzmi w moich uszach....jejku ja cała jeszcze jestem tam

No i modlitwa glosolalią ;:180 a zespół uzupełniał całość ;:138
Kto nie był to trudno by zrozumiał bo to trzeba poczuć....na rozum przełożyć nie da rady!

Jezus dał też wiele uzdrowień choć ja bardziej zrozumiałam jak diabeł ma ogromną moc i władzę nad nami jeśli tylko zejdziemy z Bożej drogi.
Ojciec Boshabora to wspaniałe ''narzędzie'' Boże :)
Pozdrawiam Was, z Panem Bogiem.


Na górę
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat  Odpowiedz w temacie  [ Posty: 12 ] 


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 65 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Przejdź do:  
Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu, jak była na początku, teraz i zawsze i na wieki wieków. Amen.
Czytając to Forum DDN, wyrażam swoją Miłość do Maryi i Jezusa Chrystusa, wierząc w Jego Wszechmoc i Miłosierdzie.

"Od Prawdy zależy przyszłość naszej Ojczyzny" - święty Jan Paweł II

Sanktuarium Matki Bożej Kębelskiej w Wąwolnicy Jezu Ufam Tobie!