Forum DDN - Drogowskazy do Nieba.

  



Nowy temat  Odpowiedz w temacie  [ Posty: 9 ] 
Przeszukiwarka poniższego WĄTKU:
Autor Wiadomość
Post: 16 sty 2013, o 21:55 
Offline
200p
200p

Rejestracja: 16 gru 2012, o 23:18
Posty: 265
Bractwo Zakonne Himavanti (Święte Bractwa Zakonne Himawanti) ? nowy ruch religijny w Polsce założony przez Ryszarda Matuszewskiego, zajmujący się nauczaniem śiwaizmu i śaktyzmu. Bractwo działa jako nieformalny ruch; budzi kontrowersje organizacji antysektowych, uważających ją za sektę destrukcyjną.

Bractwo jest hinduistyczną organizacją duchowo-religijną nawiązującą do północno-indyjskiego śiwaizmu (Śaiwita). Ruch założony w styczniu 1983 roku przez 19 uczniów i zwolenników nauk śiwaickiej tantry i jogi, szczególnie śiwaizmu kaszmirskiego. Propaguje kult Boga pod imieniem Śiwa oraz Bogini pod imieniem Parwati (Parvati), naucza kilkunastu metod tantry, jogi oraz ajurwedy. Adepci zajmują się ajurwedyjskim uzdrawianiem, działalnością społeczną i kulturalną. Ruch nawiązuje do nauk duchowych propagowanych w Polsce wcześniej m.in. przez Śri Umadevi Wandę Dynowską, oświeconą mistrzynię duchową związaną z śiwaizmem. Główne aśramy indyjskie znajdują się w Darjeeling oraz Leh - generalnie w Himalajach. Nie posiada osobowości prawnej w Europie. Jako ruch kierowany jest przez grupę liderów zwanych Aćarjami (Acharya).

Przywódcą Bractwa Himavanti jest od 1983 r. Mistrz Duchowy Śri Lalita Mohan Babadźi - Ryszard Matuszewski (ur. 1962 r.) oraz kilkudziesięcioosobowe ciało kolegialne - Zgromadzenie Generalne. BZH podejmujące decyzje przez konsensus. Jak podają członkowie bractwa, posiada ono ok. 1100 wyświęconych mnichów i mniszek i około 100 nauczycieli oraz instruktorów. Łączna liczba świeckich i zakonnych członków w Polsce szacowana jest na ponad 22 tysiące osób, z tego około 3,5 tysiąca praktykuje regularnie.

Propagowane i wyznawane praktycznie doktryny to nauka o reinkarnacji duszy, wegetarianizm, filozofia pięciu elementów (żywiołów) przyrody, nauka o oświeceniu i wyzwoleniu duszy z kręgu narodzin, kult trzech boskich klejnotów : Guru (Mistrza-Przewodnika), Dharma (Nauka, Zasady) i sanghi (wspólnoty, braterstwa) oraz pokojową naukę i filozofię satjagraha Mahatmy Gandhiego.

_________________
Miłość nie jest kochana
Św. Franciszek


Na górę
Post: 16 sty 2013, o 22:00 
Offline
200p
200p

Rejestracja: 16 gru 2012, o 23:18
Posty: 265
Organizacja budzi kontrowersje: Centrum Przeciwdziałania Psychomanipulacji oraz kilka innych ośrodków zajmujących się zwalczaniem sekt uważa, iż Bractwo Himawanti spełnia definicję sekty destrukcyjnej. Wedle opinii członków Bractwo jest zwalczane i represjonowane przez organizacje antykultowe z powodu antyklerykalnych wystąpień lidera, Ryszarda Matuszewskiego. Wnioski o zarejestrowanie jako związku wyznaniowego składane w latach 1996, 1997 i 2003 r. zostały przez MSWiA odrzucone.

Byli członkowie bractwa, którzy z niego odeszli, twierdzą, że niejednokrotnie byli przez Matuszewskiego zastraszani. W 2003 roku o Bractwie zrobiło się głośno gdy Ryszard Matuszewski został oskarżony i skazany za napaść na byłą członkinię bractwa. Wówczas to głos zabrali także inni byli członkowie, którzy wyznali, że od czasu odejścia z Bractwa wielokrotnie byli szykanowani i zastraszani, miały też padać pod ich adresem groźby. Okolice ich miejsc zamieszkania były obwieszane plakatami zawierającymi paszkwile, w tym oskarżenia o pedofilię, o co ludzie ci podejrzewają aktywnych działaczy Himavanti. Podobnie jak niektórzy działacze antysektowi. Byli członkowie Bractwa mówili również sporo o tym, jakie stosunki panują w nim między Ryszardem Matuszewskim a pozostałymi członkami. Utrzymują oni, że Matuszewski jest w Bractwie otoczony czcią.

Założyciel Bractwa, Ryszard Matuszewski został skazany przez sąd za pogróżki pod adresem przeora Jasnej Góry. Był także oskarżany o prześladowania byłych członków bractwa, a nawet przygotowywanie zamachu na papieża Jana Pawła II. Aktywni członkowie bractwa twierdzą, że to ich mistrz jest ofiarą wieloletnich prześladowań przez "katolickie władze".

_________________
Miłość nie jest kochana
Św. Franciszek


Na górę
Post: 16 sty 2013, o 22:11 
Offline
200p
200p

Rejestracja: 16 gru 2012, o 23:18
Posty: 265
Niebezpieczna sekta Himavanti działa w Nowej Hucie Krakowie!

Pragnę poinformować że zakon Cystersów Krakowie Mogile jest szantażowany przez sektę Himavanti.
A wszystko zaczęło się od tego że w 2007 roku cystersi dostali z Komisji Majątkowej 66,5 mln. zł. rekompensaty za utracone ziemie. Pieniądze te odzyskał dla nich Marek Piotrowski, który między 1966 a 1974 rokiem pracował w milicji i SB. Cystersi ulokowali w firmie Eureka prawie 30 milionów zł. które dostali z rekompensaty. Teraz Eurekę dzierżawi przez 20 lat firma Piotrowskiego Żywieckie S.A.
Nie wiem jakie powiązania jest między Piotrowskim a sektą Himavanti, ale teraz na te pieniądze połakomiła się właśnie ta sekta, zachęcona informacjami że nie dzieje się tu dobrze. W tym celu zaczęła werbować parafian i wprowadzać nowych kościelnych. Powoli zaciskając pętle. Jest to mały zakon leżący na uboczu dlatego też po cichu są wstanie wyciągnąć te pieniądze. Gdy sprawa zaczęła wypływać na wierzch, zaczęli szantażować, podpaleniem zabytkowego drewnianego kościoła św. Bartłomieja należącego do cystersów. A w dowód tego że nie żartują podpalili krzesełka na stadionie piłkarskim Hutnika leżącego tuż obok klasztoru.
Jest to bardzo niebezpieczna sekta zdolna do wszystkiego i są zdesprowani.

Sprawa została dnia 11 sierpnia zgłoszona do Prokuratury Okręgowej w Krakowie, a 12 sierpnia został podpalony przez "nieznanych" sprawców zabytkowy drewniany młyn Lelitów w Nowej Hucie. Tak ta sekta bezkanie sie czuje.

_________________
Miłość nie jest kochana
Św. Franciszek


Na górę
Post: 16 sty 2013, o 22:15 
Offline
200p
200p

Rejestracja: 16 gru 2012, o 23:18
Posty: 265
http://www.youtube.com/watch?v=Q1O4ghH_ruQ

To strona Himawanti , !!! http://himavanti.wordpress.com/pozar-cystersow/

http://www.psychomanipulacja.pl/tem/himawanti.htm

_________________
Miłość nie jest kochana
Św. Franciszek


Na górę
Post: 16 sty 2013, o 22:18 
Offline
200p
200p

Rejestracja: 16 gru 2012, o 23:18
Posty: 265
http://www.youtube.com/watch?v=uUo6pb7ktEI
http://www.youtube.com/watch?v=CuCInogj1w4
http://www.youtube.com/watch?v=_ZRBGMJW1Yg
http://www.youtube.com/watch?v=MdfLLlAlLd8
http://www.youtube.com/watch?v=gHolUwifyPY
http://www.youtube.com/watch?v=yxQoMmekz0U

http://gosc.pl/doc/1328136.Kandydat-na- ... scie-sekty
http://www.dziennikpolski24.pl/pl/regio ... rakow.html
http://www.glos-tn.krakow.pl/news.php?readmore=809



Ile jeszcze ta sekta ma zniszczyć świątyń w Polsce, abyśmy się w końcu obudzili!?

_________________
Miłość nie jest kochana
Św. Franciszek


Na górę
Post: 5 lut 2013, o 10:43 
Offline
200p
200p

Rejestracja: 16 gru 2012, o 23:18
Posty: 265
http://www.sekty.cal.pl/index.php?p=2_14
http://www.sekty.cal.pl/index.php?p=2_16


BRACTWO NIGDY NIE WYBACZA

Artykuł z Newsweeka Bractwo nigdy nie wybacza

W celi aresztu 41-letni Ryszard Matuszewski nie przypomina charyzma- tycznego guru. Nie sposób doszukać się w nim majestatycznej postaci ze stylizowanych obrazków, które członkowie tysiącosobowej sekty stawiają sobie przy łóżku. Tu w bydgoskim areszcie zachowuje się jak każdy osadzony. Złe świdrujące spojrzenie, agresywny tembr głosu. Patrzy nieruchomo w kamerę. Wyrzuca z siebie na przemian obelgi pod adresem Kościoła katolickiego i słowa zachwytu dla misji, jaką powierzył mu jego bóg. Guru Bractwa Zakonnego Himawanti z butą w głosie mówi, że jest prorokiem. Jest pewny siebie, bo choć siedzi w więzieniu, sekta działa i rozwija się. "Newsweek" badał działalność Bractwa przez wiele tygodni.
Nasi reporterzy przeniknęli do środka zaskakująco dobrze zorganizowanej struktury Bractwa. W tej grupie pozornie nieszkodliwych dziwaków - wyznawców swoistej odmiany hinduizmu, każdy ma swoje miejsce, każdy dostaje precyzyjnie określone zadania. Przywódcy potrafią być mili, łagodni, wręcz opiekuńczy, ale kiedy przychodzi odpowiedni moment, straszą, szantażują, napadają i zmieniają się w niebezpiecznych fanatyków. Pytani o udokumentowane przez nas fakty - albo milczą, albo zaprzeczają. Ale ich grupa nosi wszystkie znamiona groźnych amerykańskich sekt: od Koresha po Świątynie Ludu Jonesa - głosi ekstremalne wizje unicestwienia struktur państwa i Kościoła, stosuje psychiczną i fizyczną kontrolę członków. Wykorzystuje "wiernych" dla zysku wąskiej grupy "duchowych" przywódców.
Ci, którzy opuszczają sektę, muszą liczyć się z poważnymi szykanami - od gróźb i szkalowania po napady i podpalenia. Agresywność Bractwa narasta - w 1997 roku grupa groziła wysadzeniem w powietrze klasztoru na Jasnej Górze, w 2002 roku zapowiadała zamach na papieża, ostatnio wzywa do "pojawienia się polskiego bin Ladena" i modlitw o "rychłą śmierć komendanta policji". Aresztowanie Matuszewskiego dodaje ich działaniom brutalności i determinacji. Są przekonani, że "prorok" cierpi za wiarę. Sekta nie cofa się przed szantażem i podstępem. Grozi śmiercią także sędziom, prokuratorom i dziennikarzom, którzy staną na jej drodze.
Sekta ma pieniądze - każdy zaangażowany członek oddaje liderom 10 procent swoich dochodów. Spore kwoty przynoszą też organizowane w całym kraju płatne kursy jogi, samouzdrawiania, "rozpoznania własnej kobiecości" czy rzekomej medytacji chrześcijańskiej. To tam zaczyna się proces werbunku nowych członków. Setki osób spędzających w ten sposób wolny czas w domach kultury i w wynajętych salach szkolnych nie ma pojęcia, na jak niebezpieczną ścieżkę wchodzi. I że ktoś próbuje zdobyć ich dusze, by potem wydrenować kieszenie albo wykorzystać do drenowania kieszeni innych.
Himawanti jest jak kameleon - raz łagodnie ciepłym kobiecym głosem sekretarz Bractwa Hanny Szpilewskiej nawołuje do miłości, by za chwilę wybuchnąć zapowiedzią dokonania mordu rytualnego na uciekinierze. W oficjalnych oświadczeniach domaga się tolerancji religijnej, w nieoficjalnych ulotkach atakuje "sekciarzy" dominikanów. Ale ostatnio spod maski łagodności coraz częściej wyłania się ta druga, groźniejsza twarz. Szczególną agresję Bractwa budzi Kościół katolicki. - Nasi byli koledzy zrobią wszystko, co rozkaże im wódz - ostrzega Tadeusz Młynarski, jeszcze dwa lata temu wysoki funkcjonariusz Bractwa, dziś człowiek ukrywający się przed zemstą byłych współwyznawców.
Działalność grupy monitorują policjanci Centralnego Biura Śledczego. - To nie są śmieszni dziwacy, ale groźna, doskonale zorganizowana grupa - mówi proszący o zachowanie anonimowości funkcjonariusz CBŚ. - Jej członkowie to także ludzie wykształceni, ze stopniami naukowymi, co nie przeszkadza im na co dzień fanatycznie oddawać się destrukcyjnej religii.
Organizacja liczy ponad 1000 członków, z czego ok. 500 to osoby w pełni oddane swojemu guru. Pod nieobecność Matuszewskiego sektą kieruje kilkuosobowy zarząd. Każdy region kraju ma swojego lidera. Resort spraw wewnętrznych od 1996 roku kilka razy odmówił rejestracji ruchu. A raport ministerstwa z 2000 roku wymienia go wśród sekt stosujących przemoc.
Historia Bractwa Zakonnego Himawanti zaczyna się 20 lat temu w Toruniu. 21-letni student astronomii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika Ryszard Matuszewski jest zafascynowany kulturą i wierzeniami Indii. Porzuca studia i sam rozpoczyna nauczanie. Nawiązuje kontakty z Zachodnim Zakonem Sufi - organizacją propagującą mistycyzm wyrastający z islamu. W 1994 roku zrywa z Zakonem i zakłada Bractwo Zakonne Himawanti. Jak tłumaczy swoim uczniom - nazwa Himawanti oznacza "matkę bogów". On sam ogłasza się prorokiem, papieżem, mistrzem. Przyjmuje tytuł "Mohana" - co można tłumaczyć jako króla.
Matuszewski za kratkami siedzi już po raz trzeci, nie licząc pobytów na leczeniu w szpitalu psychiatrycznym. W jego imieniu strukturami Himawanti kieruje Hanna Szpilewska, używająca też imion: Hannah Kapali Nari. Ale pomyłką byłoby sądzić, że to oderwana od świata, nawiedzona wyznawczyni. Szpilewska jest doktorem biologii, pracownikiem naukowym Centrum Biologii Morza w Gdyni. Wraz z byłą nauczycielką z Częstochowy Aleksandrą Barylską i informatykiem Sławomirem Barczem z Bydgoszczy tworzą zarząd Bractwa. Barcz w Himawanti jest od 9 lat. Tam poznał swoją żonę - Irenę, też członkinię sekty. Twierdzi, że w młodości był molestowany przez księdza katolickiego. "Mohan" go oczarował "swoją wiedzą i duchowością". - Nie jesteśmy sektą. To jest fajne zgromadzenie fajnych ludzi - zapewnia.
Bractwo wciąż werbuje nowych członków. W ciągu kilku tygodni reporterzy "Newsweeka" zgromadzili kilkadziesiąt ulotek z całego kraju zapraszających na zajęcia jogi i rozmaite ćwiczenia duchowe. Z żadnej nie można wyczytać, że to zaproszenie do sekty, choć wszystkie zajęcia prowadzą liderzy ruchu. Tak jak w gdyńskim oddziale YMCA (siedzibie stowarzyszenia młodzieży chrześcijańskiej), gdzie program zajęć jogi wywieszony jest wśród kursów językowych. Opłata wynosi od 70 do 100 złotych za dwudniowy kurs. Nasze reporterki wzięły udział w tych zajęciach. Sprawdzały, jak sekta wabi nowych członków.
Spotkanie odbywa się w gmachu internatu zespołu szkół budowlanych w Gdyni przy ul. Tetmajera 65. Zniszczony budynek pamięta jeszcze późnego Gomułkę. Poranek, godzina 10. Nasze dziennikarki wchodzą do internatu. Wnętrze specyficznie udekorowane - palą się drażniące nos kadzidła i świece. Ubrana w pomarańczowy dres Hannah Kapali - czyli Hanna Szpilewska - z plecaka wyjmuje biuletyny, wszystkie autorstwa "Mohana". Uwagę przykuwa ołtarzyk pod ścianą, a na nim dwa zdjęcia - jednego z bożków hinduskich i Matuszewskiego upozowanego na Chrystusa.
Tematem zajęć jest "odkrywanie własnej kobiecości". Prowadząca siada w pozycji lotosu. Mówi o akceptacji siebie w związkach z różnymi partnerami, bez względu na ich liczbę. Namawia do zerwania z przeszłością, rozpoczęcia życia od nowa, nawet jeśli miałoby się to wiązać z porzuceniem rodziny.
Ta niewysoka, pulchna kobieta na oko ma około 40 lat. Mówi przytłumionym, cichym głosem, często powołuje się na swój autorytet naukowy. Rękoma wciąż wykonuje przed sobą koła. Kontroluje salę. Nawet gdy wydaje się całkowicie pogrążona w medytacji, potrafi nagle otworzyć oczy i sprawdzić, co robią pozostali.
Na kolejnych zajęciach jedna z naszych reporterek pyta o "Mohana". Szpilewska odpowiada, że "Mohan" to jej nauczyciel i mistrz, który "żyje, można go dotknąć", jednak w tym momencie nie może prowadzić zajęć. - Mój mistrz uważa, że wszyscy ludzie są chorzy, więc wszystkich trzeba leczyć - dodaje pewnym głosem.
Podobne zajęcia odbywają się co tydzień w 5-10 miejscach w kraju. Osoby, które zainteresują się wykładem na lekcjach jogi, zapraszane są na dalsze spotkania w prywatnych domach na kolejne nauki. Po kilkunastu miesiącach wspólnych spotkań stają się członkami sekty. Potem ucieczka jest już trudna i niebezpieczna.
Przekonali się o tym ci, którzy najpierw do sekty dołączyli, a potem postanowili ją porzucić. Spośród kilkunastu byłych członków Bractwa, do których dotarliśmy, tylko kilku zgodziło się z nami rozmawiać. Pozostali żyją w strachu, często się ukrywają. Himawanti nie wybacza zdrady. Zresztą Matuszewski zawsze ich ostrzegał - wejście do struktury zamyka drogę powrotu. A jeśli ktoś spróbuje uciec - zwykł mawiać - czekać go może nawet rytualna śmierć.
Jak bardzo realne są to groźby, przekonała się Bożena Majka. Spotykamy się w jednej z krakowskich restauracji. Niewysoka, szczupła, 40-letnia blondynka w sekcie przyjęła imię Akiba. Dziś opowiada powoli, ściszonym głosem, jakby ciągle się czegoś bała. Z Matuszewskim zetknęła się w 1991 roku, na cotygodniowych medytacjach w Toruniu. Pracowała jako nauczycielka historii. - Szukałam odskoczni od codzienności, pomocy w problemach rodzinnych. W domu kultury trafiłam na zajęcia z techniki oddechowej, a po kilku spotkaniach prowadząca je kobieta zaproponowała mi spotkanie z - jak to ujęła - Rysiem. I mnie to wciągnęło - wspomina Majka. Matuszewski wkrótce zawładnął całym jej życiem. Pojawił się mechanizm uzależnienia.
Bożena jak wielu członków Bractwa odsunęła się od rodziny i znajomych. Pochłonęła ją medytacja, nauka technik rzekomego uzdrawiania, zjazdy Bractwa i zlecone zadania, jak organizowanie werbunku, obowiązkowe lektury, prowadzenie korespondencji. Swoje zrobiły też wielotygodniowe głodówki i obowiązek meldowania przez członków sekty o każdym ruchu.
"Mohan" i jego współpracownicy doskonale budują więź psychiczną z uczniami, wypytują o intymne problemy. Wykorzystują ludzkie słabości, dają poczucie bezpieczeństwa. A wmawiając uczniom, że przekazują im wiedzę tajemną, wpajają im poczucie wyjątkowości. Zbierają informacje o zainteresowaniach, rodzinie, pracy członków Bractwa. I o pieniądzach - oczywiście.
W 1995 roku Majka poczuła, że już nie może się wycofać. W Bractwie spędziła pięć kolejnych lat. Poznała tam Tadeusza Młynarskiego, wówczas jednego z najbliższych "Mohanowi" ludzi. Współwyznawcy nazywali go Dżajantem, był egzorcystą sekty i miał dostęp do wewnętrznych tajemnic Bractwa. Ten 55-letni wysoki brodaty mężczyzna cały czas nosi ze sobą metrowy, dębowy kij. - To do obrony - tłumaczy.
W 2000 roku Tadeusz i Bożena opuścili sektę. - "Mohan" ogłosił się zbawcą narodu. Zaczął przesadzać - mówi Młynarski i wspomina, jak na zakończenie 20-dniowego spotkania "Mohan" kazał sobie uroczyście umyć nogi, po czym wszyscy musieli wypić brudną wodę. Od trzech lat uciekinierzy żyją w strachu. Młynarski trzy razy został napadnięty przez nieznanych ludzi. Na klatce schodowej znajdował kartki z "wyrokiem na katolickiego psa Dżajanta".
Majka przeżyła koszmar 17 kwietnia tego roku. Odwiedzała matkę w Bydgoszczy i nieopatrznie przyjęła zaproszenie koleżanki wciąż należącej do Bractwa. Siedziały w kuchni, gdy do mieszkania wkroczył Matuszewski. Majka próbowała doskoczyć do drzwi, ale "Mohan" był szybszy: - Nigdy stąd nie wyjdziesz! - krzyczał. Wyjął z kieszeni elektryczny paralizator. - Błyskał tym i mówił do mnie: "tym można nawet zabić. I ja cię tym potraktuję. A jak będziesz chciała uciec, to na dole czekają chłopcy, którzy cię wywiozą do lasu i zakopią" - opowiada Majka.
Dalej wydarzenia potoczyły się błyskawicznie - dwóm obecnym w mieszkaniu członkiniom sekty nakazał przeszukanie Majki. Kobiety na jego rozkaz spisały wszystkie dane z notesu i telefonu. W ramach, jak to ujął, "zwrotu kosztów podróży" zrabował telefon komórkowy i obrączkę. Wreszcie wyjął nóż i przeciągając Bożenie po gardle, komentował: "to jest najlepszy nóż do podrzynania gardeł". - Podyktował umowę rzekomej pożyczki 7 tysięcy złotych. To miał być na mnie hak - wspomina Majka. Koszmar trwał trzy godziny. Po wyjściu "Mohana" Majka natychmiast zawiadomiła policję.
Matuszewskiemu prokuratura postawiła kilka zarzutów: rozbój z użyciem niebezpiecznego narzędzia, wymuszenie, rabunek, zmuszanie do określonego zachowania. - To, że "Mohan" siedzi w areszcie, niczego nie rozwiązuje - ostrzega zajmujący się sprawą, proszący o anonimowość oficer Centralnego Biura Śledczego. - On nadal ma władzę nad swoją strukturą.
Napad na Bożenę Majkę i pobicie Tadeusza Młynarskiego to tylko jeden z przykładów narastającej brutalności Bractwa. Rzecz w tym, że ludzie Himawanti najczęściej nie dają się złapać na gorącym uczynku. Dlatego policja często jest bezradna.
Także Ryszard Nowak, przed 10 laty poseł Unii Pracy, obecnie społecznie zajmujący się dokumentowaniem działalności sekt, nikogo nie złapał za rękę, ale nie ma wątpliwości, że został zaatakowany przez sektę Matuszewskiego. Jesienią ubiegłego roku Nowak zorganizował w Szklarskiej Porębie konferencję prasową na temat Bractwa Himawanti. - To był piątek. A w niedzielę całe miasto było oklejone plakatami głoszącymi, że jestem "katolickim pedofilem i mordercą małych dziewczynek". To była zemsta Himawanti - mówi Nowak.
Plakatów było kilka tysięcy. Ponownie pojawiły się w niedzielę 2 listopada. Takie obelżywe fałszywki pojawiają się wszędzie tam, gdzie ktoś nadepnie sekcie na odcisk.
Wrogiem Bractwa stała się też Jadwiga Kulawik, około 30-letnia kobieta z Częstochowy, która odeszła z sekty. Gdy dzwonimy do drzwi, przez chwilę widzimy tylko uważne oko w wizjerze. Wreszcie trwożne: - Kto tam? Dopiero okazanie legitymacji prasowych i żarliwe przekonywania, że mamy dobre intencje, przełamują jej strach. Kulawik się boi i ma powody. Wciąż otrzymuje e-maile z pogróżkami, że zabiją ją kijami bejsbolowymi. Na jej adres przychodzą listy zaadresowane do "świętej pamięci". Ona też zrywała plakaty, którymi próbowano ją skompromitować. Na stronach internetowych ktoś zamieścił ogłoszenie o treści seksualnej z jej numerem telefonu. Nie ma wątpliwości, że to robota byłych współwyznawców. - Kiedyś także ode mnie "Mohan" domagał się wysyłania takich listów - twierdzi.
W ubiegłym roku jeden z członków sekty podstępem dostał się do jej mieszkania, skopiował hasła do jej skrzynki e-mailowej, by później wysyłać z niej listy zapowiadające zamach na papieża. - W lipcu 2002 roku oglądam telewizję i słyszę, że jakiś wariat grozi papieżowi. Ani mi przez myśl nie przyszło, że e-maile były wysyłane z mojego konta. Za chwilę przychodzi oficer policji. "Pani pójdzie z nami" - opowiada Kulawik, której spotkanie z sektą zaczęło się niewinnie: od wegetarianizmu i poszukiwania wyciszenia. Potem medytacje wciągały ją coraz bardziej, aż - jak opowiada - w 1995 roku uznała sektę za rodzinę. Ze starymi znajomymi zerwała kontakty.
Dziś policja uważa, że za groźbami stał Matuszewski. E-mail wysłano z Gliwic, z kawiarenki internetowej, gdzie widziano Matuszewskiego.
Lider Bractwa Himawanti w Gliwicach podejmował też tego dnia pieniądze z bankomatu. Wszystko to jednak poszlaki. Członkowie sekty z Gdańska kryją swojego guru - zeznają, że tego dnia gościli go u siebie.
- Miałem wrażenie, że rozmawiam z fanatykami, odpornymi na wszelkie argumenty. Wbrew oczywistym faktom twierdzili, że Matuszewski był u nich - mówi oficer CBŚ.
Od tamtego czasu Kulawik boi się o siebie. Bardzo realnie brzmią wierszowane pogróżki autorstwa "Mohana", że "zgładzony będzie każdy zdrajca / przeciw mistrzowi winowajca / Banda Kulawik ukarana / chwała "Mohana" odzyskana".
Do "bandy Kulawika" "Mohan" zalicza też jej sąsiada - Janusza Gierczyńskiego, także byłego członka sekty. Gierczyński poprawia grube okulary i jak wielu naszych rozmówców wyciąga z teczki plakaty oskarżające go o pedofilię. Ale to drobiazg, bo w jego przypadku napastnicy poszli jeszcze dalej. - Kilka dni w miesiącu pracuję jako terapeuta w Szczecinie. Do mojej szefowej zgłosił się człowiek twierdzący, że jestem zboczeńcem, a przeze mnie w więzieniu siedzi niewinny człowiek o nazwisku Matuszewski. Na szczęście nie dano wiary jego oszczerstwom - opowiada Gierczyński.
Grupa jest w stanie szybko się zmobilizować i działać właściwie w każdym miejscu w kraju. Zazwyczaj zna środowisko swojej ofiary. To wynik wcześniejszego rozpoznania - każda osoba wstępująca do sekty wielokrotnie wypełnia kwestionariusze, w których podaje, gdzie mieszka, z kim się spotyka, gdzie pracuje. Późniejsze odnalezienie uciekiniera jest łatwe. - Widziałem tę listę. Mohan trzymał ją w prywatnym komputerze. Było tam kilka tysięcy adresów i telefonów - mówi Tadeusz Młynarski. Informację tę potwierdza, choć bagatelizuje, Sławomir Barcz.
Bractwo robi wszystko, by zatrzymać swoich członków, bo każda wtajemniczona osoba oznacza konkretne dochody - pieniądze z zajęć jogi, jakie sekta prowadzi w każdym większym mieście. - Naciskano na nas, żeby organizować jak najwięcej zajęć, głównie w domach kultury - opowiada Bożena Majka. Pieniądze oddawali liderom sekty. Dodatkowo każdy z uczniów oddaje swojemu mistrzowi 10 procent dochodów.
Najczęściej jest to 200-300 złotych miesięcznie. - Dlatego werbowaliśmy członków jak i gdzie się dało. Dziś wiem, że to było tworzenie duchowych "macdonaldów", które miały po prostu dla nas produkować pieniądze - opowiada Tadeusz Młynarski.
Innym źródłem dochodów są wydawnictwa: książki i broszury, do których kupowania zobligowani są członkowie Himawanti. Młynarski za namową "Mohana" sprzedał mieszkanie, a potem oddał mu większość pieniędzy. - W Bractwie są mrówki i liderzy. Mrówki pracują, a mistrz żyje z ich dotacji - opisuje Młynarski.
Ten system działa do dzisiaj. - Organizują zajęcia pod zmienionymi nazwami. Zależy, co jest modne - a to mistyka chrześcijańska, a to namaszczanie olejami. Ale wciąż chodzi o to, żeby złapać w sieć jak najwięcej ludzi - twierdzi była członkini sekty Anna Rychlewska z Częstochowy.
O działalności Bractwa pod nieobecność guru próbowaliśmy porozmawiać z zastępującą go Szpilewską. Zgodziliśmy się na wszystkie warunki - autoryzacja wypowiedzi, spotkanie w Gdyni o wyznaczonej przez rozmówczynię porze. Umówiliśmy się w piątek 31 października w centrum miasta o piętnastej. Gdy po czterogodzinnej podróży pojawiliśmy się na miejscu, Szpilewskiej nie było. Zadzwoniliśmy. - Uznałam, że nie będę z państwem rozmawiała. Zresztą wysłałam faks - oznajmiła podczas krótkiej telefonicznej rozmowy. Rzeczywiście, faks doszedł do redakcji w Warszawie 25 minut przed terminem spotkania. Szpilewska, podpisana jako H.K. Nari, zrezygnowała z rozmowy. Poleciła nam warsztaty jogi. Rozmawiać nie chcieli też inni członkowie grupy. - Różni z Jasnej Góry mnie tu nachodzą - usłyszeliśmy od Aleksandry Barylskiej z Częstochowy.
Na spotkanie zgodził się natomiast sam Ryszard Matuszewski. Spotkaliśmy się 29 października w areszcie śledczym w Bydgoszczy. To mężczyzna średniego wzrostu, krępy, kiedyś ćwiczył Aikido. Siada na krześle za drewnianą barierką, wzrokiem szuka obiektywów kamer. - On godzinami trenuje w celi te swoje oracje i miny - mówi jeden z funkcjonariuszy służby więziennej.
"Mohan" odpowiada szybko, agresywnie, moduluje głos. - Znam tylko jedną sektę w Polsce, jest to sekta rzymskokatolicka, zbrodnicza, inkwizycyjna, od ponad 1000 lat mordująca mniejszości wyznaniowe - deklamuje. Ilekroć wspomina Kościół katolicki, padają wulgarne słowa. Głos Matuszewskiego dudni, ale z powtarzanych monotonnie fraz trudno wyciągnąć konkrety. Twierdzi, że nie zna osób, które wystąpiły z Bractwa.
Ale zna 21 osób, które zostały wyrzucone za niemoralność. Widać, że jego ambicje są większe niż panowanie nad tysiącosobową grupą wyznawców.
Już raz próbował sił w polityce. W 2001 roku były ksiądz Roman Kotliński rozpoczął zakładanie antyklerykalnej partii "Racja". - Po jakimś czasie dowiedziałem się, że pan Matuszewski tworzy struktury partyjne. Wraz z guru do partii weszło 1000 osób. Jak na rozkaz - opowiada Kotliński. - "Mohan" został liderem na Śląsku, Szpilewska wiceszefową na Pomorzu. Jedynym wyjściem okazało się rozwiązanie struktur i budowa partii od nowa.
Dla Kotlińskiego spotkanie z Himawanti skończyło się szybko i bezboleśnie. Większą cenę zapłacił 27-letni Rafał Maćkowiak z Chorzowa. Ten krótko ostrzyżony blondyn jest zaangażowanym katolikiem. Zbulwersowało go, gdy przeczytał w ulotce "Racji", że "wszyscy katole są psychicznie chorzy". Maćkowiak zaczął pisać w tej sprawie protesty do centrali "Racji" i samorządu. Wtedy zaczął się horror: anonimowe telefony, podpisane jego nazwiskiem fałszywe ogłoszenie seksualne, listy z pogróżkami - "znikaj z oczu dupku, jak chcesz spokoju dla żonki".
Siedem miesięcy temu tuż nad mieszkaniem Maćkowiaka wybuchł pożar, potem kolejne. Raz ledwie zdążył wyprowadzić rodzinę. Sprawców nie wykryto. - Mszczą się na mnie - mówi przerażony Maćkowiak.
Bo Bractwo nie wybacza. - Reporterów "Newsweeka" pożegnał stwierdzeniem, że jeśli artykuł będzie niepochlebny dla sekty, to może im się coś przytrafić. Tak jakby chciał potwierdzić pierwsze słowa poradnika dla osób wychodzących z sekt, który stoi na półce w domu Jadwigi Kulawik: "Działalność destruktywnych sekt nie wzbudza zainteresowania czy niepokoju do momentu, gdy jest już za późno".
Współpraca: Anemona Knut, Danuta Śmiechowska

_________________
Miłość nie jest kochana
Św. Franciszek


Na górę
Post: 5 lut 2013, o 10:58 
Offline
200p
200p

Rejestracja: 16 gru 2012, o 23:18
Posty: 265
Bractwo Zakonne Himavanti - podstawowe informacje



1. Nazwa grupy: Bractwo Zakonne Himavanti
2. Inne nazwy: Himalaya Tirtha Sangha
3. Organizacje satelitarne:
Stowarzyszenie Macierz, Antyklerykalny ruch społeczny, Ogólnopolski Komitet Obrony przed Pedofilami, Raja Yoga Shigatse.

4. Założyciel:
Ryszard Matuszewski (Aćarja Lalit Mohan)

5. Geneza:
Założycielem Bractwa Himavanti jest były lider Zachodniego Zakonu Sufi, Ryszard Matuszewski. W 1994 roku został usunięty z Zakonu Sufi ze względu na oszustwa finansowe. Po odejściu napisał szereg wulgarnych listów do ówczesnych liderów tego Zakonu. Głównego przedstawiciela Zakonu (Pir Vilayata Inayat Khan) nazwał terorystą, złodziejem, mordercą. Matuszewski postanowił więc założyć własną organizację. Pragnął zarejestrować ruch jako związek wyznaniowy jednak w 1996 roku, otrzymał od MSWiA decyzję odmowną.

6. Nauka:
Ideologia ruchu opiera się na systemie tzw. Laja jogi, która jest mieszanką różnorodnych wierzeń religijnych i okultystycznych. Jest ona budowana na tak wielu nurtach religijnych i filozoficznych, że trudno ją opisać.

Największym kultem obdarzony jest mistrz duchowy (R. Matuszewski), którego uznaje się w ruchu za syna Bożego.

To, co szczególnie wyróżnia Bractwo, to przekonanie, że sprawcą wszelkiego zła w Polsce jest Kościół katolicki.

7. Praktyka:
Od adeptów wymagane jest w pierwszej kolejności oderwanie się od dawnego życia, oraz zerwanie kontaktów z rodziną. Do praktyki zalicza się codzienna medytacja rano i wieczorem (dwie do trzech godzin), post dwa dni w tygodniu - bez jedzenia i picia.

Oprócz tego adepci zobowiązani są do brania udziału w obozach szkoleniowych, które trwają od kilku dni do kilku tygodni.

8. Organizacja:
Bractwo działa w formie lokalnych stowarzyszeń i klubów psychotronicznych. Obecnie większość adresów kontaktowych Bractwa prowadzi do Gliwic.

9. Stosowane metody rekrutacji:
Ruch organizuje warsztaty i spotkania medytacyjne oraz wyjazdy w góry. Bractwo Himavanti wydaje biuletyn pt. "Hridaya". Oprócz tego prowadzi ożywione formy werbunku przez Internet, szczególnie poprzez grupy dyskusyjne joga-pl, sekty-pl, sufi-pl.

10. Relacje z otoczeniem:
W ruchu panuje wrogie nastawienie do świata zewnętrznego, z którym należy zerwać wszelkie więzy. To samo dotyczy najbliższej rodziny i przyjaciół.

Bractwo Zakonne Himavanti cechuje szczególna nienawiść do Kościoła katolickiego, co objawiło się m. in. groźbami ataków bombowych na katolickie obiekty sakralne. Ostatnio Mohan zaczął atakować inne ścieżki i te osoby, które nie chcą iść za nim. Było to widoczne także na naszym forum, gdy zaczął atakować niejaki Owel Birth.

11. Ilość członków na świecie:
Organizacja nie posiada zasięgu międzynarodowego.

12. Ilość członków w Polsce:
Brak aktualnych danych. Dane szacunkowe z 1995 roku mówią o 500 członkach i 30 nauczycielach.

13. Główne zagrożenia:
Do największych zagrożeń należy:

znaczne osłabienie organizmu spowodowane rygorystyczną dietą jarską i częstym stosowaniem postów;
ograniczony kontakt z rodziną (członkowie Bractwa są zachęcani do zerwania kontaktów z najbliższymi nie przynależącymi do ruchu);
emocjonalne uzależnienie od lidera;
utrata krytycznego myślenia i trudności w samodzielnym podejmowaniu decyzji;
lęk przed odejściem (byli członkowie są zastraszani, często grozi się im śmiercią, oraz szantażuje).

14. Ciekawostki:
Bractwo Zakonne Himavanti znane jest w Polsce głównie z działalności przestępczej:
W 1997 roku Ryszard Matuszewski został skazany na półtora roku więzienia w zawieszeniu za groźby zamachów bombowych na obiekty sakralne Kościoła Katolickiego.
Ryszard Matuszewski należał przez pewien czas do Antyklerykalnej Partii Postępu "Racja", z której został później usunięty.
W kwietniu 2003 roku Matuszewski wraz z dwoma swoimi uczennicami napadł byłą członkinię, grożąc jej śmiercią.
Matuszewski został skazany na 3 lata więzienia (m.in. za powyższy napad), lecz sąd po dwóch latach zmniejszył mu wyrok i Matuszewski opuścił więzienie. Po licznych akcjach podejmowanych przez Himawanti przeciwko osobom pomagającym ofiarom sekt, głównie Dariuszowi Pietrkowi, koordynatorowi Centrum w Katowicach, Mohan został ponownie aresztowany w kwietniu 2006.
Prawą ręką Mohana jest Ewa Alijah Sarah (Ewa Macherowska)
15. Polecana bibliografia:
T. Doktór, Nowe ruchy religijne i parareligijne w Polsce.
K. Paśniewski, G. Fels "Jak to Fakty i Mity z Bractwem Himavanti partię zakładały" (Sekty i Fakty Nr 16; str. 9).
Świadectwo byłej członkini ruchu (Sekty i Fakty Nr 18; str. 32).
G.Fels (red.), Terroryzm w sektach.
Oprac. Joanna Chaberska
Centrum Przeciwdziałania Psychomanipulacji

_________________
Miłość nie jest kochana
Św. Franciszek


Na górę
Post: 5 lut 2013, o 11:05 
Offline
200p
200p

Rejestracja: 16 gru 2012, o 23:18
Posty: 265
POGRÓŻKI BRACTWA HIMAWANTI

Grzegorz Fels
Bractwo Zakonne Himawanti to mała, lecz prężnie działająca w naszym kraju sekta. Funkcjonuje w Polsce nielegalnie, gdyż w 1995 roku odmówiono jej rejestracji, stwierdzając iż przedstawiony statut jest sprzeczny z konstytucją RP.

Bractwo przedstawia siebie jako ponadwyznaniową duchową organizację o charakterze ekumenicznym, powołaną do głoszenia duchowego orędzia Laja Jogi w Polsce. Przywódca tej sekty Ryszard M. (vel: Lalit Mohan) z Jaworzna w 1996 roku wysyłał anonimowe pisma do przeora Paulinów, w których znieważał Kościół katolicki i straszył, iż w czasie szczytu pielgrzymkowego wysadzi w powietrze klasztor na Jasnej Górze.

Jak informował biuletyn KAI (z 16 VI 1998r.) przeor złożył do częstochowskiej prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa.

Ryszard M. został skazany na półtora roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata. Jak donosi prasa, przez ponad rok guru nie stawiał się na przesłuchania i ostatecznie został tymczasowo aresztowany w 1999 roku.

Po przeprowadzonych badaniach psychiatrycznych komisja lekarska uznała go za niepoczytalnego i stwierdziła, że powinien być leczony w zamknięciu. To jednak jeszcze nie koniec całej sprawy.

Listy z wyrokami śmierci
Groźba wysadzenia Jasnej Góry nie była jedynym szalonym pomysłem guru Mohana i jego ludzi. W 1997 roku Ryszard M. porozsyłał do osób zajmujących się problematyką sekt listy z wyrokami śmierci. Podpisane one były przez Międzynarodowy Zakon Rycerzy Świętej Wojny. Oto nieco dłuższy fragment takiego listu [1], który ujawnia pełne nienawiści poglądy i sposób myślenia jego autora (czy może autorów?):

----

W Imię Pokoju!

Wzywamy wszystkich, którym życie i zdrowie jest miłe, do zaprzestania wszelkich inkwizycyjnych krucjat w rodzaju oszczerstw, ubliżeń i pomówień pod adresem jakiegokolwiek kościoła, związku wyznaniowego czy ruchu religijnego wymienionego na załączonej do niniejszego ostrzeżenia liście organizacji pozostającej pod ochroną naszego związku braterskiego zawartego dla pokoju i ochrony prawdziwie wierzących w Boga. (...)

Nigdy nie ustanie nasz bój o prawdę, miłość i pokój na ziemi! Dopóki istnieje ostatni szatan zbrodniczej inkwizycji oczerniający jakąkolwiek z religii i wiar w jedynego Boga, nasza walka jest uzasadniona. Każdy, kto ubliża ochranianym przez nas religiom i kościołom od sekt czy pomawia ochraniane przez nas religie o szkodliwość, winien jest śmierci. Jedyną karą dla takiego grzesznika jest śmierć wykonana zgodnie z rytualną procedurą uboju grzesznych demonów zbrodniczej inkwizycji wiadomego pochodzenia. (...)

Uprzejmie zatem informujemy, iż od roku prowadzimy intensywniejszą niż dotychczas działalność na terytorium Rzeczpospolitej Polskiej. Stwierdzamy, iż ośrodki inkwizycji katolickiej i niektóre protestanckie dokonują zbrodniczej krucjaty wobec naszych kościołów i związków wyznaniowych oraz ich duchownych, w związku z czym zostanie nasilona nasza bezwzględna działalność egzekucyjna wobec winnych przestępstw wobec jedynego Boga.

Poprzysięgamy zniszczyć wszystkich prześladowców ochranianych przez nas religii Boga Żywego, włącznie ze zniszczeniem osób, budynków oraz majątków i rodzin ich prześladowców. Każdy, kto poniża ochraniane przez nas wiary religijne bądź administracyjnie szerzy niechęć lub uniemożliwia im w pełni swobodną działalność i sprawowanie kultu, bezwzględnie winien jest śmierci, gdyż rękę swą podnosi na dzieło Boga jedynego.

----

"Średniowieczna inkwizycja"

Podobne listy otrzymali również częstochowscy sędziowie oraz ówczesny główny komendant policji. Ryszard M. za swoją kryminalną czy wręcz terrorystyczną działalność [2] trafił w 1999 roku do krakowskiego aresztu śledczego, a komisja lekarska uznała go za niepoczytalnego.

Ryszard Nowak, były poseł i lider Ogólnopolskiego Komitetu Obrony przed Sektami, wystosował list do ówczesnego prokuratora generalnego Lecha Kaczyńskiego, w którym powiadomił go o rozwieszeniu przez Bractwo pod koniec lipca 2000 roku na ulicach Częstochowy i Katowic oszczerczych plakatów.

Podane na nich były nazwiska prokuratorów i sędziów zajmujących się sprawą przywódcy sekty. Osoby te nazwane zostały tam mordercami. Nowak obawiał się, że jeśli ów incydent zostanie przez prokuraturę zlekceważony, to następnym razem na plakatach mogą pojawić się adresy tych sędziów, a co potem... Lepiej nie pytać. Jeśli wierzyć informacji podanej w Życiu (nr 178 z 1 VIII 2000 r.), to jeden z częstochowskich sędziów czuł się wtedy zastraszony i miał zapowiedzieć, że nie będzie zajmował się więcej sprawami sekt.

Na początku stycznia br. w częstochowskim sądzie rejonowym odbyła się kolejna rozprawa przywódcy sekty. Jej członkowie także przygotowywali się do obrony swego lidera, rozsyłając za pośrednictwem Internetu pełne fanatyzmu listy. Przedstawiali się w nich jako prześladowani męczennicy za wiarę. Oto jeden z takich listów:

----

Szanowni Państwo!

Jeśli nie wierzycie, że w katolickiej Polsce nadal działa ŚREDNIOWIECZNA INKWIZYCJA, to zapraszamy do Częstochowy dnia 8.01.2002 na godzinę 10.30 do Sądu Rejonowego przy ul. Dąbrowskiego 23, gdzie toczy się skandaliczna, oszczercza i bandycka sprawa, obliczona na totalne wyniszczenie Duchowego Przywódcy mniejszości wyznaniowej - Bractwa Zakonnego Himawanti - Świętego Ojca Siwaitów Lalit Mohan G.K. - Ryszarda Matuszewskiego.

Szatański proces wytoczony przez równie szatańskich przywódców katolickiego kościoła - przeora "Jasnej" Góry - Izydora Matuszewskiego i samego Józefa Glempa - głowy polskich katolików, zaowocował już uwięzieniem Ryszarda Matuszewskiego na okres dwóch i pół lat.

W tym czasie Ryszard Matuszewski, którego wiara jest inna niż Glempopodobnych, był torturowany, bity i niszczony na wszelkie możliwe sposoby przez prokuratorów częstochowskich, innych inkwizytorów i aktywistów toksycznej i niebezpiecznej katolickiej sekty!

W szpitalu psychiatrycznym, do którego ze względu na swoje hinduistyczne wyznanie został zamknięty, katoliccy fanatycy jedynej słusznej racji faszerowali go wyniszczającymi mózg i ciało środkami psychotropowymi. Wypuszczono go na wolność 15 czerwca 2001 po interwencji samego prezydenta.

Jednak to nie koniec tego sfingowanego i oplatanego przez katolickich bandytów procesu! Inkwizytorzy, w których kieszeni siedzi cały częstochowski "organ" sprawiedliwości, dalej ścigają innowiercę, chcąc go tym razem wsadzić dożywotnio do psychiatryka!!!

Nie inaczej postępowała średniowieczna katolicka inkwizycja - sfingowane procesy i zabójstwa innowierców nie zgadzających się z Jedynym Słusznym Kościołem! Widać metody trochę się zmieniły, zamiast palić wstrzykuje się truciznę!!!

Bądźcie państwo z nami, bo nie damy wsadzić naszego niewinnego i mądrego Przyjaciela i Nauczyciela znowu do psychuszki, w której katolicy niszczą konkurencję religijną, i zrobimy wszystko, co będzie konieczne, aby ich powstrzymać!!!!

Serdecznie zapraszamy w imieniu Bractwa Zakonnego Himawanti.

----

Rozprawa odroczona
Z Trybuny Śląskiej (nr 8 z 10 12002 r.), dowiadujemy się, iż sąd rejonowy w Częstochowie w obecności biegłych psychiatrów miał orzec, czy Ryszard M. nie jest groźny dla otoczenia i czy może przebywać poza szpitalem.

Sąd jednak, zamiast wydać jednoznaczne orzeczenie w tej sprawie, wdał się w szarpaninę z jedenastoma wyznawcami Bractwa, chcącymi uczestniczyć przy wydawaniu tego orzeczenia. Ostatecznie musiała interweniować policja, a rozprawa została odroczona.

Wyznawcy sekty, nie chcąc tak łatwo dać za wygraną, okupowali jeszcze przez kilkadziesiąt minut salę rozpraw, a następnie rozlepili na terenie sądu i na pobliskich słupach ogłoszeniowych kilkadziesiąt przygotowanych wcześniej ulotek. Domagali się w nich ukarania tych przedstawicieli sądu i prokuratury, którzy wystąpili przeciw ich guru.

Proponowaną przez sektę karą miało być 25 lat więzienia lub dożywotnie zamknięcie w szpitalu psychiatrycznym, by ich leczyć z obłędu katolickiej paranoi.

Dotychczasowa działalność Bractwa Himawanti ogranicza się jak na razie do pełnych nienawiści pogróżek. Czy powinniśmy je zbagatelizować? Zdecydowanie nie! Amerykańskie doświadczenia z 11 września 2001 roku powinny być dla nas wyraźną przestrogą.

Ludzie Bin Ladena, mordując podczas pamiętnego zamachu tysiące niewinnych ludzi, także kierowali się fanatyczną nienawiścią. Może dmucham na zimne, ale widzę pewne analogie między poglądami ludzi Bin Ladena i Bractwa Zakonnego Himawanti.

Aby nie doszło kiedyś i u nas do podobnej tragedii, organy ścigania powinny się bliżej zainteresować destrukcyjnymi poczynaniami sekt typu Bractwo Zakonne Himawanti. Chodzi o zajęcie się przez policję i sądy przypadkami ewidentnego łamania prawa - tym bardziej, gdy są ku temu wyraźnie udokumentowane przesłanki.

Zastanawiające jest, że sekta może bezkarnie opanować i oplakatować obraźliwymi tekstami gmach niezawisłego sądu, doprowadzając tym samym do odroczenia rozprawy. Przecież Polska jest państwem prawa, a za obrazę funkcjonariuszy publicznych nasz kodeks przewiduje karę grzywny lub pozbawienia wolności do jednego roku.

Nie lekceważmy więc lub, co gorsza, nie dajmy się zastraszyć małej grupce religijnych fanatyków, bo to może ich zachęcić do innych nieobliczalnych poczynań.

Faktem jest, że nie można skutecznie stawić czoła terroryzmowi religijnemu Bractwa Himawanti oraz innych podobnie myślących i działających sekt przy całkowitym pominięciu strony religijnej tego złożonego zjawiska. Same doraźne, urzędowo-policyjne restrykcje nie wystarczą.

Tylko ciągłe przekazywanie swoim słowem i czynem prawdziwych wartości religijnych, połączone z szacunkiem wobec poglądów drugiego człowieka, ma szanse skutecznie przeciwstawiać się fanatyzmowi wyznawców sekt.

Co prawda terroryzm religijny był, jest i będzie, ale my mamy prawo i obowiązek mu się przeciwstawiać. Nie jesteśmy tu całkiem bez szans. Każdy z nas może czynnie przyczyniać się do propagowania w swoim środowisku profilaktycznych informacji na temat destrukcyjnej działalności sekt.

Gdzie takie informacje można uzyskać? Chociażby biorąc udział w tematycznych spotkaniach i sympozjach na temat sekt, czytając specjalistyczną prasę (jak chociażby nasz kwartalnik) czy książki na interesujący nas temat. Sporo można też znaleźć w Internecie, szczególnie na stronach prowadzonych przez centra informacji o sektach.

Pamiętajmy jednak, by być w swoich działaniach obiektywnymi i nigdy nie kierować się nienawiścią. Wtedy bowiem sami w swoim zaślepieniu zdegradujemy się do poziomu tych, przed którymi chcemy przestrzegać.

Terroryzm w auli Politechniki Śląskiej
Na koniec jeszcze parę słów na temat spotkania dotyczącego sekt, którego "bohaterami" stali się ludzie z Bractwa Himawanti. Otóż 21 lutego br. w auli Politechniki Śląskiej w Gliwicach wygłosiłem prelekcję na temat: Terroryzm w sektach (na którą przybyło ok. 200 osób). Przypomniałem w niej słownikowe definicje terroryzmu i ukazałem zarys tego problemu począwszy od przekazów historycznych (asasyni) aż do przypadków współczesnych (satanizm, głośne sprawy dramatów sekt na świecie, sytuacja w Polsce).

Mówiąc o Polsce, omówiłem między innymi terrorystyczne poczynania Bractwa Himawanti (grożenie śmiercią w celu zastraszenia).

Niestety, doszło do zakłócenia porządku prelekcji przez kilku obecnych na sali zagorzałych wyznawców tegoż Bractwa. Już przed rozpoczęciem spotkania rozdawali zebranym swoje ulotki. Starali się zdominować czas przeznaczony na zadawanie pytań, celowo nie dając sobie przerwać ostrego potoku słów.

Wydaje się, pragnęli demagogicznie wykorzystać okazję do pokazania się na forum. Wysuwali przy tym niewybredne zarzuty wobec częstochowskich sędziów i publicznie starali się bronić swego aresztowanego przywódcy, widząc w całym procesie katolicki spisek.

Jednak ich wystąpienie spotkało się z niechęcią i zdecydowanymi głosami sprzeciwu ze strony zebranych w auli politechniki słuchaczy. Prowokacja nie trafiła na podatny grunt - wygrał rozsądek.

Grzegorz Fels

PRZYPISY:
1. Kopia całego listu, który otrzymał Punkt Informacji o Sektach w Białymstoku, była przez nas publikowana w nr 1/98 Sekt i Faktów.

2. Jak czytamy w Słowniku języka polskiego, terror to: stosowanie przemocy, gwałtu, okrucieństwa w celu zastraszenia, zniszczenia przeciwnika. Mała encyklopedia PWN z 1996 roku pod hasłem: Terroryzm współczesny podaje, że jest to - działalność ekstremistycznych ugrupowań, które za pomocą zabójstw, zagrożeń śmiercią, mordów politycznych, porywania zakładników, uprowadzeń samolotów i innych podobnych środków potępionych przez społeczność międzynarodową usiłują zwrócić uwagę opinii publicznej na wysuwane przez siebie hasła bądź też wymusić na rządach państw określone ustępstwa lub świadczenia na swoją korzyść (moje).

_________________
Miłość nie jest kochana
Św. Franciszek


Na górę
Post: 5 lut 2013, o 11:25 
Offline
0p
0p

Rejestracja: 5 lut 2013, o 09:48
Posty: 1
http://antymohan.pl.tl


Na górę
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat  Odpowiedz w temacie  [ Posty: 9 ] 


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 17 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Przejdź do:  
Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu, jak była na początku, teraz i zawsze i na wieki wieków. Amen.
Czytając to Forum DDN, wyrażam swoją Miłość do Maryi i Jezusa Chrystusa, wierząc w Jego Wszechmoc i Miłosierdzie.

"Od Prawdy zależy przyszłość naszej Ojczyzny" - święty Jan Paweł II

Sanktuarium Matki Bożej Kębelskiej w Wąwolnicy Jezu Ufam Tobie!