Forum DDN - Drogowskazy do Nieba.

  



Nowy temat  Odpowiedz w temacie  [ Posty: 2 ] 
Przeszukiwarka poniższego WĄTKU:
Autor Wiadomość
Post: 10 wrz 2013, o 17:58 
Offline
1000p
1000p

Rejestracja: 28 gru 2006, o 10:35
Posty: 6446
Refleksje po Przystanku Woodstock 2013


"Pentagramy, trupie czaszki, ściekająca krew, wizerunki baphometa, były obrazami, które nosił na sobie, szacuję, co dziesiąty uczestnik Przystanku Woodstock?
Ogłuszająca cisza"




źródło: http://www.fronda.pl/blogi/arkadiusza/r ... 35054.html

_________________
+ Z Bogiem i Maryją.


Na górę
Post: 10 wrz 2013, o 17:58 
Offline
1000p
1000p

Rejestracja: 28 gru 2006, o 10:35
Posty: 6446
Refleksje po Przystanku Woodstock 2013 - Relacja

Obrazek


Pierwszy raz w życiu, z bliska, mogłem przyjrzeć się owemu festiwalowi, mającemu swą siedzibę w Kostrzynie nad Odrą. Stało się to możliwe, ponieważ właśnie na nim zaproponowano mi posługę, której celem była pomoc ludziom, nie potrafiącym poradzić sobie ze swoimi nałogami. Do tej pory Woodstock znałem jedynie z doniesień prasowych lub telewizyjnych. Najczęściej było to bardziej lub mniej subiektywne przedstawienie tej rzeczywistości. Zapewne i moje spojrzenie w jakiś sposób jest już obciążone wcześniejszą oceną. Jednak postaram się w tym tekście opisać fakty, które może staną się inspiracją do refleksji nad tym fenomenem.

Zacznę od końca. Znamienne jest moje pewne doświadczenie. Otóż mimo upływu dwóch dni od mojego powrotu z Przystanku Woodstock do domu (a spędziłem na nim kilka dni), nie mogłem wytrwać w całkowitej ciszy. A to dlatego, że owa cisza nadal powodowała w mojej głowie ciężki do zniesienia szum. Na tyle ciężki, że musiałem włączyć cokolwiek, aby docierający do mnie dźwięk zastąpił uporczywe brzęczenie w uszach. Sytuację taką spowodował hałas, na który byłem narażony ze względu na liczne koncerty. Także kilkusettysięczny tłum, non-stop przewalający się z jednej strony na drugą, (koncerty były w różnych miejscach) był źródłem moich dodatkowych katuszy.


Trzeba tu zaznaczyć, że woodstockowa scena jest największą tego typu w Europie. Gdy przechodziłem w odległości około 150m od wieży z kolumnami, w moich piersiach czułem intensywny i wielce nieprzyjemny rezonans, spowodowany basami. Nawet w przyczepie, którą używaliśmy, rezonans powodował drganie materaca na którym spałem. Bez zatyczek w uszach, sen nie byłby w ogóle możliwy.

Jakież było moje zdziwienie, gdy wśród tych nieprzebranych rzesz ludzi, zobaczyłem dzieci. Było ich wiele. Widziałem jak niespełna 10 letnia dziewczynka zakrywała sobie rączką ucho, a jej mama nie reagowała. Wielokrotnie przyglądałem się malutkim dzieciom (1-3 latka) i ze zdumieniem spostrzegłem, że hałas ten nie robił na nich większego wrażenia. Natomiast starsze dzieci wyglądały na przelęknione. Czasami rozmawiałem z ich rodzicami, jednak oni nie widzieli nic złego w wystawianiu swoich dzieci na tą ilość decybeli. Chyba również nie przeszkadzało im to, że ich nastoletnie dzieci często przypatrywały się upijającym, narkotyzującym, i obnażającym się ludziom. Również przykro mi było patrzeć na nieliczne psy, zabrane przez ludzi, a których słuch musiał przechodzić istne tortury.



Nie chcę rozwijać kwestii związanej z charakterystyką zespołów i muzyką jaka jest serwowana z przystankowych scen. Dość powiedzieć, że okultystyczna, często jawnie satanistyczna symbolika jest nieodłącznym atrybutem tych metalowo-rokowych grup. Dla przykładu, świadczy o tym choćby pentagram widniejący prawie na każdym instrumencie pewnego zespołu. Oczywiście teksty idą w sukurs okultystycznej symbolice.

Okultyzmu na festiwalu w Kostrzynie jest zatrzęsienie. Na głównym pasażu stanowiącym ?kręgosłup moralny? całej imprezy można zobaczyć nieomalże cuda. Wzdłuż głównego traktu stoi ciąg namiotów głównie pełniących rolę sklepików z rozmaitościami. Bardzo dużo jest wszelkiego rodzaju koszulek, czapeczek, chust, z satanistycznym nadrukiem. Pentagramy, trupie czaszki, ściekająca krew, wizerunki bahometa, były obrazami, które nosił na sobie, szacuję, co dziesiąty uczestnik Przystanku Woodstock. Rozdawano w ramach ?reklamy? przeróżne gadżety z tymi znakami. Owa symbolika również była obecna w tatuażach, których właściciele (duża ilość ludzi) starali się eksponować w całej okazałości. Na wprost naszego stanowiska, na dużej ścianie białego namiotu rzucał się w oczy pentagram z wpisaną w niego trupią czaszką.


Wygląd ludzi jest specyfiką tego miejsca. Nigdzie nie widziałem takiej rozmaitości i kreatywności w zwracaniu na siebie uwagi. Chyba pod pewnymi względami woodstockowy tłum przebija nawet techno-parady. Nie ma możliwości aby tutaj to wszystko opisać. Mam wrażenie, że pomysłowość w dekorowaniu się, ludzie ci mieli nieograniczoną. Zakładali na siebie przeróżne rzeczy: puszki po piwie, kartony, worki, płyty CD itp. Malowali farbami na sobie rysunki i napisy, np. ?Przytul mnie? lub ?Pocałuj mnie?. Podobne napisy na kartonach (także po angielsku), często trzymali nad głową i każdy kto przechodził mógł poobściskać lub pocałować taka osobę. Zdarzały się i mniej wybredne napisy np. ?Pokaż cycki?, które o dziwo były dość.. skuteczne. Na każdym kroku widziałem kurtki z ćwiekami. Natomiast ich fryzury to istna rewia kształtów i kolorów z przewagą ?irokezów?. Inni znów zakładali na głowy przeróżne nakrycia: kaski, hełmy, maski przeciw gazowe. Widziałem też zamiast ludzkiej głowy - gumową głowę jednorożca, albo arbuza z wyciętymi otworami na oczy. Także całe mnóstwo kolczyków w różnych częściach ciała. Można było zobaczyć ?wybitne? kreacje-zachowania, jak choćby chłopaka ciągnącego sanki z wielkim pluszowym misiem, albo osobę na szczudłach, w czarnym garniturze z rękawami prawie do ziemi i białą pończochą na twarzy, albo człowieka-smoka udekorowanego puszkami po piwie.



Piwo, piwo, piwo. Wszechobecne. Szacuję, co trzeci człowiek przemieszczał się nie wypuszczając puszki piwa z ręki. Na terenie Woodstocku znajdowały się dwie tzw. wioski piwne. Sprzedawano tam piwo ?kuflowe? czyli w plastikowych kubkach, jak i w zwykłych puszkach. Dowiedziałem się, że przez jedną popołudniową godzinę potrafiło zejść pięć tysięcy litrów piwa. Do soboty, południa (jeszcze przed wielkim apogeum), zeszło pięć cystern piwa, każda po 25,800 litrów. Dodatkowo dziennie schodziło około 25 tyś. puszek. Do tych ilości trzeba doliczyć piwo, wino i wódkę, które przywozili (mimo czasowej prohibicji w Kostrzynie) uczestnicy festiwalu ze sobą. Także zastraszające ilości. Szczególnie widać to było rano, gdyż wszędzie walały się opakowania po tym alkoholu. Nie widziałem jeszcze takiego bałaganu. Stosy śmieci. A wśród nich, bywa że posikani, czasami w wymiocinach, śpiący na ziemi młodzi ludzie. O czwartej nad ranem, gdy ucichły już koncertowe wrzaski, ludzie często padali tam gdzie stali, bywało, że w pobliżu śmierdzących toi toi-ów. Jest charakterystyczne, że pijaństwo nasila się, równolegle z koncertami. Natomiast pierwsza część dnia jest potrzebna ludziom aby dojść do siebie. Oczywiście nie wszyscy piją do nieprzytomności. Myślę, że większość uczestników potrafiło zapanować nad alkoholową słabością. Jednak nawet ta mniejszość stanowiła wielką rzeszę biednych, na ogół młodych ludzi.


Na Przystanku Woodstock, w sukurs alkoholizmowi, idzie narkomania. Głównie jest to marihuana, którą młodzi palą przeważnie w zaciszach swych namiotów. Jednak widziałem też chłopaka, który szedł (na haju) trzymając przed sobą strzykawkę z czerwonawą cieczą. Te dwie plagi, alkoholizm i narkomania, zbierają obfite żniwo. Co chwila (powiedzmy co godzinę) słyszałem sygnał ?karetki?, albo widziałem przewożoną na leżąco osobę, za pomocą specjalnego, ratunkowego pojazdu. Drugiego dnia, najwyraźniej po przedawkowaniu, w moim pobliżu doświadczyła ?zejścia? młoda dziewczyna. Trzeba przyznać, że reakcja służb medycznych była szybka. Zabrali ją, nie wiem jakie były jej dalsze losy.


Tam gdzie jest alkohol i narkotyki, tam musi być także i seks. Tego na Woodstocku nie brakuje. Mniej lub bardziej jawnie ludzie uprawiają seks. Na ogół dzieje się to w ich namiotach, ale nie zawsze. Jest to tym bardziej przerażające, że robią to tak naprawdę jeszcze dzieci. Brak odpowiedzialności jest przytłaczający. Ogólnie w sferze seksualnej panuje na festiwalu szczególna swoboda. Świetną zabawą jest na przykład taplanie się w błocie. nawet na nago. Choć zdecydowanie większość zwolenników tej atrakcji (a jest ich dużo), preferuje taplanie się w skąpym ubraniu. Paradowanie i jednoczesne eksponowanie swej golizny należy tu do dobrych obyczajów. Na porządku dziennym są także żarty typu, z przodu fartuszek, z tyłu goła pupa. Raz widziałem, zapewne znawcę muzyki, gdy na koncert szedł z dmuchaną lalą.




Pozwoliłem sobie na pewien sarkazm, wybaczcie, emocje ponoszą.

Zapewne w skali kraju, wynalazkiem Woodstocku są enklawy, czyli miejsca namiotowe, szczególnie wydzielone dla określonych grup ludzi. Jedną z takich oaz dobrobytu jest enklawa gejów i lesbijek. Mimo mojej wewnętrznej odwagi, nie pozwoliłem sobie, aby moje zewnętrzne ciało było narażone na powyższe ?atrakcje? i nie poszedłem w opisywane miejsca. Za to parokrotnie zdarzyło mi się podczas licznych rozmów jakie w ramach posługi przeprowadzałem z ludźmi, doświadczenie ?anielskiego? spojrzenia mojego męskiego rozmówcy. Gorzej gdy było ich dwóch.. Raz spotkałem się z zaskakującą reakcją pewnej młodej osoby, gdy (z dumą!) oświadczyła, że idąca obok niej niewiasta ?nie jest moją koleżanką, ale dziewczyną?!


Dlaczego tak się dzieje? Tego do końca nie wiem, ale wiem, że wśród namiotowych sklepików było stanowisko ?kondomiarzy?, czyli osób które za swoją dziejową misję obrali sobie, jak uczyć dzieci naciągania kondomów na sztucznego penisa i propagowanie ?bezpiecznego seksu?. Mało tego, na sąsiednim stoisku, nawet mało uważny oglądacz mógł dostrzec następnego fantoma, czyli sztuczną waginę. Mógł również otrzymać wszelką ?fachową? wiedzę jak uprawiać ?super seks?. Albo co zrobić gdy jest już po, a seks, który uprawiał należy (wg tych instruktorów) do grupy ?niebezpiecznej?, czyli tej bez zabezpieczenia. Wtedy taki młody człowiek, mógł się dowiedzieć (z ulotek także), ze tzw. antykoncepcja awaryjna jest zupełnie bezpieczna (nie ważne, że jest hormonalną bombą), i że nie jest aborcją, bo ?nie działa jeśli już jesteś w ciąży?. Najwyraźniej owi ?fachowcy? uznają, że ?uniemożliwienie zagnieżdżenia się zapłodnionej komórki w ścianie macicy? ? nie oznacza aborcji. Taki delikwent mógł również zabrać ze sobą mały transparencik do zawieszenia na namiocie: ?Nie przeszkadzać ? ćwiczymy bezpieczny seks?. Tego właśnie uczą młodych ludzi na Przystanku Woodstock pod szyldem Towarzystwa Rozwoju Rodziny. Słyszałem także jak w ramach festiwalowej rozgłośni (w ciągu dnia też było głośno), padały stwierdzenia gloryfikujące seks wśród osób małoletnich, z sugestią, że dobrze jest zaczynać jak najwcześniej.


Seks, alkohol, narkotyki, sprzyjają swoistemu otwarciu się człowieka na świat. I rzeczywiście, tak dzieje się na festiwalu w Kostrzynie. Wielokrotnie ludzie podkreślali, że takiego luzu, takiej swobody, takiej wolności jak tu, nigdzie nie doświadczyli. Widać, znakomicie przyswoili sobie radę ich czołowego idola pana Jerzego Owsiaka, czyli słynne już ?Róbta co chceta?. Trochę uogólniając i upraszczając stwierdzam: w ich opiniach, które poznawałem podczas rozmów, podkreślali, że Woodstock pozwala im oderwać się od świata, od codzienności szarego życia, pozwala im na pełne ?wyluzowanie?, na całkowitą akceptację i tolerancję otaczającej rzeczywistości. Muszę przyznać, że na tak wielką ilość ludzi, agresji jest tu bardzo mało. To fenomen. Dodatkowo uczestnicy festiwalu faktycznie w pewien sposób troszczą się o siebie. Potrafią bezinteresownie polewać się zimną wodą, co przynosi ulgę w piekącym słońcu. Dzielą się piwem z zupełnie obcymi ludźmi. Troszczą się o śpiących na słońcu, przenosząc ich w cień. Rozmawiają ze sobą. Mają dla siebie czas. Czas, którego tak często nie mają dla nich ich właśni rodzice. Nawet widziałem grających w szachy. Osobiście doświadczyłem tej potrzeby dzielenia się z ich strony, kiedy niektóre nasze rozmowy mogłyby trwać godzinami. Są bardzo otwarci, bez przeszkód mówią o swoich traumach, nałogach, chorobach, łącznie z aidsem. Także mówią o swoich pragnieniach i oczekiwaniach. Jednocześnie bardzo zauważalna była ich trudność do budowania głębokiej relacji z Panem Bogiem.


Tutaj z pomocą przychodzi Przystanek Jezus. Pamiętam moje wzruszenie, gdy spostrzegłem tę ?Armię Pana?, gdy to albo w sutannach, albo w habitach, albo w błękitnych koszulkach, wkraczała na teren Woodstocku. Prawie 800 ludzi z czego 250 to osoby duchowne. Serce wtedy rośnie. Sebastian jako uczestnik Przystanku Jezus zgodził się podzielić swoimi wrażeniami:


?To był mój pierwszy udział w Przystanku Jezus, choć w Kostrzynie byłem po raz trzeci (wcześniej byłem 2 razy na Przystanku Woodstock), co mi trochę pomogło w odnalezieniu się w tamtejszym "klimacie". Jakie są moje wrażenia? Dopóki tego nie doświadczyłem, trudno było mi uwierzyć w to z jaką mocą Bóg działa w tym miejscu, jak bardzo pragnie przemienić serca młodych ludzi, którzy na jakimś etapie swojego życia odwrócili się od Niego i pobłądzili. W ciągu tych kilku dni byłem świadkiem wielu cudów (myślę, że wcale nie przesadzam) i potężnego działania Bożej Miłości, która kruszyła skamieniałe skorupy młodych serc i uzdrawiała bolesne rany. Nasz Pan Bardzo konkretnie działał na naszych oczach. Odbyliśmy mnóstwo ważnych rozmów, często wspólnie z woodstokowiczami modliliśmy się i czytaliśmy Pismo Święte, wielu spośród nich przystąpiło także do sakramentu pojednania (nie raz po długiej przerwie). Pomimo dużego wysiłku, jaki wnosiliśmy w to dzieło, nie odczuwałem prawie w ogóle zmęczenia, wciąż wszyscy byliśmy pełni zapału. Wspaniała atmosfera, prawdziwa jedność, wzajemne wsparcie i OGROMNA ŁASKA dodawały sił i motywowały do dalszego działania. Z resztą nic nie daje tak wielkiej radości jak głoszenie Dobrej Nowiny tym, którzy na prawdę bardzo jej potrzebują, a zwłaszcza wtedy gdy zostaje przyjmowana z wiarą. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz będę mógł współuczestniczyć w tej niesamowitej inicjatywie. Chwała Panu za Przystanek Jezus!?


Jednak opisywana przeze mnie otwartość uczestników Przystanku Woodstock przynosi także i bardzo gorzki owoc. Jest nim owa bezrefleksyjność w przyjmowaniu wszelkiego zła, związanego z okultyzmem, nałogami i pożądaniem. W ten stan otwartości kieruje swoje żądło również sekta Hare Kriszna, rozpanoszona na festiwalu za przyczyną organizatora. Co ciekawe, pan Jerzy Owsiak nie widzi możliwości współpracy z Przystankiem Jezus ponieważ jak sam mówi: ?Ten namiot (o PJ) emanuje czymś niedobrym [?] Przystanek Woodstock i Przystanek Jezus to dwie różne filozofie, dwa inne światy?. Sekta Hare Kriszna ma również (jak geje i lesbijki) swoją ogrodzoną enklawę, nazywaną wioską. Można tam dość tanio zjeść wegetariański posiłek. Można uczestniczyć w koncertach, ich wioska posiada aż dwie sceny. Można dokształcić się odnośnie jogi, reinkarnacji, astrologii, a nawet wziąć udział w niekończących się pogadankach (w formie wykładu) z jednym z guru. Nad wszystkim góruje wóz, otaczany przez ochroniarzy, wysokości kilkunastu metrów, codziennie przetaczany za pomocą lin przez główny pasaż Woodstocku. Na wozie, obok niemałej tuszy jakiegoś wschodniego guru, można dojrzeć bożka owej sekty. Na noc ów bożek jest pieczołowicie chowany. W czasie owego przetaczania wozu, do lin zapraszani są wszyscy chętni. Jest bardzo kolorowo i wesoło. Członkowie sekty są bardzo barwnie, na wzór wschodni, ubrani i pomalowani. Pląsy, śpiewy muzyka i tańce. Często słyszałem jak młodzi ludzie, już potem, czy to z gitarami czy bez, mantrowali te bzdety ?hare rama, rama hare?. To im bardzo zapadało w pamięć. ?Służba porządkowa? w prześcieradłach (nie wiem jak ten strój nazwać) miotełkami czyściła drogę przed wozem z ich bożyszczem. Inni rozdawali wtedy ulotki.

Myliłby się ten, który spodziewałby się jogi tylko w granicach wioski owej sekty. Otóż ćwiczenia-medytacje jogi były prowadzone choćby w pobliżu tymczasowej placówki Lidla. Można było w nich za darmo uczestniczyć. Uczestnicy festiwalu wynajdywali sobie także własne zajęcia czy zabawy, jak choćby zawieszanie par butów na kablu prądowym ponad głowami przechodniów, albo obrzucanie się plastikowymi butelkami. I pewnie jeszcze wiele innych.


Reasumując, Przystanek Woodstock, to z pewnością żywy Kościół, i to taki, który najbardziej miłosierdzia potrzebuje. Mam nadzieję, że dobry Bóg jeszcze kiedyś pozwoli mi iść tam z posługą.
Teraz rozumiem dlaczego tak wielu młodych ludzi nie może obyć się bez słuchawek na uszach. Oni nie są w stanie wytrzymać całkowitej ciszy. Dla nich taka cisza staje się ogłuszająca. Cisza, którą muszą wypełnić dźwiękiem.

Arkadiusz Szczepaniak




źródło: http://www.fronda.pl/blogi/arkadiusza/r ... 35054.html

_________________
+ Z Bogiem i Maryją.


Na górę
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat  Odpowiedz w temacie  [ Posty: 2 ] 


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 96 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Przejdź do:  
Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu, jak była na początku, teraz i zawsze i na wieki wieków. Amen.
Czytając to Forum DDN, wyrażam swoją Miłość do Maryi i Jezusa Chrystusa, wierząc w Jego Wszechmoc i Miłosierdzie.

"Od Prawdy zależy przyszłość naszej Ojczyzny" - święty Jan Paweł II

Sanktuarium Matki Bożej Kębelskiej w Wąwolnicy Jezu Ufam Tobie!